17 listopada 2013

Ołyka - zamek

Przystanek drugi.

Jak nie sposób wszystkiego odwiedzić, zobaczyć, pomacać i powąchać, tak nie sposób przewidzieć wszystkich pobocznych celów i zaplanować wszystkich przystanków.
No właśnie: spozierając po drodze z Łucka na dalszy Wschód, zauważyć się dało w atlasie drogowym kawałek w bok od głównej szosy miejscowość Ołykę.

Ołyka, Ołyka... Czy to czasem nie siedziba ordynacji radzwiłłowiskiej? - coś zaświtałło.
Ejże, ale czy to nie na Litwie? Nie, na Litwie to Olita. A Radziwiłłów - Nieśwież, Birże, Kiejdany
i Taurogi... I Biała Podlaska. Ale sprawdzić nie zaszkodzi. Skręcamy!



I rzeczywiście, to jest ta Ołyka: ta siedziba tej ordynacji tych Radziwiłłów. Składa się z miasteczka, obiektów sakralnych i zamku.



Zamek wzniósł w XVI wieku Mikołaj Czarny, który wraz z kuzynem, Mikołajem Rudym wycyga... uzyskali od cesarza Karola V tytuły książęce dla rodu. Jego zaś trzej synowie podzielili odziedziczone dziedziny tworząc trzy ordynacje (klucze dóbr niepodzielnych, niesprzedawalnych i dziedziczonych wyłącznie wewnątrz rodziny), w tym ołycką.



W XVII wieku zamek został przekształcony w bastionową fortecę z rezydencją, a w XVIII przebudowany na pałac godny potężnego rodu.
Jednak już w 1812 umieszczono w nim szpital (wiadomo, kto umieścił), a potem, od 1836 stał pusty i niszczał. Odbudowy podjął się dopiero w końcówce XIX wieku Ferdynand Fryderyk Wilhelm Aleksander Radziwiłł. Było to jednym z przejawów modernizacji i adaptacji wielkich siedzib wielkiej arystokracji do potrzeb współczesności (jak choćby wprowadzenie łazienek w miejsce nocników), opisanych przez wybitnego historyka sztuki Tadeusza Jaroszewskiego w książce „Od klasycyzmu do nowoczesności”, z której czerpię chochlą wiedzę i dodatkowe ilustracje.



Cóż, jeśli restaurować pałac trzeba było już wkrótce, w 1920 roku i tylko po to, by cieszyć się nim przez zaledwie następne ćwierć wieku do wiadomego końca starego świata.



Zamek zajmuje sporą połać ograniczoną wałami i zabudową, która obejmuje dziedziniec o wymiarach blisko 100 na 100 metrów - a więc większy od warszawskiego Rynku Starego Miasta. Do środka wiodą dwie bramy - przez wały i korpus główny od strony miasteczka, i od przeciwnej, przez pawilon bramny z wieżą zegarową. Dawna loggia w korpusie głównym nie zachowała się, zostały pozostałości w postaci wsporników. Narożniki wypełniają zabudowania bastionoidalne z dziedzińczykami o rzucie wielokąta i tunelami poza wały, jakby przystosowanymi do „wycieczek” na oblegających.

 


Dziś znowu mieści się tu szpital, tyle że psychiatryczny. Mieści lub nie mieści. W kordegardzie jest co prawda punkt apteczny, a gdzieś na wałach mignęło raz coś, jakby lekarz, ale poza tym obiekt wygląda na opuszczony, i to w pośpiechu.


 

Wrażenie jest osobliwe! Chociaż było rozkoszne popołudnie środka lata, nastrój grozy i niesamowitości opanowywał jaźń i podnosił włosy na głowie, rękach i nogach.
Nic, tylko gotowe plenery dla jakiegoś chor-roru (na przykład w reżyserii Polańskiego), albo innego wymarłego sanatorium spod klepsydry. Lub kolejnej części gry „Daymare Town” Mateusza Skutnika. Jak tam zatem musi być o listopadowym zmroku? Nic, tylko uciekać. Nie wiem więc, jak wiedzie się kuracja w takim miejscu!



Wszystko się pomału sypie i rozpada, wrażenie takie daje nawet archaiczne archiwum (?) widoczne przez szybkę. Teren zaś porasta bujna zieleń, w tym stare drzewa - na wałach i na dziedzińcu zakładano sto lat temu ogrody, jako że dawna forteca parku nie miała. I żywej duszy nie ma ani na dziedzińcu, ani przy bramach, nikogo nie widać wewnątrz...
Brrr, chodźmy już. Zanim przyjdzie Renthenkabinet.


Rezydencja ołycka przed wojną:


Wygrzebana w antykwariacie niedyskretna kronika towarzyska sprzed lat donosiła zaś, że

Sprawdzić chciał raz książę, ordynat ołycki,
czy panna służąca jędrne ma dość cycki.
Lecz ten tylko miał zysk,
Że huknęła go w pysk,
aż w mieście od huku spadły Żydom mycki.





33 komentarze:

  1. Sprawdzić raz chciała ksieżna R. z Ołyki,
    Czy jędrne mają w tej Ołyce łyki.
    Sprawdzała tak udanie
    Na klepce i na sianie
    Że przepaliły jej się wszystkie styki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książę Radziwiłł, pan na Ołyce
      uprzykrzył sobie swą nałożnicę.
      Wybrał się więc na łowy
      na ołyckich miastowych,
      lecz ci pierzchali przed nim w panice.

      Usuń
    2. Hetman Radziwiłł, książę na Ołyce,
      Przykro się zdziwił, przyjrzawszy swej tyce.
      "Jeszcze niejedna
      mnie zazna, dziś jednak
      Muszę ratunku poszukać w aptyce".

      Usuń
    3. Hetman Radziwiłł, książę na Ołyce
      chędożyć zechciał koronną konnicę:
      dragonów, husarię,
      Tatarów, rajtarię,
      lecz się żołnierze schronili w stanice.

      Usuń
    4. Na zakończenie dodam, że to post w moim guście, zatem dzięki, słowa uznania i czekam na więcej. Na Ukrainę dawniej sporo jeździlim, ani do Łucka, ani do Ołyki jednak nie dotarlim, dowiaduję się tu więc nowych rzeczy i oglądam nieznane mi widoki, co jest tym przyjemniejsze, że nie jestem pewien, czy ponowna rajza po tych okolicach byłaby dla mnie większą frajdą, czy torturą - więc oglądaniu nie towarzyszy skręt kiszek z zazdrości, że też chciałoby się gdzieś być.

      Usuń
    5. na zakończenie? ;-)
      ale dlaczego torturą, już nie rób z siebie takiego Matuzalema.
      ja z kolei nie jeździłem tam wcale, więc frajda była olbrzymia.

      Usuń
    6. Miała w podróży pani na Ołyce
      kaprys, by przebić w rozpuście carycę.
      Słudzy więc księżnej wezwali
      z okolic siedmiu kowali.
      Lecz nie zmieścili się wszyscy w lektyce.

      uff, dosyć. nośna ta Ołyka, nie to co Łuck.
      gwoli rzetelności dziennikarskiej, należy dodać, że wszystkie te prawdopodobnie oszczercze relacje pochodzą z archiwów redakcyjnych "Tygodnika Illustrowanego", "Wędrowca" i "Przyjaciela Ludu".

      Usuń
    7. Żył kiedyś Lubart, Litwin, książę łucki,
      Który się uparł mieć stosunek w kucki.
      Męczył swe przyrodzenie
      Ze średnim powodzeniem,
      Gdyż jest to sposób troszeczkę nieludzki.

      Usuń
    8. panie, ale my już w Ołyce. poza tym te rymy już padły na poprzednim postoju. ale dzięki, mimo to. wiem, trudno, trudno o rymy łuckie. ale coś się mnie nowego wykluło:

      Syn Giedymina, władyka łucki,
      ściągnął z Egiptu pułk mamelucki.
      Bo mogło książęce grono
      pod taką tylko ochroną
      oglądać horror, film hollywoodzki...

      Usuń
    9. Smutne miał życie Lubart z miasta Łuc-
      k, pełen ogłady, ale z gęby buc.
      Nie chciały go damy,
      bo milsze im chamy
      ładne na ryju, patrz: K. Wojewódz.

      Usuń
    10. miałem już wcześniej rym "na zamku łuckim" - "w urzędzie wojewódzkim", ale znowu skończyłoby się na "traktowaniu nieludzkim" albo w najlepszym razie "w regionie łódzkim".
      teraz mię zainspirowałeś złamaniem słowa:

      Gdyby coś Lubart, władyka z miasta Łuck
      załatwiać musiał w urzędzie wojewódzk-
      im, bez wątpienia
      skokiem ciśnienia
      skończyło by się, i kniaź zakląłby: "fuck!"

      Usuń
    11. post ten już zmarł pewnie, ale tymczasem natknąłem się na jeszcze jeden rym łucki:

      Taki był malutki książę Lubart z Łucka,
      że kto z nim rozmawiał, ten musiał tkwić w kuckach.
      Tycie miał główkę i brzuszek kniaź,
      chude rączęta i nóźki, zaś
      w piersi swej drobniutkiej miał malutkie płucka.

      Usuń
    12. Ale rym kniaź - zaś jest taki sobie.
      Trochę mi się już znudziło, ale wyślę jeszcze jeden na priv, bo nie chcę sobie zszargać opinii wśród kulturalnych blogerów.

      Usuń
    13. jak to taki sobie? jest, i się ryma.
      zresztą, to jest drugorzędne. chodzi o rym łucki.

      Usuń
    14. Rym zakrawa na niedokładny, bo ograniczony do samogłoski, chyba że ubezdźwięcznić 'ź' z kniazia wskutek sąsiedztwa z bezdźwięcznym 'ch' z początku następnego wersu, ale skoro to akcentowany rym męski, to raczej chce się w kadencji wypowiedzieć dźwięcznie.

      Usuń
    15. otóż to. niedokładny, ale zawszeć rym. konsonans jest, kogo obchodzi reszta?

      Usuń
  2. Ma się ten nos do wywąchania ciekawej miejscówki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Jak nie sposób wszystkiego odwiedzić, zobaczyć, pomacać i powąchać" - no, zwłaszcza jak się zwiedza cmentarze. Ale może to nawet dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. starałem się, starałem. i na cmentarzu też. ale grobów nie rozkopywałem. co prawda zrobili to już inni przede mną...

      Usuń
    2. Faith No More mieli kawałek "Diggin' The Grave" - to pewnie był taki tribute...

      Usuń
  4. Jak ja lubię (oprócz zacnych, choć opuszczonych budowli) powdychać te piękne nazwy miejsc, niegdyś wielkich, dziś już nawet chyba poza wspomnieniem. Cuda Pan pokazujesz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, tak... wdychamy nazwy, spijamy widoki i żywimy się relacjami z dawnych lat.
      ;-)

      Usuń
  5. Z której książki jest wzięta 180 stronica?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. odpowiedź jest w tekście wpisu ;-)

      Usuń
    2. Dziękuję! Czy może pan wymienić fotokopie stronic o Olyka z księgi "Od klasycyzmu do nowoczesności", na fotokopii stronic o Olyka z księgi Roman Aftanazy?

      Usuń
    3. niestety, nie mam dostępu do dzieła Aftanazego. jak dotąd, tylko o nim słyszałem. a jeszcze nie widziałem.
      pozdrawiam.

      Usuń
    4. Mam artykuł Aftanazy „Olyka”. Przekażę ten artykuł w zamian za artykuł „Olyka” książki „Od klasycyzmu do nowoczesności”.

      Usuń
    5. aha, o to chodzi! w porządku - proszę dać adres e-mail, a prześlę kopię fragmentu książki Jaroszewskiego.

      Usuń
    6. sergienkz@rambler.ru

      Usuń
    7. OK, tylko proszę trochę poczekać, teraz do książki nie uda mi się dotrzeć.

      Usuń
    8. Dobrze, będę czekać.

      Usuń
  6. Czy pan dostał książkę?

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...