Oto obiecane historie o Smoku podwarszawskim.
W samym początku wakacji - pod tym terminem rozumiemy starożytny okres przerwy szkolnej, czyli lipiec-sierpień - w totalnie upalny i upalnie totalny dzień wypuściłem się na wycieczkę szlakiem nadwiślańskim Modlin - Wyszogród. Wśród licznych cudów natury i kultury napotkanych po drodze na tej niezwykle atrakcyjnej trasie znajduje się właśnie ów Smok.
Ściślej: Mochty-Smok, gdyż jest to wieś sklejona z dwóch, i tak brzmi jej pełna nazwa.
Pomijając już tęże samą nazwę, jakże dającą do myślenia, z miejscowością wiążą się liczne niezwykłości.
Po pierwsze, tutaj znajduje się dawna cegielnia, która od dawna grozi zawaleniem i wchodzeniem na własne ryzyko. Jest w tym coś z prawdy, jeśli uwzględni się brak istniejącej dawniej drewnianej struktury na widocznej podwalinie z cegieł (swoją drogą, skąd wzięto cegły na budowę cegielni?).
Pobieżna zaś i zupełnie od niechcenia poczyniona kwerenda wśród map (LINK POPRAWIONY) topo-topo ujawnia nam przebieg dawnej kolejki gliniankowo-cegielnianej, po której też nic nie pozostało (z wyjątkiem pozostałości).
Gdybym był prezesem kuli ziemskiej, i wszystko ode mnie by zależało - urządziłbym na bazie pocegielnianych obiektów przybytek gastronomiczno-rozrywkowy. Odtworzyłbym wspomnianą strukturę drewnianą, ale maksymalnie bym ją przeszklił i tam urządził salę restauracyjno-taneczną. Ceglany cokół nadaje się bez wątpienia na kuchnię, zaplecze, no i piwniczkę z trunkami. Na kominie zaś powstałby taras widokowy na dolinę Wisły, rozległą połać Puszczy Kampinoskiej na drugim brzegu, twierdzę Modlin z drugiej strony i wieże romańskie Czerwińska z trzeciej. Widzę to wszystko tak zwanymi oczyma duszy.
Wyobraź se, Czytelniku: bierzesz ślub na Starym Mieście w Warszawie, po czym wraz z goścmi przechodzicie ogrodami zamkowymi na przystań na Wiśle, skąd statek zawozi Cię do Smoku na bal. Zmęczeni całonocną zabawą goście mogą udać się na spoczynek w zaadaptowanym na hotelik pocegielnianym budynku mieszkalno-administracyjnym, a rano udać się na regeneracyjny spacer po pobliskich wąwozach i wiślanej skarpie.
Zapraszam inwestorów strategicznych do spółki. Wnoszę aportem pomysł, know-how i bau-łau-łau.
Po drugie - zwiedzając po powrocie do bazy internet w poszukiwaniu informacji o tym miejscu, natknąłem się na - erudycyjny jak zwykle - wpis przygotowany przez pewnego znanego warszawskiego blogera.
Oraz - i tu niespodzianka - niebawem znalazłem inny blog i inny materiał o obiektach ze Smoka, o dziwo! posługujący się tymi samymi słowami. Ba, niektóre zdania są wręcz identyczne!
Jak wytłumaczyć tak niezwykły zbieg okoliczności? Chyba to szczególna karma i fęg-szuji miejsca natchnęły dwóch różnych autorów niemal jednocześnie tym samym tekstem!
Po trzecie i chyba najbardziej osobliwe, wśród wyników wyszukiwania Smoka w internecie, wyskoczyła strona nieznanego bliżej amerykańskiego internauty, który postanowił urozmaicić swój kącik sieci treścią opartą o losowo wylosowany artykuł z Wikipedii. I oto w ten przypadkowy sposób objawił mu się nasz nadwiślański Smok Mochty, którego nazwał swoją "official Polish village". Zamieścił dostępne w Google Earth (ściślej: Panoramio) zdjęcia dość tajemniczo jawiących się obiektów, z wnętrzem cegielni włącznie i zakończył swą relację słowami "OK. Bardzo podobają mi się Mochty-Smok, ale nie chcę wiedzieć, co tu zaszło (kto tu był więziony lub mieszkał). Na tym kończy się wycieczka, więc radzę - opuście Nawiedzony Tunel Mochtów-Smoka jak najprędzej. Kosztów nie zwracam."
Proszę, taki mały ten nasz Smok, a tyle o nim szumu w świecie...
Nie będę oryginalny - w życiu o naszych stolicznych Smokach żem nie słyszał. A tu taka historia!
OdpowiedzUsuńTa nieistniejąca drewniana infrastruktura to wiaty do suszenia cegieł — nic co mogłoby zrujnować komuś luksusowe życie w piecu (który czyma się w dobrej kondycji). Też jestem zapętany ideą przerobienia opuszczonej cegielni na coś użytecznego. Jedyne takie miejsce w kraju Polaków widziałem w Starej Dąbi k./Ryk. Przerobiono tam cegielnię z przełomu wieków na restaurację, co wyszło rewelacyjnie i od strony etsetycznej i kulinarnej. Niestety większość wygasłych pieców służy tylko do zabawy w strzelankę kulkami z farbą.
OdpowiedzUsuńSpławy Wisłą w Smoka Mochta organizował pan Pasek. Może jeszcze to robi.
A feng szuje zdarzają się wszędzie. W sieci notorycznie, więc można na to machnąć ręką (w skrajnych przypadkach — zamachnąć).
ps. w biblio RCiN wsadzono niedawno spis źródeł z okresu średniowiecza Smokomochta, więc jeśli chciałbyś uzupełnić temat (smoki latały raczej bliżej średniowiecza, niż teraza), to sobie zajrzyj/zażyj to w R., Er.
dzięki, ale tak daleko moja pamięć nie sięga. ani do średniowiecza, ani nawet do Jana Chryzostoma...
Usuń"Gdybym był prezesem kuli ziemskiej, i wszystko ode mnie by zależało" - ta myśl często towarzyszy mi, gdy widzę zaniedbane, opuszczone a (moim zdaniem) posiadające jakieś walory i realne możliwości przywrócenia do normalnego stanu tereny i zabudowę. Ale, niestety, nie ma tak dobrze.
OdpowiedzUsuńCo ciekawe, we wpisie "zainspirowanym" twórczością Astrowiktora zdjęcia są już inne - widać tylko na tyle starczyło energii.
Oczywiście, o Smoku nic żem nie wiedział, zwłaszcza że w smoki nie wierzę.
ten jest prawdziwy. choć może wszyscy blogerzy ulegli halucynacji...
UsuńZauważyłem, że Mochty, przetłumaczone na angielski, pisze się zupełnie tak samo, jak po polsku, natomiast Smok pisze się Dragon :)
OdpowiedzUsuńZnaczy się w Hameryce miejscowość jest znana jak Dragon Mochty? ;)
>> w życiu o naszych stolicznych Smokach żem nie słyszał. - a Bazyliszek? :D
Nawet, ostatnio, wyszukując informacje o smoku wrocławskim, na pewnej wrocławskiej stronie internetowej, wymienili go na równi z Wawelskim :D
Bazyliszek to bazyliszek, gatunek odmienny wszak - bardziej wąż niż smok.
UsuńOoo:) smoków w Polsce pod tzw dostatkiem! Słyszeliście o draco volans - smoku latającym - z Torunia? XVIII wieczna gadzina - podobno!
Usuńpo polsku "Mochty Smok", po angielsku "Mighty Dragon".
UsuńBazyliszek miał jakieś nibynóżki więc bardziej na smoka kandyduje niż na węża.
Usuńo toruńskim lubo o wrocławskim smoku nie słyszałżem.
Smokofilomidanek żywił się węglem. A ten pod_warszawski niby, co jadł? Cegły? Czy sam te cegły wypalał? Bo rozumiem, że nazwa skądś się wzięła? A może czytałam tekst Er bez zrozumienia?
OdpowiedzUsuńUdaję się w świat wirtualny, bo jednakowoż i ja NIC o powyższym fakcie nie słyszałam. Ba nwet moja bardzo mądra połowa (ta gorsza wiecie panowie:) zadziwiła się powyższą opowieścią.
pozdrawiam i czekam na cd, bo czuję uzależnienie od Twoich wpisów, które niezmiennie w dobry nastrój mie wprowadzją !!!
hmmm. dziękuję :-) docenionym.
Usuńsmok chyba nadaje się do wypalania cegieł, jeno trzeba bydlę wyregulować.
właśnie przez niepełne okiełznanie wzięły się w średniowieczu tzw. zendrówki.
Kiedy skończyły się cegły, smok przeniósł się do Wrocławia.
OdpowiedzUsuńJako mieszkanka tej miejscowości stwierdzam, że to co zostało przedstawione w tym artykule jest tak samo banalne jak informacje przekazane przez tego Amerykanina. Cóż, jak widać łatwiej pisać banały, niż dowiedzieć się naprawdę interesujących faktów od rodowitych mieszkańców. Mochty-Smok nie słynie tylko z cegielni. Szkoda, że nie została przedstawiona historia Żydów z okresu wojennego, żadnej informacji o znajdującym się tutaj cmentarzu żydowskim. Historio tego miejsca jest naprawdę mnóstwo, wszystkie równie interesujące, przekazał mi je dziadek, pokazał ciekawe miejsca. Czasami warto poświęcić kilka minut żeby dowiedzieć się czegoś wartościowego niż tylko pojechać, zrobić zdjęcie pierwszej lepszej rzeczy w okolicy i napisać durny post na blogu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńW Mochtach mieszkali luteranie i cmentarz był ewangelicki, a nie żydowski. Nawet na przedwojennych mapach (WIG) ten cmentarz jest oznaczony jako chrześcijański...
Usuń