Właśnie. Historyjka ze spontaniczną i natychmiastową pomocą Polaków za granicą dopiero spisana przypomniała mi cudowną anegdotkę, którą Józef Cz. (ani chybi Czapski) zilustrował Mironowi Białoszewskiemu problemy z orientacją w paryskim metrze.
Znów przytaczam w smakowitej całości:
Przed Châtelet, czyli pierwszym moim metrem, Józio Cz. uprzedza:
- (...) Ta stacja właśnie, Châtelet, jest najskomplikowańsza, bo ma najwięcej skrzyżowań, rozgałęzień, korytarzy. My ją nazywamy "Żydzi do mnie", bo nie tak dawno zabłądził na niej Żyd z Polski, co chciał w tył, to się plątał gorzej, a to labirynt... w końcu wpadł w popłoch i krzyknął
- Żydzi do mnie! - po polsku.
I wyobraź sobie, że natychmiast znalazł się Żyd i go stąd wyprowadził.
Miron Białoszewski - Szumy, zlepy, ciągi ("Stacja: Żydzi do mnie!")
O, tamój mię jeszcze nie widzieli, ale na Paryżewo to się zbieram jak ta sójka za morze...
OdpowiedzUsuńno to jedź, wszyscy tam czekają!
OdpowiedzUsuń