Cały ten biznes z jesienią, zmianą czasu na krótszy od najdłuższego, zimnem i ciemnem, ma tę zaletę, że nie jest problemem wstać o świcie. To świt ma problem ze wstaniem. I nietrudno go zaskoczyć i obejrzeć od właściwej strony (a nie, jak to się zdarza latem, odwrotnie - zostać przez świt zaskoczonym i widzieć go od drugiej strony, to znaczy, od strony wieczoru).
Wszystko ma zady i walety. Ja tylko nie lubię tego, że gdy wychodzę z pracy, jest ciemno. Ale z drugiej strony łatwiej bajnajty cykać...
OdpowiedzUsuńniby łatwiej, bo prędzej, ale trudniej, bo zimniej.
OdpowiedzUsuńJa niestety im jestem starszy, tym mniej lubię późną jesień i zimę w mieście. Babie lato i to poza miastem jest super - jak się obrobię, to też kiedyś wrzucę, bo ma swój urok, mimo żem na przyrodę nieczuły wielce.
OdpowiedzUsuńteż obserwowuję taką obserwację.
OdpowiedzUsuńmogą mędrcy mówić długo, że zima jest piękna, a ja będę kiwał głową. lecz gdym ostatnio natknął się na zdjęcie z miejsca jeszcze niedawno mięniącego się odcieniami zieleni, na którym (zdjęciu) widniały luźne placki śniegu i jakieś chorobliwe mgiełki, to mi się aż brrrrrrr zrobiło.