Wtem patrzę ręką: to kaloryfer j...uż grzeje!
Gdy zerknąć (bacząc by nie kopnąć) w kalendarz, ta nowinka technologiczno-instalacyjna staje się jasna: nastąpił (wczoraj) kolejny niespodziewany koniec lata:
Tararaam tararira raram... Jezus Maria, na pomoc!
Ale żeby tak zaraz?... Tak od razu z (grubej) rury kaloryferowej?
Napisałem to łońskiego roku, napiszę i teraz pro memoria rodacorum: wszystkie pory roku mają swój powab, ale tylko lato, gdy się kończy, to tak, jakby nagle umarł ktoś znajomy. Nie słyszałem też by ktoś żalił się na "niespodziewany koniec" zimy albo wiosny. Człowiek nawet jest zadowolony, gdy dogorywają inne pory roku, bo to jakaś odmiana w niezmiennej nudzie ziemskiego pielgrzymowania.
Dobrze przynajmniej, że to lato nie zrobiło tak chamskiego numeru, jak poprzednie, które po prostu się nie odbyło. Lecz co nam teraz pozostaje? Wyruszyć na Antypody w pogoni za żarem dnia i ciepłymi nocami, tudzież kolorami oraz zapachami. Albo snuć memuary, jak zidiociały dziadek-kawalerzysta o latach walk Białych z Czerwonymi. Hmmm...
Na razie więc wspomnienie lata. Na pewno nie ostatnie!
Kawałek ojczyzny ukradziony Litwie dzięki uprzejmości Herren Prusaken, Napoleona i cesarza Saszy. Jednym słowem, Suwalszczyzna. Wieś Skurczygowiecie w Pućkańskim powiecie. Voilà l'été:
"..kaloryfer parzy, znów zaczęli grzać"
OdpowiedzUsuńu nas w Wlkp. lato obwieściło swój koniec dość gwałtownie... nawałnicą... a kaloryfery wciąż zimne
OdpowiedzUsuńa wiesz TY, że jam Ci to właśnie zeztamtąd wróciła:) Wczoraj opuściłam Suwalszczyznę i kawałek Litwy w okolicy tzw "trój_styku granic" czytaj - my-oni-tamci-. I właśnie swe pstrykania oglądam, nadrabiając jednocześnie zaległości na blogach ulubionych:)
OdpowiedzUsuńi ps - u mnie nie grzeją. A tamże i owszem owszem, bo nad ranem gdy mgły zachciało mi się fotografować, wprzódy samochód skrobać trzeba było.
przede wszystkim przepraszam za zagajanie o pogodzie.
OdpowiedzUsuńMarcin -> wnoszę, że to też cytat z polskiej muzyki rozrywkowej. ale nie znam jej aż tak dogłębnie.
Ina -> bo jeśli odchodzić, to z hukiem.
ADG -> no to czekam na bajkowe krajobrazy z krainy Jadźwingów.
nad ranem... mgły... fotografować... samochód...
kurczę. podziwiam i zazdroszczę. w sumie, czemu sam na coś takiego nie wpadam? :-)
Ja to bym chciał znowu lato. Niech zima idzie w cholerę...
OdpowiedzUsuńco tu z tym zrobić?
UsuńU nas w Zagłębiu Ruhry jesień już jest, co mi nie przeszkadza, bo to moja ulubiona pora roku :)
OdpowiedzUsuńEr, świetnie napisałeś o odchodzeniu lata :) Bardzo mi się spodobało. No i rację masz.
Dobrego tygodnia!
O.
dzięki. ale jeśli zgadzasz się z opinią o odchodzeniu lata, a jesień to Twoja ulubiona pora, to jak musisz się czuć gdy ona się kończy?...
UsuńTrochę inaczej, zwłaszcza, że jeśli przechodzenie jesieni w zimę następuje bardzo stopniowo i temperatura nie spada od razu do minus 20 ;)
OdpowiedzUsuńMnie się spodobało to, co napisałeś. To punkt widzenia osoby, która bardziej lubi lato niż jesień. Ciekawe porównanie.
O.
ja wiem, że jesień jest piękna, zima bywa fascynująca, wiosna czarująca, ale lato, lato, lato.
Usuńja mógłbymm tak jeszcze długo, ale wtedy bym się zaczął powtarzać.
lato, lato, lato...
no dobrze, konkret: samych tych ciuchów cholernych nie trzeba tyle wkładać.
Coś w tym jest, że się odtrąbuje (?) koniec lata jako ten koniec świata niemal,
OdpowiedzUsuńa ja i tak jesień wolę, zwłaszcza jak złota i pogodna, nie mylić z ciepła!
jesień to jest pora samotnych serc, kiedy nawet pająk zaczyna czuć wyrzuty sumienia i szuka ciepła i bliskości innego człowieka.
UsuńPrzegapiłem ten post w zeszłym roku, więc z perpsketywy rocznej dodaję: gdy 27 października 2012 spadł śnieg, to ja, owszem, narzekałem na niespodziewany koniec jesieni. W 2009 gruby śnieg spadł 14 października, co mu do dziś pamiętam i nie raz został za to skopany.
OdpowiedzUsuń