Wprawdzie działo się to akurat w przeciekającym od deszczu „zamku przodków” narratora-bohatera w Bouillon, ale...
W ostatnim czasie, pod względem pogody, Warszawa i okolice wreszcie zaczęły przypominać odrobinę Andaluzję, co przepełnia mnie radością. Żeby więc podtrzymać odrobinę andaluzyjski nastrój, dodajmyż sobie stosowną ilustrację muzyczną. Tak - fandango. Jednocześnie będzie to kolejne ogniwo cyklu pt. „wybitne (tj. chwytliwe) dzieła klawesynowe”.
Dzieło padre Antonia Solera poznałem najpierw w historycznym co nieco wykonaniu Igora Kipnisa (płyta Spanish Harpsichord), potem zaś sprawiłem sobie nowe, lśniące wykonanie Andreasa Steiera na poświęconej gatunkowi płycie Variaciones del Fandango Español. Cóż, wolę to pierwsze. Nie dlatego, że je jako pierwsze usłyszałem, bardziej podoba mi się prowadzenie tempa - od tego początkowego „wtoczenia się na górkę” począwszy. Ale nie znalazłem go w YT. Staier też daje radę. Con fuego!
Także reszta recitalu Steiera, aż po grane na dwa klawesyny plus kastaniety Fandango Boccheriniego, jest tak zacna, że całość wkładam do koszyka stu płyt.
86. Andreas Steier - Variaciones del Fandango Español 1999
Jeszcze chwila i za Twoja przyczyna, stane sie milosniczka klawesynowych brzmien:)
OdpowiedzUsuńA poki co, zachwycam sie nieustannie zimowo-sepiowymi pejzazami stolicy, wybacz, do Andaluzji mnie nie ciagnie...
brzmienia klawesynowe z całą pokorą na to zasługują!
Usuńpejzaże stolicy - tak, ale to makieta. mury sztuczne, śnieg z maszyny...
Jajako człek prosty o klawymsynie owszę słyszałem to i owo, i szacunek dla biegłości muzycznej artystów posiadam... niestety, nie rusza mię to nic a nic, więc idę poheadbangować ;-)
OdpowiedzUsuńchyba się domyślam, co czujesz:
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=MTYzgzcMb7M
ohnonononono! wiem, jak to smakuje, nie pluję tym, ale też nie upajam ;-)
UsuńKlawesyn cacy jest. A swoją drogą to był w latach 60/70 całkiem przyjemny zespół o nazwie Fandango.
OdpowiedzUsuńi płyta ZZ Top (1975), i film z pamiętną sceną plecaka brudnej bielizny zamiast spadochronu...
UsuńMnie się głównie kojarzy z klasycznym "Scaramouche, Scaramouche, will you do the Fandango" ;-)
Usuńracja. :-) i jeszcze - równie klasyczne, choć może ciut mniej znane - "We skipped the light fandango..."
UsuńZnane, znane. Nie wiem tylko po co po latach panowie dopisali jeszcze jedną zwrotkę.
Usuńtak? dla pieniędzy.
UsuńPłacili od wiersza?
Usuńod piosenki :-) a wiadomo, że najlepiej sprzedać piosenkę, którą wszyscy dobrze znają, ale jest nowa i premierowa.
UsuńO, to bardzo ładne.
OdpowiedzUsuń..co napisałem w trakcie słuchania, odświeżyło stronę i muzyczka dawaj nazad.
Usuńi jeszcze raz (01:51 - 01:54)?
Usuńobiecuję, że następne będzie jeszcze piękniejsze.
Piękne!
OdpowiedzUsuńPrzypomniał mi się inny wątek muzyczny z wiadomej księgi:
"Nie, biedne moje dziecię, nie będziesz tak nieszczęśliwy, jak twój ojciec; przysięgam na święte Imię Boga, że nigdy nie każę uczyć cię matematyki, natomiast wyćwiczysz się w sarabandzie, baletach Ludwika XIX i wszystkich niedorzecznościach i zuchwalstwach, o jakich gdziekolwiek usłyszę."
Spośród przeróżnych wykonań sarabandy, porzuciwszy te wielkich mistrzów (i przemierzywszy wiele mórz ;) wybieram dla ilustracji tę oto mistrza Charlesa Dieuparta, mniej może dla samej muzyki a bardziej dla:
https://www.youtube.com/watch?v=qr4hBJ_cCvg
pozostaję etc., etc.
;)
:-)dzięki.
Usuń"Ucz się sarabandy, mój synu!" - zrobiliśmy powiedzonkiem domowym.