Łęczeszyce. Łęczeszyce. ŁĘCZESZYCE.
Coś z cyklu nazwy dla obcokrajowców. A tak poza tym - kolejny po (staro)Lipiu zabytek sakralny Księstwa Jabłek, czyli Grójecczyzny (też niezły łamijęzyk dla wyżej wymienionych).
W gruncie rzeczy - klasztor paulinów sprowadzonych tu prosto z Jasnej Góry w XVII wieku. Atoli nastrój w upalny dzień przywodzi na myśl Włochy. Z tym że wokół zamiast winnic - sady jabłkowite.
Zabudowania zbudowane w wieku następnym, w późnym baroku.
Przejawem tego iluzjonistyczna malatura wnętrza.
Ale naczelny bajer zespołu czai się ukryty za kościołem, pod arkadą łącznika łączącego klasztor ze świątynią.
Jest nim taki oto rozornamentowany i nagzymsowany niczym szafa gdańska portal do części klasztornej. Z roku 1724.
Dobra pora na wycieczkę w grójeckie sady.
OdpowiedzUsuńOd czasu letniej wycieczki do Mariańskiego Porzecza kilka lat temu wciąż chodzi mi po głowie myśl o wycieczce w podobny rejon w porze kwitnienia sadów – dotąd nie udało się tego zrealizować, a właściwie raz się udało, lecz okazało się, że sady już przekwitły.
dobra pora, fakt. konkretnie był to 3 V, sady w pełnym rozkwicie.
Usuńtylko, wiesz, dzisiejsze sady, przemysłowo uprawiane, to nie to samo, co sady dawne, z rozłożystymi drzewami z pobielonymi pniami pośród zielonej trawy...
ale co kwiecie, to kwiecie.
"Coś z cyklu nazwy dla obcokrajowców." - skręci pan za Szczebrzeszynem...
OdpowiedzUsuńba, do Łęczeszyc można dostać się od Warszawy przez Jazgarzewszczyznę. ;-)
UsuńO, wreszcie miejsce, w którym byłem i to niedawno. Też z ostrym słońcem, a nawet ostrzejszym bo wczesnowiosennym a nie trzeciomajowym. Tyle, że wszystko było zasadniczo zamknięte i tylko zewnętrze dało się spokojnie oblukać, tudzież zapuścić do wnętrza oko żurawiowe (ale wstęp bron).
OdpowiedzUsuńjak to: wreszcie? a Wąchock, Bydgoszcz, Łęczyca?... no fakt, z Bydgoszczy ani z Łęczycy żadnych wpisów żem nie robił, jeszcze.
Usuńw Łęczeszycach też wnętrze zdejmowałem przez szybkę, bo zamknięte. i nie tak, jak w poprzednim kościele, w który wszedłem przez otwartą zakrystię. ale za to tak, jak i tam - zupełnie bezludnie i pusto, kompletna siesta, a więc przez to równie śródziemnomorsko, co za sprawą pogody i architektury ;-)
O to, to - u mnie co prawda było wczesnowiosennie, ale całkiem ciepło i bardzo słonecznie - klimat jak ze spaghetti-westernów. Brakowało tylko tych słynnych krzaczastych kulek, przewiewanych przez wiater.
Usuńa t a k nie było czasem?
Usuń;-)
Całkiem blisko ta Jazgarzewszczyzna (musiałam na głos przeczytać nazwę, bo wzrokowo ciężko było), a nie wiedziałam o niej;)
OdpowiedzUsuńa, bo było poniekąd tutaj i o Jazgarzewszczyźnie a propos kościoła w Jazgarzewie, ale już jakiś czas temu.
Usuńhttp://sadrzeczy.blogspot.com/2012/06/koscio-w-jazgarzewie.html
"Bardzo się cieszę, że przypielgrzymowaliście do Łęczeszyc. Szczęść Boże."
OdpowiedzUsuń- przemiły przeor przemówił do przybyłych pielgrzymów. ":-)
UsuńPo czym wszedłszy do przedsionka rzekł do przeoryszy: "Żałuj za swe grzechy grzesznico", ona zaś odrzekła urzeczona: "Niechże się stanie żal za grzechy nasze".
Usuńpo czym grzmiał w mszy: "ugrzęźliśmy w trzęsawisku przemocy! wykorzeńmy grzeszne przyzwyczajenia!"
UsuńW trzeciej ławce rzeźnik Grzegorz oblizał lubieżnie spierzchnięte usta zerkając spode łba na swą małżonkę, przeżywającą jeszcze katusze wczorajszego batożenia - trzydzieści trzy przyłożenia między żebra za wyjście za drzwi kuchni o trzydzieści trzy minuty wcześniej wobec założeń mężula.
OdpowiedzUsuń!...
Usuńbył to przysłowiowy strzał w trzynastkę.
przystąpienie rzeźnika Grzegorza do bierzmowania przyniosło nadzieję polepszenia położenia żony. przyjaciele przewidujący je przekombinowali: przygłup przezornie przemilczał swe przestępstwa popełniane na małżonce. ona przecież za nimi przepadała...
Te drzwi na ostatnim zdjęciu są fantastyczne. Nic, tylko je obfotografowywać ;) na wszystkie strony, przy różnym świetle ;) itp.
OdpowiedzUsuńO.
no, nie ukrywam, żrobiłżem ich kilka, choć akurat z różnym oświetleniem to tam raczej bywa różnie.
Usuń