29 kwietnia 2017

W Ogrodzie rzeźb

Wiosna nas latoś nie rozpieszcza. Szczerze mówiąc, to po prostu suka.
„Klimat był zawsze przeciwko nam” - ileż prawdy w tym krotochwilnym i parodystycznym dziele, skąd cytat. Z tych względów, korzystając z chwilowego przejaśnienia i krótkotrwałej operacji słonecznej, zapraszam serdecznie do podwarszawskiego Ogrodu rzeźb.

Brama otwarta, wejdźmy.


Śmiało, dalej. Na zamknięciu alei wejściowej rzuca się w oczy byk.


Obok, w pobok - inny byk. A wraz z nim, e... toreador.


A tu - z innej beczki: ptak-krzykacz.


Nieopodal ciekawie zerka gołąbek.


Jeszcze więcej ptaków! A i tak nie wszystkie to. Ptaki stanowią główny składnik Ogrodu.


Lecz nie tylko - znajdzie się i syrena.


Albo - nad stawem - rodzina żab.


To chyba dalszy krewny?


Zatoczywszy koło wracamy do punktu wyjścia, czyli byka z, e... toreadorem.


Spójrzmy bestii prosto w ślepia, których nie ma.


Na koniec: skromny dar od tej suki, wiosny. Zawilce. Dobre i to.


Posłowie.
Miejsce to przypomina inne pod- i w- warszawskie ogrody wypełnione sztuką, Królikarnię, Radziejowice...
Najbardziej chyba jednak podradomskie Orońsko - czyli Centrum [?] Rzeźby Polskiej.
Z tą różnicą, że jest prywatne, a dzieła są autorstwa jednego tylko artysty, i to zagranicznego. Poza wszystkim rzeźby te naprawdę, jak to mówią, „dają radę”.
A sam park jest naprawdę ślicznie urządzony i zadbany, tak że całość wygląda miejscami „jak nie w Polsce”. Warto wybrać się tam w jakiś - wreszcie - pogodny dzień.





24 kwietnia 2017

Stolec - zwycięstwo Henryka Brzuchatego

Dziś okrągła, siedemset czterdziesta rocznica zwycięstwa Henryka Brzuchatego pod Stolcem. Fragment zapomnianych dziejów nieistniejącego państwa - rozdrobnionej Polski Piastów.
To nie jest blog okolicznościowy, ale... Po prostu pewne jubileusze należy uwzględnić.

O samym Henryku - nieoczekiwanym (wobec drapaka, jakiego dał z pola jego ojciec i senior, Bolesław Rogatka) zwycięzcy spod Stolca -  już napomknąłem byłem na łamach niniejszej witryny własnej. Finał bitnego mimo warunków zewnętrznych księcia był bowiem zgoła smutny. Wspomniałem o nim (finale) jako gotowym materiale scenopisarskim na serial historyczno-sensacyjny dorównujący krwawością i splotami diabelskich intryg osławionej „Grze o tron”.

I co czytam ostatnio w środkach masowego rażenia? Oto znany a kontrowersyjny reżyser gromadzi ponoć środki i siły na serial historyczno-sensacyjny o Piastach i ich knowaniach oraz kopaniu dołków pod sobą nawzajem. No proszę!

Ciekawe, czy dzieło to wyjdzie poza banał historii o walce Bolesława K. ze Zbigniewem lub Bolesława Ś. ze Stanisławem biskupem... Czy weźmie pod uwagę postacie tak zapomniane jak dzielny Henryk Brzuchaty vel Gruby?

Tak czy inaczej - pamiętaj: dziś rocznica. Pijemy.





19 kwietnia 2017

Seks maszyny

Blogare necesse est. Gdyby ktoś nie wiedział.
Zwykłem w Wielką Sobotę wykładać nagrobek renesansowy z puli. Tym razem się nie udało. Nie to, żeby pula była pusta, przeciwnie: nagrobków jeszcze trochę jest. Czas stosowny jednak przemknął niepostrzeżenie. Nagrobek musi więc cierpliwie poczekać. Zresztą dużo ostatnio zabytków tu się panoszy.

Tym razem wjeżdżają w pole spojrzenia zabytki innego sortu - ale jednak zabytki.
Zapraszam w krainę lśniących czerwonych knypli, nabrzmiałych maźnic, zapachu starego tłuszczu...
Spójrz:

9 kwietnia 2017

Niedzica

Czy wy wiecie,
czy wy wiecie,
że już kwiecień?

Gdy się powiedziało „a” jak Mirów, trzeba powiedzieć „b” jak Bobolice.
Tak samo, gdy się powiedziało „c” jak Czorsztyn, należy powiedzieć „d” jak Niedzica.

Stoją bowiem te dwie fortece naprzeciw siebie jak Gog i Magog, Świdryga i Midryga, Minas Morgul i Minas... (to drugie). Ehm... chwileczkę. Już to pisałem. Przy okazji Chocimia i zamku w nimże, tamże.


Atoli nie bez przyczyny to powtórzenie! Analogia występuje w postaci okoliczności trans- i granicznych.
Jak na Podolu, z jednej strony był polski, czy też rzeczpospolity Żwaniec i Kamieniec, po drugiej wołosko-turecki Chocim, tak tutaj mamy polski Czorsztyn i spisko-węgierską Niedzicę, a konkretnie zamek Dunajec (Dunajecz). W obu przypadkach granicę należy uważać za znikniętą.


I tak, jak w przypadku Chocimia odrębność przynależności polityczno-kulturowej odmalowuje się w samym wyglądzie, czyli tzw. architekturze obiektu. Jest on wyraźnie - gdy się przyjrzeć - odmienny od pozostałych zamków polskich z epoki, tzn. średniowiecza przebudowanego w nowożytności (i nie mówię tu o widocznym poniżej manierystycznym domofonie).


A więc warto pamiętać, że zabytek ten nie należał do państwa polskiego, a przez gros jego istnienia władały nim rody węgierskie. Nazwisko inicjatora najpoważniejszej przebudowy - Jerzego Horvatha - oraz data - MDCI - uwidocznione są w tablicy nad bramą.


Trochę psim swędem państwo nasze zainkasowało bez mała sto lat temu kawałeczek Spisza (i Orawy po drugiej stronie Tatr, chyba dla równowagi) wraz z pięknym zamkiem niedzickim.

Niemal zawsze przy okazji opisywania tego regionu i tamtych czasów wspomina się, że w dobrach zamkowych do lat 30. XX wieku przetrwała szczątkowa forma pańszczyzny, tzw. żelarka (zniesiona ustawą sejmową).


O samym polskim Spiszu mam zamiar spisać wpis stosowny w nieoczekiwanej przyszłości. Nie na zasadzie wypisu z W-pedii, a raczej w formie wypracowania „Spisz i ja”.

Na dobranoc panorama Pienin z zamkiem Dunajecz oraz i z jakimś zgubionym kapciem:


Dobranoc.




3 kwietnia 2017

W obcym mieście

Gdy się znajdziesz w obcym mieście, czujesz się jak we śnie. Na czym to polega? Już mówię, kolego. Na pewnej dozie dezorientacji wynikającej z sytuacji braku rozeznania, co jest za rogiem. Na zaskoczeniach w skali perspektywy, jak i detalu. W swoim mieście schodzonym do imentu takie niespodzianki raczej nie czyhają.

Obce miasto - w tym konkretnym przypadku - oferuje swoiste formy właściwe sobie.


Ale przecież to miasto nie jest niespodziane. Jest przecież znane, choć dawno nie widziane.
Dlatego (?) nogi same prowadzą starymi ścieżkami w odwiedzane dawniej miejsca...
Nie trzeba patrzeć na mapy i plany. Wszystko od razu orientuje się w kompasie nadświadomości (w podświadomość nie wierzę). Aczkolwiek...

Z murów wyłażą jakieś lepkie kończyny...


Z drugiej strony tak samo.


Środek dnia, a wydaje się, że to gdzieś w Italii.


Kto budował to miasto?


I po co??


I czemu ktoś wystawił na dwór całkiem dobry kredens?


Atmosfera gęstnieje... Pora się zmywać. Wreszcie do własnego miasta.
Na szczęście wszystkie drogi prowadzą do Warszawy.






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...