17 lutego 2014

Bakczysaraj

Bakczysaraj, względnie Bachczysaraj - nazwa jak z 1001 nocy, wygląd - też nie inaczej mieniący się orientalnym wdziękiem. Ściślej: sam kompleks pałacowy, czyli Chan-Saraj, bo Bakczysaraj to całe miasto, dawna stolica Chanatu.

Wrażenie jest. Na przykład taki portal włoskiej roboty, renesansowo-tatarsko-orientalny. Wspaniały. Lecz z drugiej strony, dziw bierze, że siedziba władców Krymu to w gruncie rzeczy gromada szop okraszona arabeskami, fontannami, minaretami i roślinnością ogrodową...


Tak czy inaczej, mając zawsze serce po stronie przegranej sprawy, patrzy się na pozostałości dawnej chwały Chanatu Krymskiego z sympatią.
A przecież to było wypisz, wymaluj coś, co dziś nazywa się państwem zbójeckim.
Jak pijawka przyssane do miękkiego podbrzusza Rzeczypospolitej - Ukrainy. Tatarzy nie siali, nie orali, tylko w drogę ruszali, napadali, lud w jasyr brali i na niewolników sprzedawali. Z tego dochody czerpali.

Przypadkiem wyszedł z tego streszczenia działalności gospodarczej chanatu dziadowski wiersz. A przecie o pałacu chanów pisały tuzy poezji słowiańskiej: Puszkin i Mickiewicz. Zwłaszcza tak zwana fontanna łez zapłodniła ich twórczość lirycznym brzemieniem:

...Za wymyślnymi jej kształtami
Słychać w fontannie wód pluskanie,
Co rzęsistymi płaczą łzami
I nigdy już się nie ukoją...
Tak matka szlocha nieprzerwanie
Po synu, który poległ w boju.
Młodym dziewczętom w tamtym kraju
Jest ta historia z podań znaną,
Więc pomnikowi dały miano
Fontanny łez Bakczysaraju.



Nasz wieszcz pisał zaś tak:

Bakczysaraj

Jeszcze wielka, już pusta Girajów dziedzina!
Zmiatane czołem baszów ganki i przedsienia,
Sofy, trony potęgi, miłości schronienia,
Przeskakuje szarańcza, obwija gadzina.





Skroś okien różnofarbnych powoju roślina,
Wdzierając się na głuche ściany i sklepienia,

Zajmuje dzieło ludzi w imię przyrodzenia
I pisze Baltasara głoskami: RUINA.



W środku sali wycięte z marmuru naczynie;
To fontanna haremu, dotąd stoi cało
I perłowe łzy sącząc, woła przez pustynie:

Gdzież jesteś, o miłości, potęgo i chwało!
Wy macie trwać na wieki, źródło szybko płynie,
O hańbo! wyście przeszły, a źródło zostało.


I właśnie wtedy, gdy robiłem zdjęcie fontannie łez... rozdarły mi się gacie na tyłku.
O hańbo! Moje ulubione lniane bojówki...

Bakczysaraj w formie wfotów blogowych nie został jeszcze wyczerpany, a więc powróci kolejnymi odcinkami w nieznanej bliżej przyszłości.

Na razie zmywamy się z kompleksu chańskiego, żeby pokosztować tatarskiego jadła w tatarskiej restauracji. W knajpie takiej siedzi się w kucki, po turecku (wszak Krym to tureckie lenno) albo jak komu wygodnie, generalnie w parterze i na kobiercach. Do jedzenia naczelne tatarskie danie: czeburyki. 





18 komentarzy:

  1. Ładne ilustracje, można by nimi podręcznik zilustrować, ale stanowczo brak mi wśród nich gaci rozdartych na tyłku.

    "mając zawsze serce po stronie przegranej sprawy" - ja nie zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podręcznik do Bachczysaraju?

      oczywiście, że nie zawsze. nie sekundowałbym Hitlerowi itp.

      Usuń
    2. Podręcznik do romantyzmu, rzecz jasna.

      Usuń
    3. podręcznik do romantyzmu chciałbyś zilustrować zdjęciem moich gaci rozdartych na tyłku?!

      Usuń
    4. Tak, to byłoby dopełnienie klasycystyczne lub pozytywistyczne (zależy od kształtu pośladków).

      Usuń
    5. klasycyzm, pozytywizm - to postawa apollińska. nie wiem, czy jednak nie pozostać przy romantycznej, dionizyjskiej.

      Usuń
  2. Konfrontacja mitologii (poezyji Adamowej) z rzeczywistością (rozdartymi bojówkami, znaczy się szopami) zawsze szkodzi mitologii ;)
    PS. Wschodnia ornamentyka kapiąca złotem była mię zawsze daleką.
    PS 2. Współczuję rozdarcia - też łkałem, kiedy podstępny gwóźdź (w drzwiach) rzucił się na moje ulubione bojówki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kontrast narracyjny był zamierzony ;-)

      co do ornamentyki - tutaj ona nawet nie bardzo kapie. zdobienia są raczej dyskretne, wyjątkiem ów portal, ale to najbardziej 'doinwestowany' element pałacu. więc jest spoko.

      Usuń
  3. Czeburyki - słowo owe brzmi bardzo egzotycznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest pewien Tatar stary na Krymie,
      co czeburyki robi olbrzymie.
      Robi czeburyki
      jak stąd do Afryki.
      Robi wiosną, odpoczywa w zimie.

      Był jegomość z Ameryki,
      co zamówił czeburyki.
      Lecz w jego żołądku
      nie było porządku...
      Jął wydawać głośne pryki.

      albo, jeśli kto woli wersję light

      Jął wydawać gromkie krzyki.


      to taki nasz bachczysarajski plon wdrożenia hasła "limeryki o czeburykach" (pierwszy nie jest mój)

      Usuń
    2. Powiedzenie "pierwszy lepszy" ma czasem wydźwięk pozytywny.

      Usuń
    3. lecz niestety nie można go zastosować w tej roli do powyższego komentarza.

      Usuń
    4. Faktycznie, bo nie jest on pierwszy :P

      Usuń
    5. pierwszy Twój. :-J

      Usuń
  4. Portal wejściowy bardzo fajny, ktoś się nieźle nadłubać musiał a pozostanie anonimowy. A czeburyki smakowały ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, nie tak anonimowy on ci: http://pl.wikipedia.org/wiki/Aloisio_Nowy
      chyba, że to nie on osobiście dłubał, a jego ludzie. ale może i sam.

      czeburyki OK, choć na kolana nie rzucają. grunt, że na ciepło i na słono.
      można też zrobić samemu i się przekonać:
      http://www.twardyszparag.pl/kuchnia-rosyjska-2/najlepsze-czebureki-swiata/
      (forma "czebureki", "czeburieki" z rosyjskiego, farsz natomiast może być i z białego sera). :-)

      Usuń
  5. Przyłączam się do chóru współczujących:)
    co prawda bojówek nie noszę, ale już sobie wyobrażam, co by to było, gdyby mi się tak ukochane dżinsy na tyłku rozdarły:(

    Na temat portali i detali wyrażać się nie będę, ja sie nie znam, ja tylko doznaję (je) intuicyjnie i estetycznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i to jest właściwa droga. kto powiedział, że trzeba się znać?

      dzięki za kondolencje odnośnie spodni ;-)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...