Lania wody nieustającego ciąg dalszy.
Po ostatnim mroźnym wpisie należy się (komu?) odmiana. Późnowiosenna.Motyw znad kanału z naszego miasta. Spędziłem w ciemni godzinę starając się uzyskać efekt zdjęcia z albumów Włodzimierza Puchalskiego. Lecz nie wiem, która wersja jest najbliższa ideału. W związku z tym, zamieszczam oryginał.
Tytuł zaczerpnięty (!) zaś z ulubionej płyty (żeby nie było, że taka nagle angielszczyzna ad hoc i od czap).
Nie dosc, ze leje wode to jeszcze zciemnia. Czlowiek orkiestra ;-)
OdpowiedzUsuńNie znam albumów p. Puchalskiego, ale obrazek nrawitsa. Kolorowy i cz-b nr 2 (od lewej licząc).
OdpowiedzUsuńNa pierwszym b&w więcej szczegółów?
OdpowiedzUsuńpodtytuł idealny do bloga
OdpowiedzUsuńdziękuję Państwu za ciepłe słowa.
OdpowiedzUsuńLodowate te zdjęcia. Czarnobiałymi płynie nawet kra.
OdpowiedzUsuńAle nie umniejsza im to najmniejszej uwagi.
To ostatnie, mocno zawinietowane z takimi prababcinymi albumami mi się kojarzy.
OdpowiedzUsuńA mi się bardzo podoba zdjęcie pierwsze z lewej strony
OdpowiedzUsuńtak. ja też lubię ocieplić - za przeproszeniem - czarnobiał. tak robię w "Martwym mieście", choć czasem z przesadą. ale przesada tam jest założeniem.
OdpowiedzUsuńnatomiast ostatnie, to nowy efekt w programie Picasa pt. holografia.
nie muszę chyba dodawać, że rzekoma ciemnia mieści się w trzewiach komputeru.
Ja też nie szumię podciągając ISO w ciemni, crossproces to też nie jest efekt wywołania slajdu jak negatyw jeno w takim sprytnym czymś co się Color Efex zowie to ogarniam (i jest przystawką do PhotoShopa).
OdpowiedzUsuńta "godzina" też była figurą retoryczną. ja nie ruszam ISO, bo ugryzie. przesuwam tylko suwaki w darmowych programach graficznych klasy "Paint".
Usuń