Założony został przez księcia kijowskiego, Izjasława (po ukraińsku miasto tak właśnie się nazywa) w XII wieku. Potem stał się, jak to się mówi, gniazdem książąt Zasławskich. Zdumiewać może, jak gęsto na naszej trasie od siedzib wielkiej arystokracji polsko-rusko-litewskiej. To już piąta po Ołyce, Klewaniu, Ostrogu i Sławucie, a wszak ominęliśmy Czartorysk, Czetwertnię Czetwertyńskich i Korzec książąt Koreckich. I nie ostatnie to takie miejsce!... Niesamowite.
Mniej tam jednak było w dawnych czasach drobniejszej szlachty, niż na przykład na takim Mazowszu. Za to pełno Rurykowiczów i Giedyminowiczów.
Zasławscy wywodzili się z tego samego pnia rodowego, prawdopodobnie od Ruryka pochodzącego, co Ostrogscy. Po wygaśnięciu tego ostatniego rodu, odziedziczyli ich włości i majętności, i zaczęli używać nazwiska podwójnego Zasławscy-Ostrogscy. Rychło jednak też wymarli. Sic transit gloria mundi.
Przedostatnim z Zasławskich-Ostrogskich był książę Władysław Dominik, uwieczniony w „Trylogii” Sienkiewicza i niezbyt pochlebnej sobie legendzie, jako pierwszy z niefortunnych regimentarzy roku 1648: „Pierzyny” - „Łaciny” - „Dzieciny”. Że niby był gnuśny. A to ponoć nie do końca prawda. Dwaj pozostali to „uczony” Mikołaj Ostroróg i „niedorosły” (w rzeczywistości: 28 lat!) Aleksander Koniecpolski.
Faktem jest, że dostali bęcki od Chmielnickiego, zwłaszcza pod Piławcami. Ale tam główną winę poniósł późniejszy szwedzki kolaborant, Hieronim Radziejowski, który pierwszy podał tyły, zanim w ogóle doszło do bitwy. Wojsko - a zwłaszcza pospolite ruszenie - na wieść o zniknięciu wodzów spanikowało, zostawiając swe wozy, tabory i armaty łupem Kozaków, których wcześniej zapowiadało „poskromić batami”...
Dość powiedzieć, że postać księcia - bez wnikania w trudne do wyceny oceny i bilanse jej działalności - jest w pewnym sensie dla mnie uosobieniem ostatniej potęgi Rzeczypospolitej Obojga Narodów, ostatniego etapu jej Złotego Wieku (zwanego czasem Srebrnym), czyli pierwszej połowy XVII wieku. Były to ostatki renesansu, dawnej chwały i wielkości państwa, tak w dziedzinie polityki, jak kultury.
Jeśli chodzi o to drugie zagadnienie - oprócz pozostałości stylowych epoki renesansu w architekturze (i rzeźbie, także sepulkralnej) - wymownym symbolem pełnego uczestnictwa w kulturze europejskiej na równych prawach jest postać i twórczość Adama Jarzębskiego, pochodzącego z mieszczaństwa muzyka i kompozytora (oraz pierwszego przewodnika po Warszawie!). Ale to temat na osobny wpis z nalepką „muzyka”, który jakBógda niechybnie tu kiedyś wysmażę.
Wracając do przedostatniego kniazia Zasławskiego-Ostrogskiego, to rzec trza, iż niezwykłym przejawem europejskości pełną gębą czasów dwóch pierwszych Wazów, jest jego portret z lat młodzieńczych, obecnie w kolekcji muzeum pałacu w Wilanowie. A ściślej mówiąc, jego niezwykle bogaty, wspaniale oddany na obrazie strój! Chociaż rzeczywiście sam model wygląda, jakby przejawiał zamiłowanie do pierzyny, a jeszcze większe do wołowiny, wieprzowiny, cielęciny itd.
(fragmenty stroju ze strony muzeum wilanowskiego).
Znów poniósł mnie rumak dygresji tak zwanego tła historycznego. Pora rozejrzeć się po Zasławiu, gdzie - jak wspominałem - znaleźliśmy się bez przewodnika, mapy ani internetu. Zwiedzamy więc na czuja i miejskie „visty”.
Pierwszym widokiem, który przykuwa uwagę, jest słusznych rozmiarów ruina, czyli tzw. ex-cathedra.
Jest to pozostałość parafialnego kościoła staromiejskiego pod wezwaniem świętego Jana.
Fasada świadczy, jak stara to budowla. Co najmniej wczesnobarokowa, jeśli nie rene(...)
...lub wręcz partiami gotyckawa, wnosząc z kształtu niektórych łuków.
Cóż, świątynia nie miała tyle szczęścia, co jej koleżanka ołycka, która mimo zaawansowanego obszarpania trwa i działa. Tutaj pochowani byli książęta Zasławscy oraz dziedziczący po nich Sanguszkowie. Nie sądzę, żeby coś zostało z tego asortymentu.
Nawet Natasza Szuhaj podpisała się już przeszło 20 lat temu...
Gdy wyjdzie się na ulicę i obróci od resztek kościoła, ujrzeć można następny zagadkowy obiekt-zabytek...
Co to może być? Zamek? Kościół? Krzyży na zwieńczeniach brak...
Jednak obiekt sakralny - kolejna dzwonnica arkadowa, tym razem skromnie na dwa łuki.
Ale zabudowania za nią - z pewnością klasztorne - przepiękne! Toż to ukochany renesans, chociaż po kądzieli... to znaczy, przepraszam, chociaż późny.
Ale wejść nie można. I te druty... Jegomość widoczny na zdjęciu wyżej poinformował nas, że wejście jest z bocznej ulicy.
Ba, wejście jest, ale wyjść trudniej: okazuje się bowiem, że to dzisiaj gigantyczne więzienie. Dawny klasztor bernardynów z dawnym kościołem świętego Michała zajmuje niewielką część kompleksu penitencjarnego.
Zwiedzanie jest więc niemożliwe. Przynajmniej dla uczciwych obywateli. Nasza miłość do zabytków architektury nie sięga tak daleko, by popełnić w Zasławiu jakąś zbrodnię, i dzięki temu mieć szansę na bliższe oględziny poklasztornych zabudowań. Bo co, jeśli trafiłoby się do innego zakładu?
Pociechą jest przynajmniej, że piękne te budynki wyglądają na w miarę dobrze zachowane i utrzymane. Nie to, co zasławska fara...
Wysoki brzeg staromiejski z byłym klasztorem malowniczo maluje się nad rozlewiskami Horynia.
Zachęcam do spojrzenia na powiększenie poklikowe zdjęć, które umknąć mogą w tłumie innych niniejszego wpisu.
Po drugiej stronie rzeki uświadczyć możemy
Mało brakowało, żebyśmy sprzed kościoła nie zrobili paru kroków dalej i nie spojrzeli w drugą stronę, to jest w prawo. Ponieważ jednak to uczyniliśmy, naszym oszołomionym oczom ukazał się oszałamiający widok.
Kolejne pozostałości, tym razem - olbrzymiego założenia pałacowego.
Jak się okazuje, osiemnastowieczna siedziba Sanguszków, wzniesiona na miejscu dawnego zamku nad Horyniem, została przez nich przekazana rządowi carskiemu już w 1870 roku z przeznaczeniem na koszary.
Dziś w - imponującej - ruinie, jak można podejrzewać, wyniku rządów radjanskich.
Dla zobrazowania rozmiarów pałacowiska (jeśli zamczysko to ruina zamku, pałacowisko -pałaczysko? - byłoby więc ruiną pałacu, nieprawdaż?), skleciłem na chybcika klejem PS panoramę:
Na koniec, coś z obowiązkowego wątku przyrodniczo-krajoznawczego. Na błoniu okołowięziennym wypasa się taka oto malownicza koza:
Jak śpiewał Bogusław Mec - jej portret:
A tu zaciekawione bydlę przygląda się poczynaniom człowieka, który zafascynowany pięknem poklasztornych obiektów drapie się na drzewo dla lepszych widoków i zdjęć. Jest nim Wasz autor, który, korzystając z okazji, pozdrawia czytelników tego odcinka i dziękuje za łaskawą uwagę.
Post scriptum tradycyjne z archiwów i bibliotek! W listach z epoki zachowało się następujące świadectwo:
W miłostek sferze książę, pan z Zasławia,
dziwne zwyczaje zwykł nieraz przejawiać:
Gdy schadzkę dama z nim umówiła,
to delegację do niej wysyłał.
D o l c e f a r n i e n t e sam się zaś napawał.
Widocznie kozia miłość do zabytków też nie sięga tak daleko, i woli sobie żyć spokojnie w strefie okołowięziennej (aczkolwiek w pobliżu, żeby stale mieć więzienie na oku).
OdpowiedzUsuńtak. z pewnością żyje na pełnym luzie.
Usuńmyślisz, że też kocha zabytki? :-)
No niewąska ruina.
OdpowiedzUsuńLiczba dużych kościołów świadczy o bogactwie fundatorów.
Jednym słowem, cenny wpis pouczający o rozmiarach ruiny.
Na warszawskim marginesie: powiedziała mi W-dia, że z Zasławia pochodził architekt Karol Jankowski, połowa tandemu Jankowski-Lilpop i w tym charakterze półtwórca m.in. gmachów nazaretanek przy czerniakowskiej, przedmiotu mego głębokiego zachwytu.
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/f/fd/Karol_Jankowski_gr%C3%B3b.JPG
no tak, ale czy jest wobec tego zasławczykiem, czy warszawiakiem?
Usuńnagrobek zgrabny.
tandem twórczy Lilpop-Jankowski też wysko cenię, dość rzec, że już dwa jego obiekty tu wyblożyłem, chociaż sprzed okresu szaroceglanego. ale i sunie z wolna trzeci.
Jej, ta panoramka daje pojęcie o wielkości inwestycji. Aż żal.
OdpowiedzUsuńz tym, że są to dwa skrzydła pod kątem prostym, co nie do końca jest oczywiste zezdjęcia ;-)
Usuńtu jest wygląd oryginalny utrwalony przez Napoleona.
UsuńOrdę.
Ależ potęga mimo zapuszczenia! Widać zresztą, że sowiecka tradycja zamieniania pałaców w więzienia i kościołów w magazyny ma się jak najlepiej. Ech...
OdpowiedzUsuńw starym kościele zasławskim magazynowany jest jeno gruz (i trochę śmiecia)...
UsuńAle więzienie jest w byłym klasztorze. A to tradycja nie tylko sowiecka, także np. C-K. (vide ZK w Nowym Wiśniczu),
OdpowiedzUsuńo, to właśnie chciałem rzec na uwagę IamIa. w ogóle, to po prostu zaborcza praktyka - prusacy, jak austriacy (nie do końca C-K to tradycja bo z oświeceniowych czasów józefińskich, potem Franz Joseph był très catholique) i rosjanie sekularyzowali jak najęci i często więzienia urządzali w zsekularyzowanych klasztorach. np. jeszcze w Łęczycy.
Usuńcóż... Rzeczpospolita przedrozbiorowa była państwem nie dość, że "bez stosów", to jeszcze "bez więzień" (cudzysłów nie bez przyczyny) i bez policji (bez cudzysłowu).
Żeby nie szukać daleko u innych cesarzy - więzienie w byłym klasztorze karmelitów na Lesznie.
UsuńW sumie klasztor to też forma więzienia, może tylko przymus innego rodzaju ;)
Usuńbywali i pustelnicy, co się dawali (kazali) zamurować, i tylko przez dziurkę żarli.
Usuńale fakt - dobrowolnie, co więćej chcieli się przez to wyzwolić z więzienia świata. ;-)
Klasztor, więzienie, oddział zamknięty - wszystko dla ludzi można powiedzieć ;)
Usuńpraca, społeczeństwo, rodzina...
Usuń;-)
Będąc w Zasławiu trzeba było zajrzeć na stary, katolicki cmentarz (przy ulicy Kozackiej), pracujemy na nim już trzeci rok.
OdpowiedzUsuńnie omieszkałbym, gdybym wiedział o jego istnieniu.
Usuńale nie można zobaczyć wszystkiego naraz...