Kilka miesięcy temu w płaczliwym wpisie labiedziłem, jak to życie poszło swoją drogą, a góry swoją (?).
Dobrzy ludzie poradzili nie marudzić, a jechać. Zachowałem wszystkie te sprawy i rozważałem je w swoim sercu.
Wakacje minęły jednak jak sen jaki złoty, i chociaż co prawda znalazła się na nich co najmniej jedna całkiem pnąca wycieczka, to nie zawarły górskiego wyjazdu sensu stricto.
Ale nadeszła jesień, a wraz z nią okazja do podtrzymania dwuletniej już świeckiej tradycji krótkich wypadów w najbliższe pasma. Jak dotąd były to: Garb Gielniowski z Altaną, najwyższym wzniesieniem województwa mazowieckiego (punkt do korony województw!) oraz, w zeszłym roku, sielsko malownicze
Grząby Bolmińskie i góra Miedzianka, opisana przez Edmunda Niziurskiego w jego debiutanckiej powieści przygodowej i przeze mnie na tymżeż blogu.Edmund Niziurski dopiero co umarł, więc przypomnienie owego wpisu niech będzie z mojej strony skromnym epitafium dla niego.
W tym roku po prostu ruszyliśmy na południe, to jest we właściwym kierunku. Gdyż aby dotrzeć do najbliższych gór na północy, trzeba by najpierw długo płynąć.
A więc jedziemy...
...jedziemy...
...i jedziemy.
Wreszcie zaczyna się marsz.
Wtem! O ty w życiu!
Jakieś strome te góry. A ów profil jakby znajomy - toż to śpiący niedźwiedź! Ten, co jak się zbudzi będzie zły. Widok jednak to miły oku każdego Polaka.
Z drugiej strony jakieś piękne miasteczko. Coś mi się wydaje, żeśmy dobrze trafili.
A górskie powietrze - odurza!
A tak na serio: tym razem, choć rozmyślałem już sporo o Paśmie Oblęgorskim, wylądowaliśmy w Tatrach.
Pierwszy raz od 15 lat – przez to dane nam było wyjątkowo odczuć wyjątkowości tego miejsca.
Trasa, którą udało się zrobić pierwszego dnia: najpierw z Kuźnic ku Kalatówkom, potem w górę na Ścieżkę nad Reglami, na Sarnią Skałę i zejście Doliną Białego. Za dnia to istna ceprostrada ustępująca w tej kategorii chyba tylko drodze do Morskiego Oka. Tyle, że przeszliśmy ją nocą – przyjechaliśmy na tyle późno, że nie było innego wyjścia. Ni wejścia.
Doznanie z gatunku szczególnych! Faktycznie, na szlaku żywej duszy. Przyświeca księżyc. Ale tylko w odsłoniętych miejscach, na dnie lasu ciemnica, tylko kamienie ścieżki ledwo bieleją. Trochę trzeba patrzeć nogą, gdzie się idzie.
U szczytu Doliny Białego kaskadami spływa sok z księżyca wyciśniony. Pijemy go i stajemy się na chwilę selenitami.
Wszystko dlatego, że wyjazd nie jest, jak poprzednie wspomniane, jednodniowy.
Tatry wrócą tu więc jeszcze, bardziej olbrzymie, majestatyczne i niezwykłe niż kiedykolwiek!
Odpowiemy też sobie na pytanie: czy można pływać w tatrzańskim stawie w połowie października?
No i zamiast jakże godnej uwagi dwuletniej świeckiej tradycji, owocującej postami pełnymi ciekawych informacji, mamy teraz, wskutek nadmiaru kasy na benzynę, Giewont.
OdpowiedzUsuńA tak na serio: gratuluję. My się w tym paziu zadowoliliśmy oglądaniem Tatr wprawdzie na żywo, lecz z pewnego oddalenia – też przyjemne, gdy się wychylają znad mgły.
a tutaj to nie ma ciekawych informacji?!
Usuńwleźć pod Giewont nocą w świetle księżyca nie zdarza mi się codziennie, i o tym m.in. był ten wpis. aż oczy wytrzeszczaliśmy na to, jak te góry są ogromne - bo człowiek nie widząc ich przez 15 lat zupełnie odwykł od tej skali. ;-)
zresztą ten wyjazd zaowocował zebraniem także innych cennych informacji, którymi nie omieszkam podzielić się za pośrednictwem niniejszego okna wystawowego.
Byłem w tym roku w Tatrach po raz pierwszy od 8 lat, więc wiem, co czujesz.
OdpowiedzUsuńcieszę się, że myślimy podobnie, bo ja też wiem, co czuję.
Usuń;-)
To do zobaczenia na tatrzańskim szlaku za 15 lat!
Usuńojej, liczę, że będę tam wcześniej - tabu zostało złamane wszak.
UsuńPodejrzewam, że można pływać w tym stawie tatrzańskim w połowie października;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę wrażeń z gór nocnych - nigdy nie było mi dane wędrować i podziwiać w ciemności. Jedynie dawno temu dojechałam nocą w Bieszczady, ale szybko szukałam swojego hotelu po tym, jak straż graniczna mnie zatrzymała i kazała iść spać;) Chociaz teraz jak tak główkuję to przypomniał mi się jeden nocny epizod: wjazd i zaraz zjazd z Gubałówki, ale to się nie liczy:)
hotelu?... well, well. ;-)
Usuńwjazd na Gubałówkę był narciarski? to znaczy wjazd kolejką, zjazd na nartach. albo odwrotnie - wjazd na nartach, zjazd kolejką, na przekór mainstreamowi.
"Hotelu", kwatery czyli:)
UsuńJa antynartowa niestety.
myślałem, że chodzi o Arłamów... ;-)
Usuńcóż, ja też boazerię na giczołach ostatnio miałem... 15 lat temu w Tatrach.
Po górach łaziłem i nocą, choć faktycznie nie po Tatrach, a po Gorcach. Ale było to za niesłusznego ustroju, kiedy w maju śnieg leżał (a było ciepło), więc pewnie mi się przyśniło.
OdpowiedzUsuńPikne foty! I piękne wspomnienie mojego ulubionego autora dziecięcych powieści przygodowych, któren do spółki z Papciem Chmielem i Nienackim zarazili mię miłością do stron ojczystych. Rzekłem.
sil wu ple, wery macz.
UsuńGorce lubić też. mają m.in. tę zaletę, że widać z nich Tatry. po nicy chyba jednak nie łaziłem dotąd - nie licząc romanticznych spacerków ze schroniska lub jakiej bazy wieczorową porą.
Góry jesienne to fajna sprawa. Jakiś czas temu wyjeżdżałem we wrześniu/październiku w Bieszczady - kolory, brak ludzi, powietrze... miodzio. Aktualnie nie mogę sobie ot tak w góry wyjechać, pozostaje mi więc kontemplowanie jesieni w mieście, co również ma swoje dobre strony.
OdpowiedzUsuńZacna galeryjka, pszepana.
Dankę szen.
Usuńwłaśnie, człowiek powinien bardziej móc wyjeżdżać ot tak. jestem za.
co do kolorów, to w zasadzie o tej porze roku powinno się jechać w jakiś bardziej bukowy Beskid, ale kolory w Tatrach odurzają i tak...
Noca zdarzało mi się z gór wracac, wrażenia bywały ekstremalne, moje uznanie;)
OdpowiedzUsuńGdybyś był zainteresowany chodzeniem na czas, to podpowiadam, że w Sudetach maratony górskie nocne organizowane bywają;)
Czekam niecierpliwie na odpowiedź na pytanie!
na czas? chyba dziękuję. po górach, chwała Bogu, chadzam jeszcze sprawnie, ale nigdy się nie ścigam :-)
Usuńa pamiętam, pamiętam. Pozwoliłam sobie nawet wspomnieć, że masz bliżej od mnie:)
OdpowiedzUsuńCudnie, że dotarłeś. Dla psychiki cudnie i dla Gości Twego bloga !
mersi bąku.
Usuń