Nie chodzi o Zamość street fashion ze szczególnym naciskiem na spodnie, ani tym bardziej o wgląd w garderobę przedstawicieli magnackiego rodu, ni o katalog lokalnych stron internetowych, lecz – jak widać poniżej – o oprawy wejść do przyrynkowych kamienic miasta Zamościa.
Nie tylko bowiem na stare nagrobki kieruję ciekawe oko – i szkiełko – ale również takie elementy dawnego wystroju wprawiają mnie w należytą ekscytację. Im bardziej renesansowe, tym lżej i śpiewniej na duszy.
Dlatego więc korzystając z okazji obleciałem w kółko główny plac renesansowego miasta – cały w arkadach! – uwieczniając na matrycy najciekawsze okazy.
Zamość, jak powszechnie wiadomo, założył „na surowym korzeniu”, czyli w pustce, nietuzinkowy kanclerz-karierowicz w roku 1580. Plany idealnego miasta-rezydencji-fortecy w jednym sporządził Bernardo Morando. I chociaż budowniczy zszedł z parkietu w roku 1600, a Zamoyski pięć lat po nim, to realizacja zamierzeń była kontynuowana zgodnie z założeniem, a realizacja założenia zgodnie z zamierzeniami.
Dotyczy to również kamienic przyrynkowych, których podstawowa typologia została opracowana przez Moranda jeszcze za życia (sic!), jak samo miasto, na bazie teoretycznych rozpraw architektonicznych włoskich teoretyków architektury oraz praktycznych rozwiązań z miast włoskich znanych zarówno projektantowi, jak i inwestorowi (Padwa i Bolonia). Kamienice te powstawały w ciągu całego XVII wieku, mając „wspólny mianownik”: gabaryty i wspomniane arkadowe podcienia. Z podcieni wchodziło się do domów i sklepów właśnie przez w różny sposób ornamentowane portale.
Proszę sobie pokontemplować troszeczkę – przymkając litościwie oko na jeżące się wszędzie antyguanokolce – te kamienne detale, a może życie stanie się na chwilę bardziej harmonijne.