Rocznica, jak rocznica, to nie jest blog okolicznościowy, kolejny przypadek sprawił jednak, że wcześniej tego dnia trafiłem do parku w Jabłonnie pod Warszawą. Nie planowałem wycieczki tam, po prostu wstąpiłem bawiąc w okolicy z zupełnie innych przyczyn. Ale oczywiście machnąłem kilka zdjęć, nie wiedząc, że są rocznicowo-okolicznościowe.
Biografia – a przynajmniej postać – księcia Józefa jest powszechnie znana, w przeciwieństwie do losów i walorów kuzyna, „nieznanego księcia Poniatowskiego” – Stanisława, którego sylwetkę oraz pozostałości pałacu w nieodległej Górze nad Narwią przytaczałem (z mozołem, bo ciężkie) na łamach blogu, a teraz pozwolę sobie przypomnieć linkiem.
Tak więc nie ma sensu streszczać tu życiorysu bohatera spod Lipska.
Napiszę tylko, że młodsze pokolenie Poniatowskich udało się dużo bardziej niż poprzednie. A przynajmniej historia ocenia je o wiele bardziej jednoznacznie i pozytywnie.
(Same spory dotyczące oceny Stanisława Augusta do dziś rozpalają umysły tysięcy Polaków gromadzących się na nowych wielkich stadionach na publiczne debaty historyczne).
Z takimi ludźmi jak młodsi Poniatowscy, Kościuszko i tym podobni – za życia tego pokolenia – może Rzeczpospolita dałaby radę podźwignąć się z upadku i ocknąć z marazmu... Ale już było za późno, za późno!
W każdym razie, ludzkość potrzebuje pozytywnych wzorców, a Polacy w XIX wieku takiej właśnie legendy, osładzającej fakt upadku państwa oraz galerię kreatur z epoki ów upadek poprzedzającej.
Pałac z parkiem w Jabłonnie dostał się Józefowi w spadku po stryju, prymasie Polski, Michale. Postaci – jak przystało na starsze pokolenie Poniatowskich –
Pałac jest raczej kompaktowy i charakteryzuje się dość oryginalną bańką – kulą na szczycie wieży umieszczonej osiowo.
To tutaj, w latach porozbiorowych a przedksięstwowarszawskich, jak mówił pan Walery Wątróbka, „książe Józef kolejką na ksiuty do Jabłonny jeździł”.
Po jego zaś wyczynach epoki napoleońskiej oraz chwalebnej śmierci (Poniatowskiego, nie Wątróbki), spadkobiercy urządzili z tego miejsca rodzaj szeroko pojętej „izby pamięci”. Z tych czasów pochodzi łuk triumfalny w parku oraz inne elementa księciu poświęcone.
Nieduży areał parkowy, szczególnie piękny jesienią, da się obejść w czasie krótkiego spaceru, co z czystym sumieniem mogę polecić chętnym. Jeśli ktoś znajdzie przeciwsłoneczną tutkę do obiektywu, proszę dać znać, bo to moja – zgubiona.
Pozostałe urządzenia parkowe i okoliczne ciekawostki zawitają zaś w przyszłości na łamy „sadu”.
Chciałam napisać 'urzekła mnie ta historia', ale przesadziłabym, urzekł mnie, owszem, ten łuk triumfalny prowadzący znikąd donikąd?
OdpowiedzUsuńw każdym razie z parku do parku:)
aha. nie urzekła, no trudno. zawsze można poszukać urzekających historii u innych blogerów.
Usuń:-) tak, łuk wiedzie znikąd donikąd, ale taka już uroda łuków triumfalnych (oraz parad i pochodów).
Moim zdaniem łuk jest na jakiejś osi, tylko zarosła i nie widać ;)
Usuńw pewnym sensie owszem - na osi bocznej elewacji pałacu i na ścieżce od niej prowadzącej.
Usuńale w drugą stronę - tylko park a potem płot.
http://tinyurl.com/nqa2pzs
chyba że dawniej miał być / był dodatkowy wjazd od Pd-Wsch.
Lubię i nie lubię wiedzieć o nowych miejscach. Dlaczego lubię to wiadomo i dlaczego nie lubię w sumie też:)
OdpowiedzUsuńSpostrzeżenie ikroopki jest godne celnej uwagi przez nią tu:) zamieszczonej :))))
wiadomo? ja nie wiem, ani dlaczego lu, ani nie lu.
UsuńSłowo 'ksiuty' całkiem niedawno słyszałam, strasznie stare ono;)
OdpowiedzUsuńchyba poznałem je właśnie czytając Wiecha, i od tamtej pory używam :-)
UsuńKrzesła w sali jadalnej z utęsknieniem czekają na godnych spadkobierców drugiego pokolenia Poniatowskich.
OdpowiedzUsuń(Skądinąd - czy ja się mylę, czy trzecie i dalsze pokolenia są już arystokracją francuską, nie polską?)
owszem, a pierwotnie włoską - Poniatowscy di Monte Rotondo. jak relacjonowałem w zalinkowanym pisie o St. Poniatowskim,
Usuńzrobił on to przedłużenie rodu z pewną florencką szewcową, którą wprzód był rozwiódł.
Czy pałac można spenetrować?
OdpowiedzUsuńmożna, o ile to nie czyn lubieżny.
UsuńWiesz dobrze, że jestem pałacofilem ;-)
Usuńmyślałem, że masz raczej kompleks parkowy.
UsuńGorzej: pałacowo-parkowy..
Usuńdobrze więc, że nie katedralny...
UsuńBardzo ładne zdjęcia, pozdrawiam, a w ramach projeku "Tribute to Joseph" można się nawalić i wpaść po pijaku do Wisły. Prawie to samo.
OdpowiedzUsuńa wcześniej należy wyrwać jakąś blacharę.
UsuńAle najpierw trzeba się trochę porozbijać po ulicach Warszawy kabrioletem nago.
UsuńOd razu wpaść. Rybek na zagrychę nałowić :)
Usuń