6 listopada 2013

Zamek



Chociaż jedziemy dziś znów dać się odurzyć górskiemu powietrzu oraz takiemuż widokowi widocznemu na widokówce, raz ruszona tematyka ukrainna (m. in. wojny, rzezie i najazdy) prześlednie* nas nie po raz pierwszy i nie ostatni.

A mianowicię.

Między oblężeniem Zbaraża a wspomnianą wyżej niżej bitwą pod Beresteczkiem, obie strony dysząc zbierały siły i posiłki : król zebrał poświęcany kapelusz tudzież inne gadżety (złotą różę) od papieża, Chmielnicki zaś zebrał poparcie sułtana, cara, chana, hospodarów i księcia Siedmiogrodu. A do tego wysłał był w głąb Korony multum agentów, których zadaniem było szerzenie propagandy propowstaniowej i antyszlacheckiej. Zbuntowane masy chłopstwa miały być pożądaną dywersją na tyłach wroga. Uderzano w znany cymbał: że król pragnie dobra dla ludu, ale szlachta jest mu przeciwna, i nie da mu nic zrobić planując rokosz. Szpiedzy i dywersanci rozpełźli się ponoć aż po Wielkopolskę, oprócz propagandy słownej siejąc zamęt czynny: paląc dwory i folwarki opuszczone przez szlacheckich właścicieli, którzy ruszyli z ruszeniem pospolitym na Ruś.

I w istocie za sprawą tych działań pewne epizody poniepokoiły co nieco zagrożonym w 1651 roku w swym bycie krajem, ale do historii przeszedł w zasadzie tylko jeden, zwany powstaniem Napierskiego. 
Aleksander Kostka-Napierski jest enigmatyczną a przy tym szemraną postacią. Własne jego - ostatnie zresztą - słowa, przypisywały mu bękarctwo po samym Władysławie IV, wieść gminna i historyczny głuchy telefon - wychowanie na królewskim dworze i tym podobne romantyczne tła.

Faktem jest, że Kostka łże-Napierski, ani chybi jeden z dywersantów Chmielnickiego, zdołał wprawić w ruch kupę podhalańskich Janosików i wraz z nimi opanował zamek czorsztyński. Nadgraniczna ta placówka była zaś kluczowa  dla chętnego objąć czułym zdobyciem Kraków – na przykład księcia siedmiogrodzkiego, Rakoczego, który już zaczął przebierać owłosionymi kulasami, z chęci podeptania choć trochę Rzeczpospolitej. Udało mu się to co prawda dopiero parę lat później we współdziałaniu ze Szwedami i Brandenburczykami, na dodatek ze szkodą i dla naszego kraju, i dla siebie samego, ale to osobna historia.

Działania pseudoNapierskiego były wcale energiczne – w imię chłopskiej krzywdy sam zamiarował wybrać się z czorsztyńskiej bazy na Wawel, lud zachęcał tymczasem uniwersałami do dochodzenia sprawiedliwości na drodze rabunku dworów. A że lud nie dał się długo namawiać, odbiło się to wszystko istotnym niepokojem w zgromadzonym już na granicy Wołynia  na wojnę z Chmielnickim obozie polskim. Tak, że szczupłe (jak zwykle!) wojska Rzeczpospolitej oddzieliły oddział 2000 jazdy na pomoc zagrożonej w odwiecznym status quo ziemi krakowskiej. 

Zdarzenie to dało nieoczekiwany skutek: powiadomiony o nim Chmielnicki – rozumiejąc je opacznie lub po prostu łgając – przekonał chana, że odjazd tylu żołnierzy to początek buntów i anarchii w polskim obozie, i że przeto łatwo sobie z Lachami poradzą. Nieporozumienie to musiało spotęgować w kluczowym momencie bitwy beresteckiej rozgoryczenie władcy Krymu, który jak stał, tak zawinął się i dał nogę (podobno) porywając w afekcie ze sobą Chmielnickiego… A to znów zaważyło na losach batalii, a tym samym na szansach powodzenia jakichkolwiek rebelii w głębi kraju.

Co do Kostki, to osaczony został w Czorsztynie przez wojska biskupa krakowskiego, zanim powstanie ludowe w Małopolsce na dobre się rozgrzało. Bronił się dwa dni wraz z dwudziestoma kompanami, aż tym znudziło się to zajęcie i ratując własną skórę wydali swojego szefa oblegającym. I taki był koniec kariery dywersanta sprawy ukraińskiej i chłopskiej w Polsce.

Krótki renesans sławy przeżyła (?) ta postać jeszcze za PRLu, kiedy dużym poparciem państwa cieszyły się wszelkie przejawy walki klas. Tym bardziej, że nie była jeszcze powszechnie skompromitowana jako obca agentura, jak na przykład Jakub Szela, inny amator szlacheckich głów, postać, którą od tamtego Czorsztyna dzielą dwa stulecia, ale za to nie tak wiele kilometrów.

*) czas przyszły od prześladować






14 komentarzy:

  1. Interesujący to epizod, a mało znany. Kiepsko w Polsce kończyli przywódcy ludowych fermentów: Masław, Kostka-Napierski, Jakub Szela, Andrzej Lepper. Nie dość, że przegrali, to jeszcze potomni widzą w nich agenturę. No ale mimo wszystko to lepiej, niż walnąć swemu narodowi ugodę perejasławską.
    Zauważam, że obok otwartych ostatnio wątków: tatrzańskiego i ukraińskiego, na których kontynuację niecierpliwie czekam, otwierasz teraz wątek ludowo-rewolucyjny. Cóż, taka widać pogoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. at, myślisz, że to ma być jakiś cykl?
      owszem, mógłbym jeszcze wspomnieć coś o tumulcie ciompich, bo czytałem "Życie codzienne we Florencji XIV wieku". nazwa, rozumiesz, tego buntu mi się spodobała. ale żeby zaraz wątek?
      zresztą też już tu raz było o epizodzie ludowo-rewolucyjnym:
      http://sadrzeczy.blogspot.com/2012/08/kortrijk-beginaz-nr-2.html

      pamiętaj: to przez chleb, ta ludu ruchomość.

      Usuń
  2. Koleżanka w liceum na historii podczas odpowiedzi przejęzyczyła się z nerwów (stara bladź od historii była okropna) i powiedziała "Jakub Szelma", co w sumie nie odbiegało chyba daleko od prawdy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o Szeli nawet pisałem "pracę" w podstawówce :-)
      a nauczycielkę na szczęście miałem całkiem rozkoszną, i trochę się w niej podkochiwałem.
      przynajmniej zostało mi zamiłowanie do historii.

      a czy wiesz, że ten cały fresk, czy nie fresk, w każdym razie malowidło na Freta przy dominikanach zostało drobiazgowo zrekonstruowane?

      Usuń
    2. No właśnie Piotrek mi mówił. Ostatnio jakoś akurat koło Jacka nie przechodziłem, ale zerknę. Ciekaw jestem "trójki murarskiej" :D

      Usuń
    3. dopiru teraz zauważyłem, że napisałeś o czasach liceum. Bożeż ty mój, nie potrafię sobie przypomnieć, żebym się na tym etapie edukacji czymkolwiek denerwował na lekcjach... :-)
      stredować się nauką i podkochiwać w nauczycielce mogłem jeno w podstawówce.

      Usuń
  3. Obrazek megazacny - to lubię. Historię też lubię, może i przez uczycielkę, co zacna była (ale nie do podkochiwania, o nie). O tumultach 'chłopskich', podjudzanych przez łże-agentów różnych formacji, zawszeć też chętnie poczytać, coby wiedzy przypomnieć a rozszerzyć. Chwała-ć autorowi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję.
      tak, nie dość, że te bunty były podsycane przez obce agentury, odznaczały się okrutną srogością i srogim okrucieństwem, to jeszcze było w nich sporo słuszności, czyż nie?

      Usuń
  4. Coś w tym jest, że dużo zależy od nauczyciela(-lki), szczególnie w podstawówce. Miałem świetną nauczycielkę historii, dlatego do dziś się nią (historią, nie nauczycielką) interesuję. I nawet dwie kiepskie "historyce" w liceum nie zdołały (nie zdążyły w 4 lata) zmarnować tego zainteresowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, a mnie w ostatnich klasach podstawowej politolog p.o. historyka.

      Usuń
  5. To ja po wielu wymienianych co rok nauczycielach historii dopiero w LO trafiłam na świetnego, który wcale żadnej prawdy nie ukrywał i starał się nie fałszować zdarzeń, i nam wszystkim bardzo się to podobało w tamtych czasach:) Jedynie nauczyciel miał wieczne problemy z dyrekcją szkoły...
    Zdjęcie bardzo mi się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. żadnej prawdy nie ukrywał? o swoich sąsiadach też opowiadał i takie tam?

      Usuń
    2. Nie był plotkarzem, tylko nauczycielem historii:)

      Usuń
    3. rozumiem, ale z historii też najciekawsze są plotki! skąd na przykład wzięło się słowo "anegdota"? ;-)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...