17 stycznia 2014

Karnawał

Cóż. Nie chodzi o to, że aktualnie mamy karnawał. Bo i też co to za różnica w dzisiejszych czasach.
Odwieczna walka postu z karnawałem została przez ten ostatni wygrana. Przynajmniej chwilowo, i przynajmniej w sytym Pierwszym Świecie.

Ale już się wdaję w zbędne dygresje, natury ogólno-ogólnej. Tymczasem chodzi dziś, chodzi dziś, chodzi dziś, łodiridi, u-Ha! o zwykłą ulicę Karnawał, leżącą na południowych rubieżach stołecznej stolicy.

Przypadkiem się złożyło, że dysponuję małym warszawskim „wczoraj i przedwczoraj”. Oto bowiem miejsce, w którym uliczkę Karnawał przekracza odnoga kolejowa między linią radomską a stacją techniczną metra na Kabatach.

9 lat temu:


I zeszłego lata:


Dziś wygląda to jeszcze inaczej: działa zarówno ta część obwodnicy, jak i łącząca się z nią w tym miejscu jeszcze niewylotowa, szczątkowa trasa NS. Karnawał zaś w połowie został pochłonięty przez ów węzeł.

Dziś też miałem okazję tamtędy jechać - po raz pierwszy od Puławskiej do Alej Jerozolimskich przez węzeł Salomea. To jest dobre. Jedzie się bez zmartwień i trosk, a trasa, choć nieoczywista, jest tak dobrze oznakowana, że nie miałem najmniejszego problemu z wyborem zawczasu właściwego pasa (bez GPSowej podpowiadaczki).

Zaistnienie obwodnicy jest też dobre, bo w założeniu wysysa zbędny ruch przez miasto. Jestem więc sercem po jej stronie, tak jak nienawidzę autostrad przez miasta środek (Trasa Łazienkowska).

Żal może trochę tylko spokoju na sennych jeszcze dziś polach pode Natolinem, za Powsinkiem, no i w lesie w Mazowieckim Parku Krajobrazowym.

Dzisiejszy wpis autostradowy niech uzupełni jeszcze jedno wspomnienie zeszłego lata: walc w wykonaniu walców finiszujących początek wspomnianej trasy NS:






24 komentarze:

  1. Ja tam wszelkie ringi wokółmiejskie lubię bardzo. Ostatnio objeżdżałem w ten sposób Wrocław. Cudo!

    OdpowiedzUsuń
  2. był taki dowcip rysunkowy, który opowiem słowami:
    facet na rowerze zbliża się boczną drogą do dużej szosy i dzwoni rowerowym dzwonkiem, bo tam jest tabliczka RING.
    cha cha.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cyklistowałem latem roku zeszłego po tej obwodnicy i potwierdzam − asfalt jak ta lala, daleko, szeroko. Szkoda tylko że samochody wpuścili, bo była to zdecydowanie moja najbardziej komfortowa wycieczka do Podkowy Leśnej na dwóch kołach ever. W każdym razie: postęp!

    Z łezką w oku wspominam jednak czasy kiedy jeździło się tam drogami gruntowymi, tonąc w błocie, lub zagrzebując się w piachu. To zawsze były moje (jako dziecka Ursynowa) podstawowe rejony rowerowe. Chociaż pewnie i bez budowy trasy uległyby cywilizacji; zjadłaby je prędzej czy później zabudowa szeregowa i kilkurodzinna, pełzająca nieubłaganie od Puławskiej w głąb interioru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pewnie tak. wolny jak ptak, po pachy w piachu też jeździłem tam byłem. jak zaporożec na Zatorze i trochę może na Wirażowej. skąd zresztą inąd zdjęcie młodzieńcze, to sprzed lat? w tym żeś mi brat.

      Usuń
  4. Najczęściej korzystam z S8 i jest dla mnie wybawieniem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed marnowaniem czasu, kiedy go akurat nie mam;)

      Usuń
    2. to jak możesz go marnować, kiedy go akurat nie masz?

      Usuń
    3. ten mój jest z dodatkiem lycry, zawsze jak niby nie mam to coś tam jeszcze wyciągnę:P

      Usuń
    4. ach. w sumie to nie głupie: mieć kalendarz ze stretchem.

      Usuń
  5. Nazwy odtaneczne mnie odpychają, bo pracowałem przy jednej z nich swego czasu i porzuciłem to miejsce bez żalu i sentymentów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Temat obwodnicowy, to temat trudny we Wrocławiu, w każdym razie dla tych, co mieszkaja na wschodzie miasta, bo ci z zachodu doczekali sie swojego odcinka byli już.
    Zawsze tym na zachodzie było lepiej, co tu gadac..
    Tym na wschodzie wiatr w oczy, bo nie dość, że obwodnicy zewnetrznej nie maja, to jeszcze im ekolodzy wewnetrznej zabraniają, twierdząc, że ekosystemowi Wielkiej Wyspy zagrozi, jakby on jeszcze istniał, albo wazniejszy był od systemu nerwowego ludzi, tu mieszkających i dojeżdżających...
    ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trudno każdemu dogodzić. i ekosystemowi, i nerwosystemowi.
      miejsce autostrady jest poza miastem, ale co zrobić jeśli jest tam też np. park narodowy? :-)

      Usuń
    2. No jak park, to tak, ale jak parku nie ma, to nie;(
      A w ogole, to wszystkie miasta en masse zagrażaja ekosystemowi, to może pójść na całośc i wyciąć w pień?
      a my do lasu wrócimy...
      ;)

      Usuń
    3. w zasadzie to nie miasta zagrażają, a przemysł i samochody. przemysł przenosi się do Azji, więc już jest zwycięztwo przyrody. samochody... marzyłoby się o jakimś innym, czystym rodzaju napędu, niż silnik spalinowy. ale na razie go nie widać. a jeździ się tak wygodnie ;-)

      Usuń
  7. Do Azji troche daleko, chyba że sama do nas przyjdzie..
    Ja się oswajam, jeżdżąc hondą, z przyjemnością;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na hondach to jeździli w "Balladynie" u Hanuszkiewicza.

      Usuń
  8. Niech oni skończą tę obwodnicę (zwłaszcza odcinek południowo wschodni), a wtedy zaczniemy protestować na dozwolenie ruchu >70 w środku miasta. Ja to bym wywaliła ruch samochodowy z Łazienkowskiej do zera, to znaczy na tej zasadzie jak jest na Nowym Świecie. Tylko zbiorkom i taksówki, ewentualnie ruch lokalno-dostawczy(tu akurat będzie łatwiej, bo przy trasie nie ma sklepów). A zamiast tego środkiem kolej miejska, naziemne metro od Zachodniej albo chociaż szybki tramwaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, tramwaj lub kolej na TrŁ to bardzo dobry pomysł!

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...