27 września 2016

Sezon w pełni

Ponieważ mię wytknięto w poprzednim odcinku, że jednak nie sezon na te... bulwiaste itd., dziś wpis w pełni pełniosezonowy. Pomologiczny, sadystyczny. I smaczny.






Na zdrowie.





19 września 2016

Koneser


ksiądz Stanisław Staszic (1755-1826)





13 września 2016

Sprawozdanie ze spotkania w Białymstoku

Subject: Sprawozdanie ze spotkania w Białymstoku
From: er...@polbox.com
Date: Wed, 04 Nov 1998 01:26:36 +0100
X-Mailer: Windows Eudora Light Version 3.0.1 (32)

Ależ oni tu mają wielkie głowy! Patrzą na mnie już gdy wchodzę po schodach, bo drzwi są otwarte. Czuję w ich spojrzeniu wrogość pomieszaną z lękiem. Wydaje im się, że mogę zdradzić, zakpić. Przyjmuję więc obojętny rzekomo wyraz twarzy. Zbliżam się śmiało i wchodzę. Boże, co za brud! W oczy świeci goła żarówka, wypalająca okrągła dziurę w mózgu. Na ścianach czarno od pajęczyny. Nagle otwiera się otwór w podłodze - wychodzi z niego ciemność, gęsta i słodka jak miód. Podają mi kubek z czymś gorącym, wypij, mówią. Odwracam się plecami do ściany, żeby nic nie mogło mi zagrozić od tylu. Mimochodem czytam strasznie stare napisy ołówkiem. Omijam je myślą, która lecąc łukiem trafia jednego w skroń. Początkowo nie wie, czy ukryć ten fakt; powoli skrapla powietrze oddechem, mierząc czerwonym okiem w moją stronę. Inny też zwraca się ku mnie, oświetlając wyblakłe kąty pomieszczenia czarnym światłem z nosa, jakby mógł w ten sposób zamaskować całą swoją poszarpaną przeszłość. Nie widzę jeszcze w tym nic niepokojącego, gorsza jest ta starucha, która piłuje moją jaźń swoim nieustannym, piskliwym zawodzeniem. Atmosfera się zagęszcza, jak w barze pokutnym, gdzie piją zbrodniarze zawsze gotowi zadać podstępny cios. Zielony nalot na szybach prawie nie przepuszcza światła dnia, gdy na zewnątrz chłód poranka swoim ofiarom, spieszącym do pracy robotnikom, wyżera oczy, dając w zamian dwa rzeczne kamienie. Tu zaś rozbrzmiewa wszędzie wokół niemy, bałwochwalczy hymn na cześć korozji ludzkich sumień. Wiem już, że on dodaje im sil. Słychać nienawiść w tętnie ich krwi, która mknie wewnątrz tajemniczych mikrokosmosów na przekór rozsądkowi. Spotykam się oko w oko z ostatnim momentem, kiedy mogę jeszcze podjąć jakąkolwiek decyzję samodzielnie. Biorę w myśli rozpęd, zły los ociera się o mnie, jak ogromny sum, żyjący na dnie głębokiego jeziora. Potężnym susem przesadzam ich wstydliwe domeny i torowisko, i wskakuję do pociągu.





9 września 2016

Paradoks czasoprzestrzenno-obuwniczy.

Nierozwiązywalnym paradoksem czasoprzestrzennym jest to na przykład, że jeśli się wchodzi do łóżka zostawiając przed nim kapcie (czy tam inne obuwie), to potem, wstając, zastaje się je skierowane w inną stronę, niż by się chciało. Żeby je wzuć, należy dokonać obrotu ciałem. To budzi uzasadniony żal i rodzi frustrację dnia codziennego.

No, wystarczy o tym. Już niebawem, na złamach niniejszego blogu
Podróż do jądra Polski.





3 września 2016

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...