Tak. Tytuł wpisu jest zastępczy. Nie mogłem wymyślić innego.
Intuicja mnie nie myliła, gdy w lutym wieszczyłem w blogu, że rok 2013 ma się ku końcowi. Proszę, mam dowód na piśmie. I kto miał rację?
Ludność zaczyna się szykować na bale, party* i imprezy z okazji zmiany daty. A to wcale nie jest śmieszne. Dopiero co uświadomiłem sobie, że to, do kroćset, już druga dekada XXI wieku! Jakoś do tej pory nie zauważyłem. Rok 2011 mnie nie zastanowił w tę stronę. A teraz już blisko jej połowa. Czy się różni, ta dekada, od poprzedniej? Chyba trudno to określić, przynajmniej teraz. A przecież dość wyraźnie różniły się od siebie lata 60. od 50., 80. od 70. itd. Nawet 90. - szalone! Od... zerowych? dwutysięcznych?
Może nastąpił jednak koniec historii? Cha, cha. Wcale nie. Jeszcze się o tym przekonamy. Jeszcze pojeździmy dupskiem po nieheblowanej desce dziejów.
Tymczasem więc najlepiej oddać się orgii rozpusty i pijaństwa, jak stwory wypełniające tympanon pałacu w Otwocku Wielkim. Czego i Wam życzę.
No i znowu powstał wpis okolicznościowy, jak na jakimś najgorszym fejsbrzuchu.
A skoro już taki jest, to jeszcze dodam, że uroniłem łezkę po Kilarze. Bo to wielki był artysta.
*) polska liczba mnoga od słowa „party”
Wesołego roku.
OdpowiedzUsuńKilara mało słuchałem, ale stworzyć w XXI wieku poloneza, który w świadomości narodu i częstości wykonań na weselach, studniówkach itp. wyprzedzi wszystkie wcześniejsze - jest to osiągnięcie.
Też mi szkoda Kilara - wielkim kompozytorem był, i fajnie że dożył zacnego wieku. Oby nam się tyle żyło!
Usuństworzył go w XX. może podział na dekady już zaczął mi się zacierać, ale na stulecia jeszcze nie. ;-)
Usuńno to sto lat.