Przenieśmy się więc potężnym susem na zachód Europy. Dawno nie było żadnego beginażu, a wszak niemało mi jeszcze zostało do rozpięcia na tapecie. Jako „kompletysta” chciałem odwiedzić wszystkie zachowane, ale nie udało się (jak dotąd).
O beginażu jako takim, jak również o pierwszym konkretnym w debiucie cyklu, a o innym zaś - w odcinku następnym.
Teraz odcinek trzeci: Lowanium. Znane też pod nazwą oryginalną Leuven (niderlandzką) lub Louvain (francuską), polską bierze wprost z łaciny, no ale skoro jest, to trzeba jej używać. W ogóle jestem za używaniem polskich nazw geograficznych, o ile istnieją.
Miasto leżące we flamandzkiej Brabancji (bo są jeszcze Brabancja walońska i Brabancja holenderska) słynie z wykwintnego gotyckiego ratusza, piwa Stella Artois, nowoczesnego przekrycia peronów dworca oraz najszacowniejszego - z racji najstarszej w całych Niderlandziech metryki - uniwersytetu o nazwie KUL, czyli Katholieke Universiteit Leuven (w Polsce, gdzie, jak wiadomo, można znaleźć wszystko, co jest w świecie, też jest KUL, tylko młodszy, mniej znany i lubelski). W związku z tą uczelnią jeszcze popełnię w przyszłości wpis w kontekście tezy o nieustannej nienawiści między narodami, kulturami i językami, i o konieczności separowania ich od siebie dla ich własnego dobra.
Z uniwersytetem związany jest także przedmiot obecnego wpisu, czyli beginaż. Po wymarciu miejscowych beginek kompleks - jeden z największych (jeśli nie największy) i najlepiej zachowanych - zaadaptowano bowiem na wyjątkowy, nietuzinkowy, zabytkowy akademik.
Co więcej, jest to Groot Begijnhof, czyli Wielki Beginaż, bo jest jeszcze w innej części grodu Mały, co stawia Lowanium w krótkim rzędzie miast wielobeginażowych. To tyle słów, a teraz atak masą zdjęć.
Ta cegła jest po prostu nieprzyzwoicie zachwycająca!
OdpowiedzUsuń... już zapomniałam, jaki ten cykl może byc interesujący:)
nieprzyzwoicie "czerwona jak cegła" i "thick as a brick".
Usuńod razu skojarzenia liter... ależ, gdzie tam - rockandrollowe :-)
dzięki za zainteresowanie cyklem :-)
Jaka piękna cegła! Aż czuć tę romantyczną stęchliznę średniowiecznego rynsztoku!
OdpowiedzUsuńponoć w średniowieczu to się jeszcze myli, dopiero potem zlewali się (perfumami) i nosili peruki zamiast myć łby.
UsuńMiejsce wyjątkowe. I tam jest akademik? :)
OdpowiedzUsuńże tak pusto i cicho na zdjęciach? :-) zasadniczo był sierpień.
UsuńInwazja Martwego Miasta na żywy sad.
OdpowiedzUsuńfakt. ale za to w kolorze.
UsuńJaka jest różnica językowa między Flamandami z północy Belgii i Holendrami z Holandii? Dogadaliby się? Czy są między nimi jeszcze inne różnice, że kiedyś postanowiono nie przydzielić ich do Holandii ale do Walonii i stworzyć sztuczny twór p.t. Belgia?
OdpowiedzUsuńDobrze, że w Belgii nie ma rosyjskiej mniejszości.
wszędzie jest! http://www.podvorje.com/index_rus.htm
Usuń:-)
co do pytania - zasadniczo jest to jeden język, niderlandzki, zwany potocznie (a niesłusznie) holenderskim. generalnie więc dogadaliby się, o ile mówiliby językiem literackim (telewizyjnym). jeśli używaliby swoich dialektów - mogły by być problemy. dość powiedzieć, że ludzie z miejscowości A we Flandrii w rozmowie z osobą z miejscowości B, odległej o 30 kilometrów, czasem wytrzeszczali oczy "co właściwie powiedziałaś?". tak żywe, i zróżnicowane, są lokalne odmiany języka. przykład: hasło o Lowanium z wiki niderlandzkojęzycznej, zachodnioflamandzkiej i limburskiej:
http://nl.wikipedia.org/wiki/Leuven
http://vls.wikipedia.org/wiki/Leuven
http://li.wikipedia.org/wiki/Leuve
powinna być jeszcze wschodnioflamandzka i brabancka, ale się nie doszukałem :-) plus inne odmiany holenderskie. zasadniczo, to bardzo ciekawy język - tak jak geograficznie Niderlandy są w połowie drogi między Niemcami a Anglią, tak sprawa ma się i z językiem: jest "w połowie drogi" między niemieckim a angielskim.
różnica graniczna jest jedna zasadnicza: religia i wynikające z niej dodatkowe pomniejsze: kulturowe (z tym że spore połacie holenderskiej Brabancji, Limburgii i tzw. Morska Flandria w Holandii są tradycyjnie katolickie).
granica biegnie generalnie tam, gdzie wyczerpały się siły militarne Republiki Zjednoczonych Prowincji (Holandii) i Hiszpanii w XVII wieku. to też jest ciekawe (stąd ta katolickość południowej Holandii). właściwie, to temat na osobny wpis ;-)
O zdjęciach powiem tylko to, co przedmówca Piotr Ha (nie mylić z H_Piotrem ;), a co do Belgów, to znając ich wyłącznie od strony biznesowej muszę się zgodzić z Holendrami (których też znam tylko od tej strony) - mówiąc delikatnie, nie są oni (Holendrzy) o nich (Belgach) najlepszego zdania. A tu się jeszcze nakłada warstwa wyznaniowo-językowa, i robi się niezły kiszmisz. Dobrze, że (na razie) to wspólna Europa, przynajmniej dopóki Putin czołgami i rakietami nie weźmie pod ochronę tej "rosyjskiej mniejszości". Notabene zbieżność wydźwięku jego nazwiska z innymi dwusylabowymi dyktatorami z XX wieku (zwłaszcza z tym, który też kończył się na -in) daje do myślenia. A miało nie być o polityce...
UsuńBelgowie to dziwny naród, którego nie ma. tym dziwniej, że tż wyraża się z lekceważeniem o Holendrach ;-I
UsuńNie do wiary! W zachodniej Europie granice też wyznaczały pochody wojsk i ostateczny kształt granic jest taki, jak zatrzymanie się tego pochodu? Cóż za rażąca niesprawiedliwość!
Usuńtaka sytuacja. a Śląsk i Pomorze w Polsce...?
UsuńHola, hola, mówimy o ziemiach odwiecznie prapiastowskich!
UsuńPoza tym, powszechnie wiadomo, że na wschód od Berlina Azja się zaczyna - tutaj taka sytuacja to nic szczególnego. Ale w kulturalnej Europie Zachodniej? Fiu, fiu...
no, tak, prapiastowskie.
Usuńtam zaś masz jak dawniej z Warmią i Prusami - cuius regio, eius religio, ale materiał ludzki w zasadzie ten sam (Flamandowie i Holendrowie).
Link do tego wpisu otrzymalam od ikroopki:)
OdpowiedzUsuńMiejsce jest faktycznie unikalne i magiczne. Pisze z cala swiadomoscia, gdyz mieszkalismy tam prawie przez 3 lata, kiedy moj maz zostal zaproszony do pracy wlasnie przez tutejszy KUL. Aktualnie troche jest to getto dla cudzoziemcow i atrakcja turystyczna. Nasi przyjaciele mieszkaja tam ciagle i czesto sa fotografowani w swoim salonie, chociaz naprawde na sredniowieczne stworzenia nie wygladaja;)
A propos relacji holendersko-flamandzkiej: tak sie sklada, ze znamy bardzo dobrze i prywatnie, i zawodowo jednych i drugich. To "zle zdanie" ma raczej charakter historyczny i ironiczny. Jak trzeba to naprawde swietnie ze soba wspolpracuja i wspoldzialaja. O ich przyszlosc raczej sie nie martwie:)
Dodam tylko, ze mieszkam w Leuven od ponad 20 lat.
Fajny wpis:)
dzięki! pozazdrościć mieszkania w beginażu ;-)
Usuńteż jakoś nie martwię się o przyszłość Beneluksan...
Fajne! Cegła robi klimat...
OdpowiedzUsuńA niektóre uliczki wręcz dla mnie zachwycające (podobnie jak zdjęcia) :-)
Pzdr.
dzięki, nie jest to turystyczny 'greatest hit' (w porównaniu z Paryżem, Rzymem, czy jakąś Hiszpanią), ale warto to zobaczyć, o ile ma się okazję.
Usuń