24 lipca 2015

Kanion Kaczyński

Zastanawiam się od pewnego czasu, czy zwykły obywatel RP może dostać się dziś na Krym. A także, czy funkcjonuje wjazd od strony lądu, czyli Ukrainy. Niby można by się tego dowiedzieć. Tylko do jakiej ambasady dzwonić? Ba.

Chciałoby się bowiem jeszcze kiedyś trafić do tej niezwykłej krainy. Piękny kraj, mili ludzie, cudowna przyroda, szacowne zabytki... Tymczasem jednak pozostaje spozieranie na obrazki sprzed dwóch bez mała lat.

Na przykład: kanion rzeczki Kaczy w okolicach Bakczysaraju.







A propos - zamieszczane tu już zdjęcie z drogi między wsiami Piereduszczelne a Maszyne, wiodącej do skalnego monastyru Kaczy Kalon, uzyskało honorowe wyróżnienie w periodyku „Twoje podrurze”.
Uzazadnienie: klarowna kompozycja, wyjątkowe zestawienie dynamicznych rytmów w obrębie kadru.

















13 lipca 2015

Pozostałości świętego Mikołaja

Ech, Wojsko Polskie w pogoni za uchodzącymi w 1920 roku bolszewikami zajęło tereny, gdzie tkwi stara twierdza-miasto, Kamieniec Podolski. Wskutek pokoju ryskiego, cofnęło się jednak za Zbrucz, oddając to niezwykłe miejsce władzy radzieckiej. Błąd. Nie tylko ze względu na byt szarych mieszkańców miasta, ale i niezaistniałą możliwość nacieszenia się przez naszych przodków tym wyjątkowym kompleksem zabytkowo-przyrodniczym w tzw. dwudziestoleciu międzywojennym. Także główna ormiańska świątynia miasta pw świętego Mikołaja być może dotrwałaby do naszych czasów. A tak, możemy podziwiać, jak piękne ruiny pozostawiła radziecka gospodarka nieruchomościami.

Erygowany w XIV wieku, wymurowany w XVI, przebudowany w XVIII, rozebrany w XX (lata 30.).
Ocalało kryte kratą przezrocze portyku oraz wyniosła wieża. Tudzież elementy lapidarne.










Ostatnio, za sprawą wydanego niedawno i nieopodal przez Arkady „Leksykonu zabytków architektury Kresów południowo-wschodnich”, doznałem lekkiego déjà-vu. Szkoda, że nie można było mieć tego tomu pod pachą wędrując przez Ukrainę dwa lata temu!






4 lipca 2015

Fandango

Podczas gdy z wielką gorliwością zajmowano się wyporządzeniem naszego mieszkania, ojciec odebrał list, który przepełnił go radością. W liście tym marszałek, książę de Tavannes, prosił go o sąd w pewnej sprawie honorowej, która całemu trybunałowi wydala się nader trudna do rozstrzygnięcia. Ojciec z taką radością przyjął ten dowód szczególniejszej łaski, że postanowił wyprawić z tego powodu wielki bal dla sąsiadów. Ale ponieważ nie mieliśmy żadnych sąsiadów, bal przeto skończył się na fandango, wykonanym przez mego fechtmistrza i senorę Fraskę, pierwszą garderobianą mojej matki.

Wprawdzie działo się to akurat w przeciekającym od deszczu „zamku przodków” narratora-bohatera w Bouillon, ale...
W ostatnim czasie, pod względem pogody, Warszawa i okolice wreszcie zaczęły przypominać odrobinę Andaluzję, co przepełnia mnie radością. Żeby więc podtrzymać odrobinę andaluzyjski nastrój, dodajmyż sobie stosowną ilustrację muzyczną. Tak - fandango. Jednocześnie będzie to kolejne ogniwo cyklu pt. „wybitne (tj. chwytliwe) dzieła klawesynowe”.

Dzieło padre Antonia Solera poznałem najpierw w historycznym co nieco wykonaniu Igora Kipnisa (płyta Spanish Harpsichord), potem zaś sprawiłem sobie nowe, lśniące wykonanie Andreasa Steiera na poświęconej gatunkowi płycie Variaciones del Fandango Español. Cóż, wolę to pierwsze. Nie dlatego, że je jako pierwsze usłyszałem, bardziej podoba mi się prowadzenie tempa - od tego początkowego „wtoczenia się na górkę” począwszy. Ale nie znalazłem go w YT. Staier też daje radę. Con fuego!


Także reszta recitalu Steiera, aż po grane na dwa klawesyny plus kastaniety Fandango Boccheriniego, jest tak zacna, że całość wkładam do koszyka stu płyt.


86. Andreas Steier - Variaciones del Fandango Español  1999





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...