19 listopada 2012

Churchex i doorex

W tym odcinku chciałem pokazać - skromne na razie - efekty tej gałęzi doorexu, jaką jest churchex.
O co chodzi? Jeżeli "urban exploration", w skrócie urbex, to legalne, pół-legalne i nielegalne wchodzenie do i na obiekty typu opuszczona fabryka, trend trendowy wśród internetowych pokazywaczy, tak wchodzenie nieproszonym przez rozmaite drzwi należy nazwać doorexem.


Podobnie jak bohater pewnej powieści nie mógł powstrzymać się przed dowiadywaniem się wszelkimi metodami, co słychać u bliźnich - znanych sobie, jak i nieznanych, tak ja, gdy widzę jakieś drzwi, nie mogę odmówić sobie, by zobaczyć, czy się otworzą i co jest za nimi. Cóż, im człek starszy, tym bardziej ciekawy wszystkiego, również tego, co dawniej mogło się wydawać niegodne uwagi.
Czasem rzecz jasna drzwi nie chcą ustąpić, niekiedy znów wyskoczy ktoś z nagła pogonić - ale zrażać się nie trzeba. Warto eksplorować przestrzenie zadrzwienne.

Jeśli więc doorex ma to miejsce w kościele należy go nazwać churchexem. Często zdarza się, że gdy odwiedzamy jakąś interesującą świątynię, jest już lub jeszcze, albo w ogóle i po prostu zamknięta. Można oczywiście nierzadko popatrzeć przez kratę lub szybkę z kruchty do wnętrza, ale na ogół to za mało. Wtedy z pomocą przychodzi doorex. Przykład obok - kościół co prawda zamknięty, ale wejście na chór muzyczny już nie i stamtąd można zerknąć na wnętrze oraz organ. Inne okoliczności to zwiedzanie opuszczonych (na chwilę) zakrystii, kancelarii przykościelnych, rupieciarni i składzików na szczotki, przez które również czasem można przeniknąć do głównego wnętrza! Także i w samych tych pomieszczeniach możemy napotkać niekiedy interesujące starorzecza. Albo... antyczne centrum sterowania kościołem.

Ostatnie ze zdjęć obrazuje epizod churchexu legalnego, a w zasadzie seminarexu.





Szczególny rodzaj churchexu miałem okazję pokazać we wpisie "Wizyta w dwunastym wieku".
Niebawem jednak wystawię na widok publiczny solidną porcję urbexu sensu stricto, comme il faut i bon-ton, pardon.





17 komentarzy:

  1. Ło matko, to ja tez trenuję churchex, i to z zamiłowaniem ;)
    Jak dla mnie to zdjęcie nr 3 najpiękniesze :)
    O.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, to znowu ja, za szybko mi się wysłało a miał być jeszcze PS.
    A jak by tu nazwać namiętne fotografowanie drzwi, niekoniecznie zaglądanie przez nie? :)Doorview? :) Bo ja raczej zostaję przy view...
    O.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli zostajemy przy angielszczyznie: doorspotting. ;-)
      też lubię.

      Usuń
  3. No to jak nic jestem takim spotterem ;)
    O.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mhm. inną gałęzią nauki jest fenestrologia (= windowspotting)
      oraz miejska videotransfenestria (czyli badanie jak wyglądają widoki na znane miejsca, przez nieznane okna).
      :-)

      Usuń
  4. Se mła także, tyle że raczej nie włażę w zakrystie i chóry - jakoś nie mam śmiałości ;)

    PS. Ostatnie to dobrze widzę, że pokarmelickie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, jak pisałem - najwyżej wyproszą :-)
      aha - trzeba pamiętać, o czym uczył Balcerek: najpierw zapukać!

      dzięki konsekwentnie stosowanemu doorexowi mogłem zwiedzić pewien pozornie zamknięty kościół, interesującą zakrystię oraz znajdujący się w niej komputer.
      ale zasada jest tu identyczna, co w przypadku urbexu: niczego nie zabieramy! ;-)

      ostatnie - tak, u gościnnych seminarzystów warszawskich.

      Usuń
  5. Jest też factorex i ruderex a ja uprawiam klatex (schodowy). Bardzo fajne zamiłowania. Dreszczyk emocji połączony z poznawaniem nowych terytoriów. Czasem trzeba być zaopatrzonym w jakieś akcesoria obronne (pies, strażnik, menel), ale zazwyczaj jedna zwrotka "Pamelo żegnaj" a cappella wystarczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no tak, jesteś mistrzem klatexu. to zalicza się również do szeroko pojętego doorexu wraz z bramexem i podwórexem niekoniecznie ruderexowym. z tym, że ja jestem bardziej wybredny - nie dokumentowałbym klatexu blokowego.

      ale wspomniana wyżej videotransfenestria też chyba nie jest Ci obca. ;-)

      Usuń
  6. No i się nauczyłam, że pukać trzeba, a zostanie otwarte. I pokazane.
    Dziękować!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szczerze mówiąc, najfajniej jest, gdy puka się, wchodzi a tam nikogo nie ma, jak na pokazywanych zdjęciach ;-)

      Usuń
    2. Dziwnie może być, gdy po zapukaniu usłyszymy "proszę", drzwi staną otworem - a tam nikogo nie ma :)

      O tak, videotransfenestria też u mnie zaistniała parokrotnie.

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Drzwi sa formą pociągającą, ale czasem coś mnie wstrzymuje przed ich przekroczeniem, np. obawa, że się zamkną?
    stąd okna wolę;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie przez każde okno łatwo zajrzeć. czasem potrzebna jest lekka, ale mocna drabina :-)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...