Tak to jest, że gdy młokos jakiś namaże na murze farbą w spreju swój „tag”, to człowieka złość ogarnia jałowa i zniecierpliwienie bezowocne. Lecz jeśli tę samą niemal rzecz zrobił był jego przodek sprzed dwustu lat, to co innego, to już się człowiek z ciekawością nachyla, bada i przyswaja. Taką ma moc czar tzw. patyny lat.
Na dodatek, czasem uświadczyć można w takich aktach wandalizmu interesujący kącik świadectw materialnych większej lub mniejszej historii. Najlepszym przykładem jest tu opiewany przeze mnie podpis króla Stanisława Augusta na pomniku księcia Prońskiego w Beresteczku. Także napotkane nagle podpisy siedemnastowiecznych polskich (a może ruskich, lecz jednak łacinnoalfabetycznych) turystów na ścianie tysiącletniego kijowskiego soboru: pana Hołowińskiego (Hołomińskiego?) i Baltazara Stockiego (Słuckiego?) to nie byle co i wzbudzają emocje w miłośniku starorzeczy.
Ciekawy secik rytów nazabytkowych z przeszłości odnalazł się zaś w zeszłym roku na niespodziewanej wazie ogrodowej w stołecznych Łazienkach. Wandalizowali: Wincenty Stopczyński(?) w 1839, Stanisław Jan Czaykowski (nie wiadomo kiedy) oraz - jeszcze przed Nocą Listopadową, pod bokiem samego Wielkiego Księcia! - Józef Stainke (ten?).
Wandalizm, ale kawałek żywych ludzi w kamieniu!
Pokaźny zbiór takich wyrylców ujawniła także wakacyjna podróż przez krainę tyle zapomnianą, co kamieniem, że tak powiem, stojącą. Pojawią się więc w następnych odcinkach cykliku.
To tak jakby na obrazie Opałki dopisać ukradkiem literkę gdzieś w środku.
OdpowiedzUsuńcena dzieła wzrosłaby dramatycznie.
UsuńCiekawe, czy ryli z szablonów.
OdpowiedzUsuńnie... to prawdziwe rzemiosło ;-)
Usuńdlaczegoś wolę takie ryte wandalizmy niż współczesne markerowe bazgroły
OdpowiedzUsuńmoże przyszłe pokolenia będą się nachylać z ciekawością nad markerowymi bazgrołami z dzisiejszych czasów. o ile jakieś jakoś przetrwają...
UsuńA to praaaaadziadek wandal! Przypomniało mi to swoją drogą kaligrafowane pismo mojej śp. babci - zawsze podziwiałem!
OdpowiedzUsuńO, z pismem ś.p. babci mam tak samo - kaligrafowane, lekko pochyłe. W kompleksy można było wpaść.
OdpowiedzUsuńnie ma co wpadać. kiedyś po prostu uczono kaligrafii. dziś uczy się dzieci dysgrafii.
OdpowiedzUsuńO właśnie - a dlaczego by nie uczyć dziś kaligrafii? Rączkę wyrabia, zmysł estetyczny kształtuje i jest równie niepraktyczne, jak 90% szkolnej wiedzy.
OdpowiedzUsuń