11 września 2012

Sanatorium w Rudce

Niesłychane! Dziś odcinek drugi do odcinka, który był pierwszy - jednym słowem: za ciosem, oto Rudka.

Tramwaj, o którym zeznałem poprzednio, wagonik od konia ciągniony, dowozi, jak się rzekło, od okolic stacji kolei dorosłej w Mrozach do sanatorium pośród lasu. A właściwie, nie tylko sanatorium ale i szpitala, a tak w ogóle: Samodzielnego Specjalistycznego Zespołu Zakładów Opieki Zdrowotnej w Rudce.
Który to Samodzielny Zespół mieści się w gmachu, również jak się rzekło, zbudowanym sto z górą lat temu.

Gmach (zbudowany sto z górą lat temu) został zbudowany (sto lat temu z górą) przez znanych warszawskich budowniczych: Franciszka Lilpopa i  Karola Jankowskiego w stylu wczesnomodernistyczno-neobarokowym. A tak naprawdę, budowali robotnicy i koń, który woził materiały. Gmach (zbudowany z górą sto lat temu) wygląta natomiast tak:


Widoczny powyżej dąb w miłosnym uścisku z bluszczem pospolitym jest z pewnością modnym modernistycznym symbolem miłości i śmierci, życia i śmierci, życia i miłości, trwania, przemijania, trwania i przemijania, oraz relacji typu hassliebe między kobietą a mężczyzną. A koń ich woził.

Poniżej widoczna interesująca wieżyczka - czyżby wieża ciśnień, pardon, wieżyczka ciśnionek?


Tak wygląda reprezentacyjna fasada budynku, schowana z tyłu. Trzeba obejść obiekt dookoła albo przebyć go wskroś wewnątrz i obrócić się o 540 stopni, żeby ją zobaczyć.


W dwie strony w bok od owego paradnego wejścia, a raczej wyjścia - w lewo i w prawo - biegną drewniane hale-leżalnie. Obecnie w remoncie, gdyż nadgryzł je ząb czasu, atakujący zazwyczaj najpierw słabszych, czyli drewno (i ludzi).


Wewnątrz nie zachowało się zbyt wiele z oryginalnego wystroju. Na pociechę, możemy przyuważyć taki secesyjny artefakt, jak tablica poświęcona pełnej poświęcenia dyrektorowej:


Oraz słodkie modernistyczne malowidło o treści religijnej. Według słów miejscowego spontanicznego kuracjusza-cicerone: autorstwa malarza Rostworowskiego. Ale ten zmarł w 1888, więc to chyba nie jego?


Gdyby wnętrza miały więcej tego typu elementów, byłoby bardziej stylowo i klimatycznie.
I kto wie? Może Has tutaj nakręciłby swoje "Sanatorium pod Klepsydrą"...





25 komentarzy:

  1. To mnie się książka Grzesiuka przypomniała - Na marginesie życia.
    O gruźlikach to była też Czarodziejska Góra pana Manna Tomasza.
    Ale żem się erudycjom:) popisała.
    Poważnie odnosząc się - okolica dla celów zdrowotnych wspaniała. I skuszona jestem całkowicie - szczególnie na przejażdżkę konną.
    Once again - dziękuję !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Grzesiuka chętnie przeczytam, znam tylko "Boso ale w ostrogach". no i to co na płytach ;-)

    co do atrakcji okołorudkowych, lojalnie ostrzegam: są w skali mikro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skala mikro, jest absolutnie tym, co lubię!
      Już nawet trochę przewertowano mapę w moim domu:) w poszukiwaniach. Podobno oryginał tramwaju konnego stoi w Muzeum kolei wąskotorowej w Sochaczewie. Mnie tam jeszcze nie było. Znam skansen parowozów w Kościerzynie i oczywiście Wolsztyn. Lubię wszystko, co, po to torach się przemieszcza! W skali mikro też:)

      Usuń
    2. no to się cieszę. ja też za torem stoję murem.

      oryginał w Sochaczewie - zgadza się. w Rudce całkiem udana kopia.
      Muzeum Wąskich Torów widziałem ostatnio przez płot, ale w środku też nie byłem...

      Wolsztyn mam w planach, ale czego nie mam w planach... ;-)

      Usuń
  3. W sumie jakiś stylowy film grozy (lub zgrozy) też by tu można...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. byle nie film Gruzy...

      Usuń
    2. Można przywalić Gruzę gruzem i będzie Gruza po gruzińsku.

      Usuń
    3. Ty się, zając, śmiej, ale sam Gruza mówił, że pani, która napisała scenariusz "Wojny domowej", zaproponowała mu, żeby mieli współny talk-show: "Ruina i Gruza".

      Usuń
    4. WOlę Gruzy niż Zanussiego (rozedrgane ujęcia drzew, światło, Maja Komorowska czyta przepisy na ciasto z żurawinami, ujęcia drzew, światło, pies biegnie łąką, Maja Komorowska piecze ciasto, nadal czytając przepis, pies biegnie przez ciasto z żurawinami, płonąca Maja Komorowska wybiega z piekarnika, rozedrgane ujęcia drzew)

      Usuń
    5. było nie jeść grzybków przed seansem.

      Usuń
    6. To nie ja pisałem scenariusz, ale teraz przepraszam, ściga mnie pies, czytający głosem ciasta żurawinowego przepis na Maję Komorowską.

      Usuń
    7. A Gruza stoi z kamerą na gruzawiku (pa russkij to ciężarówka jakby ktoś się nie orientował) i krzyczy "gdzie jest Jason?!"

      Usuń
  4. Tak mi się skojarzyło z tej okazji, oraz z okazji wizyty w Kaziku Dolnym (służbowo, na statek), że zachwycamy się (słusznie!) miejscówkami, które w szczęśliwszych częściach Europy nie wzbudziłyby specjalnego zainteresowania. Oby tylko więcej ludzi podzielało nasz zachwyt na tym, co nam zostało w spadku po setkach lat totalnej rozpierduchy dziejowej.
    PS. Bardzo podoba mi się to drewniane cóś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile ostatnio zauważam - ku memu zdziwieniu zresztą - spora grupa ludzisk na Blogu pozostaje z zachwytem ! Może idą lepsze czasy dla turystyki krajowej? A może my są dziwaki i odszczepieńcy jakowyś ?

      Usuń
    2. he. :-)
      chyba raczej to drugie. nie ma co ukrywać, nasze blogi robią się forum wzajemnej adoracji maniakalnych krajoznawców.
      bat ewrybadys inwajted.

      Usuń
    3. IamI -> drewniane na wieży, czy drewniane do leżakowania?

      Usuń
    4. "zachwycamy się (słusznie!) miejscówkami, które w szczęśliwszych częściach Europy nie wzbudziłyby specjalnego zainteresowania"

      Znaczy się, oni tam mają o wiele więcej dużo ciekawszych miejscówek, przy których nasze bledną, czy (druga wersja zrozumienia Twojej wypowiedzi) oni w ogóle niewiele czym się interesują? No i czy masz na myśli raczej Rudkę, czy raczej Kazimierz?

      Usuń
    5. odpowiem Ci zanim uczyni to zapytany - myślę, że chodzi o jedno i drugie. właśnie w Kazimierzu bawiłem raz z grupką francusko-rumuńską. i o ile Rumunów wszystko interesowało, tak Francuzi wszystko mieli w dupie.

      Usuń
    6. Drewniaki leżące nrawitsa.

      @H_P - Er odpowiedział lepiej, niż sam bym to zrobił. W takiej Francji czy innej Italii, a nawet u Niemca czy Czecha mają dziesiątki (obiektywnie) ciekawszych/starszych/lepiej zachowanych miejscówek, a z drugiej strony - ponieważ mają to, co mają, to uznają to za naturalne, i się tym nie entuzjazmują tak, jak my byle wrocławską cegłą z XIX wieku ;)
      Oczywista oczywistość oczywiście, ale skoro blog to i forma wypowiedzi może być oczywista ;P

      Usuń
  5. I co, to już mam Cię nie adorować? Nie popadać w zachwyt - wcale nie wymuszony? To mam oglądać zdjęcia stóp pań w różnym wieku - o nie !!! Albo pokarmów spożywanych ? Fenkju ...wolę już adorację nie_odwzajemnioną:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Secesyjna ligatura „AR” wywołała u mnie spazmy rozkoszy estetycznej, dzięki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. za spazmy dziękuj literze, nie mnie.
      aczkolwiek interesujący jest w niej brak konsekwencji w niedociągnięciu brzuszka R do pionu, inaczej niż w R samym. wzgląd czytelności?

      Usuń
  7. Hale-leżalnie - to zdjęcie ma niesamowity klimat.
    O.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...