3 lipca 2012

Gilgamesz. Od Mezopotamii do Mazowsza

Poniektórzy badacze i historycy sztuki lubią nieraz rozwijać twórczość własną, jakby zazdroszcząc autorom opisywanych dzieł. Zdarza się im pogalopować na rumaku domysłów i interpretacji, wspartych pracą badawczą i erudycją a podawanych jako ustalenie naukowe. W tym przypadku, wymyślili sobie lat temu kilkadziesiąt, że postać figurująca na fotografii to Gilgamesz, bohater sumeryjskich eposów.
Dziś uczeni taką hipotezę odrzucają. Może nie ze wstrętem, ale odrzucają. Widzą tu raczej uosobienie jednego z żywiołów (ognia), albo bardziej bezpośrednie odniesienie do treści teologicznych.


Z drugiej strony, przecież nie wiadomo, co autor-rzeźbiarz (rzeźbiarze?) miał dokładnie na myśli. Tym bardziej, że był to wszak artysta z centrów ówczesnej cywilizacji europejskiej, a nie jakiś lokalny Mazur. A więc jako taki, mógł przemycać i te, być może trędowe u siebie w danej chwili treści. 
Poza tym, jakże ładnie to brzmi, i jak działa na wyobraźnię - bardziej niż po prostu zwykły alegoryczny ludzik, niechby i waleczny, lecz anonimowy! Przyjmijmy więc na chwilę dla rozrywki tę romantyczną hipotezę, by ujrzeć w romańskim kapitelu nadwiślańskiego kościoła antycznego herosa.


Pendant do "Gilgamesza" - ziejąca ornamentem (?) oślousza paszcza.





5 komentarzy:

  1. Co prawda nie zrozumiałem co Pan do mnie mówi, ale paszcza zieje bardzo porządnie. Nie to co współczesne paszcze!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie spotkałem nigdy Gilgamesza, więc nie wiem jak wygląda, ale a propos wstępu: kiedyś brałem udział w takim dość intensywnym kursie, prowadzonym przez panią, będącą we władzach pewnej instytucji językowej na UW. Pani ta wymyśliła sobie, że wszystko, co do tej pory napisano o gramatyce angielskiej, to nieprawda, i że ona zna prawdę całą i gotowa jest ją ogłosić mową i drukiem. Wszystkie wydawnictwa typu Murphy to jedna wielka blaga, a ona wie, co i jak.

    Zaleciła więc wykonywanie ćwiczeń na podstawie swojej książki (wydanej chyba tylko z powodu sprawowanej przez nią funkcji), w której rewolucyjne teorie dotyczące choćby użycia poczciwego Present Simple czy Continuous kwalifikowałyby panią do dość długiego, bezpłatnego turnusu w instytucji odosobnionej, jednak - ponieważ od podpisu pani zależało zaliczenie kursu - ludzie, śmiejąc się, wykonywali idiotyczne ćwiczenia na podstawie jej wymysłów (podała wzory, na szczęście) i zapominali o tym, jak najszybciej. Widocznie każda gałąź nauki ma swojego Gilgamesza.

    Pani już od jakiegoś czasu nie pełni funkcji władczej a wydane przez nią książki zapewne pójdą na przemiał, bo nikt normalny nie będzie z nich korzystał.

    Taka dygresja się mnie zrobiła.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Gilgamesz", to akurat teoryjka historycznosztuczna, która zrobiła karierę, taką że podpisywano go w ten sposób w albumach.

    Twój przykład już jest poważniejszy, bo to lansowanie siebie, swoich poglądów i pomysłów z pozycji władzy. no, może władzy w tym przypadku niewielkiej, więc i nie tak groźnej.

    ale weźmy taki łyseknkizm. model ten sam, lecz to już groźne było. nawet dla zdrowia i życia.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...