22 kwietnia 2014

18 kwietnia 2014

W ostateczności

Wielkie dzieło (pop)kultury przełomu wieków, filmowa trylogia „Matrix”, a konkretnie jej trzecia i - co zrozumiałe - ostatnia część, anonsowana była sloganem „wszystko, co ma początek, ma też swój koniec” (sic!). Porażający banał tego sformułowania przesłania nieco zawartą w nim niezmierną głębię odwiecznych, uniwersalnych prawd o Polsce i świecie współczesnym, a mówiąc inaczej: o - nomen omen - doczesności i życiu.

O tym, że wszystko ma swój kres mówi wiele dzieł, również kultury wysokiej, powstających skroś wieków (zwłaszcza w okresach dominacji postawy emocjonalno-barokowej), jak na przykład motywy vanitas w malarstwie, czy słynne strofy „Testamentu” Villona, by wspomnieć przykłady najoczywistsze. Swój kres - o dziwo - napotkało także i poprzednie zdanie.
Istnieje atoli dzieło, przypominające o tym w szczególny, bo niezamierzony, ale przez to może w jeszcze bardziej dojmująco znaczący i przedziwnie prawdziwy sposób. Mowa tu o cyklu „Die Kunst der Fuge” Jana Sebastiana Bacha, cyklu, który koronuje i sublimuje epokę polifonii w muzyce, kończąc ją tym samym  symbolicznie wraz z całą epoką baroku w muzyce.

Z niezwykle gęstej materii muzycznej do zapamiętania dla przeciętnego zjadacza dźwięków jest właściwie niewiele ponad podstawowy temat pierwszego kontrapunktu. Dzieło jest bardziej teoretyczne, czyli do zgłębiania i studiów, niż praktyczne, czyli do grania. Na przykład - Bach nie określił na jaki instrument jest przeznaczone. Dlatego wykonywane jest na organach, klawesynie, fortepianie, albo grupowo: przez zespoły „dawne” (konsorty viol, Hesperion XX) lub „nowoczesne” (kwartet smyczkowy). Pomimo tego wszystkiego - wciąż jest „słuchalne”, chociaż znajduje się na antypodach względem rozrywkowego baroku, reprezentowanego choćby przez „Pory roku” Vivaldiego.

Sam cykl kończy się, a nie jest zakończony, i to jest właśnie ten czynnik czyniący dzieło tak wyjątkowym. Czynnik w gruncie rzeczy pozamuzyczny, obyczajowy, czy życiowy, a przecież nadający dziełu osobliwego dramatyzmu: otóż ostatnie z ogniw cyklu, fuga XIX - na dodatek! - po wprowadzeniu motywu muzycznego opartego na sekwencji nut B A C H, a więc oznaczonych literami nazwiska twórcy, urywa się „w pół zdania”, albo wręcz „w pół słowa”, wybrzmiewając krótką frazą jednego z głosów...
Kompozytor nie dokończył bowiem dzieła, gdyż w trakcie pracy nad nim - zakończył żywot.

Oto, jak śmierć wlała nieco prawdziwego życia w abstrakcyjne, matematycznnie wykoncypowane dzieło.

Nieumyślnie dramatyczny finał usłyszeć można - i zobaczyć w nutach! - w materiale dydaktycznym niezrównanego youtubera Gerubacha (opublikowanym przez innego użytkownika, który wyciął ostatnią część z całości).






7 kwietnia 2014

Łęczeszyce

Łęczeszyce. Łęczeszyce. ŁĘCZESZYCE.
Coś z cyklu nazwy dla obcokrajowców. A tak poza tym - kolejny po (staro)Lipiu zabytek sakralny Księstwa Jabłek, czyli Grójecczyzny (też niezły łamijęzyk dla wyżej wymienionych).


W gruncie rzeczy - klasztor paulinów sprowadzonych tu prosto z Jasnej Góry w XVII wieku. Atoli nastrój w upalny dzień przywodzi na myśl Włochy. Z tym że wokół zamiast winnic - sady jabłkowite.

 
Zabudowania zbudowane w wieku następnym, w późnym baroku.


Przejawem tego iluzjonistyczna malatura wnętrza.


Ale naczelny bajer zespołu czai się ukryty za kościołem, pod arkadą łącznika łączącego klasztor ze świątynią.


Jest nim taki oto rozornamentowany i nagzymsowany niczym szafa gdańska portal do części klasztornej. Z roku 1724.






5 kwietnia 2014

1 kwietnia 2014

1 kwietnia 2013

Nie z braku pomysłów na wpisy - i chociaż motywy z tamtego dnia już się wyblożyły - a w intencji ludycznej, humorystycznej i ciekawostkowej - pragnąłbym przypomnieć zeszłoroczne okoliczności pogodowe: 1 kwietnia rok temu na warszawskich Bielanach.
Na domiar wszystkiego, był to Poniedziałek Wielkanocny. Trudno to sobie dziś wyobrazić!





Z braku takich warunków śniegowych, możemy dziś jeno pozostać chwię dłużej w nastrojach brassbandowych: zapraszam w inny niż na zdjęciach zespół, utrzymany także w odmiennej kolorystyce. Ale muzyka pozostaje muzyką. Motyw bardzo zapadający w ucho ciała i ucho ducha! Czego i Państwu życzę.
Hypnotic Brass Ensemble:






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...