18 marca 2014

Lowanium - beginaż nr 3

No i Krym diabli wzięli. Doprawdy, to się nazywa timing - myślę tu o wykonanej wycieczce...

Przenieśmy się więc potężnym susem na zachód Europy. Dawno nie było żadnego beginażu, a wszak niemało mi jeszcze zostało do rozpięcia na tapecie. Jako „kompletysta” chciałem odwiedzić wszystkie zachowane, ale nie udało się (jak dotąd).

O beginażu jako takim, jak również o pierwszym konkretnym w debiucie cyklu, a o innym zaś - w odcinku następnym.
Teraz odcinek trzeci: Lowanium. Znane też pod nazwą oryginalną Leuven (niderlandzką) lub Louvain (francuską), polską bierze wprost z łaciny, no ale skoro jest, to trzeba jej używać. W ogóle jestem za używaniem polskich nazw geograficznych, o ile istnieją.

Miasto leżące we flamandzkiej Brabancji (bo są jeszcze Brabancja walońska i Brabancja holenderska) słynie z wykwintnego gotyckiego ratusza, piwa Stella Artois, nowoczesnego przekrycia peronów dworca oraz najszacowniejszego - z racji najstarszej w całych Niderlandziech metryki - uniwersytetu o nazwie KUL, czyli Katholieke Universiteit Leuven (w Polsce, gdzie, jak wiadomo, można znaleźć wszystko, co jest w świecie, też jest KUL, tylko młodszy, mniej znany i lubelski). W związku z tą uczelnią jeszcze popełnię w przyszłości wpis w kontekście tezy o nieustannej nienawiści między narodami, kulturami i językami, i o konieczności separowania ich od siebie dla ich własnego dobra.

Z uniwersytetem związany jest także przedmiot obecnego wpisu, czyli beginaż. Po wymarciu miejscowych beginek kompleks - jeden z największych (jeśli nie największy) i najlepiej zachowanych - zaadaptowano bowiem na wyjątkowy, nietuzinkowy, zabytkowy akademik.
Co więcej, jest to Groot Begijnhof, czyli Wielki Beginaż, bo jest jeszcze w innej części grodu Mały, co stawia Lowanium w krótkim rzędzie miast wielobeginażowych. To tyle słów, a teraz atak masą zdjęć.


















20 komentarzy:

  1. Ta cegła jest po prostu nieprzyzwoicie zachwycająca!
    ... już zapomniałam, jaki ten cykl może byc interesujący:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nieprzyzwoicie "czerwona jak cegła" i "thick as a brick".
      od razu skojarzenia liter... ależ, gdzie tam - rockandrollowe :-)

      dzięki za zainteresowanie cyklem :-)

      Usuń
  2. Jaka piękna cegła! Aż czuć tę romantyczną stęchliznę średniowiecznego rynsztoku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ponoć w średniowieczu to się jeszcze myli, dopiero potem zlewali się (perfumami) i nosili peruki zamiast myć łby.

      Usuń
  3. Miejsce wyjątkowe. I tam jest akademik? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. że tak pusto i cicho na zdjęciach? :-) zasadniczo był sierpień.

      Usuń
  4. Inwazja Martwego Miasta na żywy sad.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaka jest różnica językowa między Flamandami z północy Belgii i Holendrami z Holandii? Dogadaliby się? Czy są między nimi jeszcze inne różnice, że kiedyś postanowiono nie przydzielić ich do Holandii ale do Walonii i stworzyć sztuczny twór p.t. Belgia?

    Dobrze, że w Belgii nie ma rosyjskiej mniejszości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wszędzie jest! http://www.podvorje.com/index_rus.htm
      :-)

      co do pytania - zasadniczo jest to jeden język, niderlandzki, zwany potocznie (a niesłusznie) holenderskim. generalnie więc dogadaliby się, o ile mówiliby językiem literackim (telewizyjnym). jeśli używaliby swoich dialektów - mogły by być problemy. dość powiedzieć, że ludzie z miejscowości A we Flandrii w rozmowie z osobą z miejscowości B, odległej o 30 kilometrów, czasem wytrzeszczali oczy "co właściwie powiedziałaś?". tak żywe, i zróżnicowane, są lokalne odmiany języka. przykład: hasło o Lowanium z wiki niderlandzkojęzycznej, zachodnioflamandzkiej i limburskiej:
      http://nl.wikipedia.org/wiki/Leuven
      http://vls.wikipedia.org/wiki/Leuven
      http://li.wikipedia.org/wiki/Leuve
      powinna być jeszcze wschodnioflamandzka i brabancka, ale się nie doszukałem :-) plus inne odmiany holenderskie. zasadniczo, to bardzo ciekawy język - tak jak geograficznie Niderlandy są w połowie drogi między Niemcami a Anglią, tak sprawa ma się i z językiem: jest "w połowie drogi" między niemieckim a angielskim.

      różnica graniczna jest jedna zasadnicza: religia i wynikające z niej dodatkowe pomniejsze: kulturowe (z tym że spore połacie holenderskiej Brabancji, Limburgii i tzw. Morska Flandria w Holandii są tradycyjnie katolickie).

      granica biegnie generalnie tam, gdzie wyczerpały się siły militarne Republiki Zjednoczonych Prowincji (Holandii) i Hiszpanii w XVII wieku. to też jest ciekawe (stąd ta katolickość południowej Holandii). właściwie, to temat na osobny wpis ;-)

      Usuń
    2. O zdjęciach powiem tylko to, co przedmówca Piotr Ha (nie mylić z H_Piotrem ;), a co do Belgów, to znając ich wyłącznie od strony biznesowej muszę się zgodzić z Holendrami (których też znam tylko od tej strony) - mówiąc delikatnie, nie są oni (Holendrzy) o nich (Belgach) najlepszego zdania. A tu się jeszcze nakłada warstwa wyznaniowo-językowa, i robi się niezły kiszmisz. Dobrze, że (na razie) to wspólna Europa, przynajmniej dopóki Putin czołgami i rakietami nie weźmie pod ochronę tej "rosyjskiej mniejszości". Notabene zbieżność wydźwięku jego nazwiska z innymi dwusylabowymi dyktatorami z XX wieku (zwłaszcza z tym, który też kończył się na -in) daje do myślenia. A miało nie być o polityce...

      Usuń
    3. Belgowie to dziwny naród, którego nie ma. tym dziwniej, że tż wyraża się z lekceważeniem o Holendrach ;-I

      Usuń
    4. Nie do wiary! W zachodniej Europie granice też wyznaczały pochody wojsk i ostateczny kształt granic jest taki, jak zatrzymanie się tego pochodu? Cóż za rażąca niesprawiedliwość!

      Usuń
    5. taka sytuacja. a Śląsk i Pomorze w Polsce...?

      Usuń
    6. Hola, hola, mówimy o ziemiach odwiecznie prapiastowskich!

      Poza tym, powszechnie wiadomo, że na wschód od Berlina Azja się zaczyna - tutaj taka sytuacja to nic szczególnego. Ale w kulturalnej Europie Zachodniej? Fiu, fiu...

      Usuń
    7. no, tak, prapiastowskie.
      tam zaś masz jak dawniej z Warmią i Prusami - cuius regio, eius religio, ale materiał ludzki w zasadzie ten sam (Flamandowie i Holendrowie).

      Usuń
  6. Link do tego wpisu otrzymalam od ikroopki:)
    Miejsce jest faktycznie unikalne i magiczne. Pisze z cala swiadomoscia, gdyz mieszkalismy tam prawie przez 3 lata, kiedy moj maz zostal zaproszony do pracy wlasnie przez tutejszy KUL. Aktualnie troche jest to getto dla cudzoziemcow i atrakcja turystyczna. Nasi przyjaciele mieszkaja tam ciagle i czesto sa fotografowani w swoim salonie, chociaz naprawde na sredniowieczne stworzenia nie wygladaja;)
    A propos relacji holendersko-flamandzkiej: tak sie sklada, ze znamy bardzo dobrze i prywatnie, i zawodowo jednych i drugich. To "zle zdanie" ma raczej charakter historyczny i ironiczny. Jak trzeba to naprawde swietnie ze soba wspolpracuja i wspoldzialaja. O ich przyszlosc raczej sie nie martwie:)
    Dodam tylko, ze mieszkam w Leuven od ponad 20 lat.
    Fajny wpis:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki! pozazdrościć mieszkania w beginażu ;-)
      też jakoś nie martwię się o przyszłość Beneluksan...

      Usuń
  7. Fajne! Cegła robi klimat...
    A niektóre uliczki wręcz dla mnie zachwycające (podobnie jak zdjęcia) :-)
    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki, nie jest to turystyczny 'greatest hit' (w porównaniu z Paryżem, Rzymem, czy jakąś Hiszpanią), ale warto to zobaczyć, o ile ma się okazję.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...