Dom nad stawem można uświadczyć w jednej z peryferyjnych części Warszawy.
Prawdziwy, dobry i piękny, choć skromny - a może głównie przez to.
Ale nic dziwnego - jest również przedwojenny.
A - jak wiadomo - wszystko*, co zbudowano przed wojną jest dobre, to zaś, co powstało po 56 roku - złe.
Właściwie jest to wstęp do cyklu już istniejącego w tymże blogu. Rozwinięcie owego wstępu powinno nastąpić w niechybnej przyszłości.
*) z małymi wyjątkami
Nawet się zgadzam - ja osobiście powstałem po '56 roku i faktycznie kwalifikuję się do złego.
OdpowiedzUsuńPrzed '56 solidniej by Cię zbudowano.
UsuńEr - z ciekawością czekam zapowiadane już w przeszłości rozwinięcie.
panowie mylicie budowę organizmu z budową domu.
Usuńnaprawdę już zapowiadałem?
Organizm się majstruje, nie buduje :)
Usuńno, pamiętam temat ze szkoły: budowa komórki.
Usuńmusi, coś było z Poradnika majstra budowlanego ;-)
Staw może być, domu za bardzo nie widzę, ale to przez tę wstrętną zieleń.
OdpowiedzUsuńno, te chojaki to bym wyrżnął.
UsuńE, po 56 tez było solidnie, tylko krótko:)
OdpowiedzUsuńkołdra była za krótka.
UsuńNogi wystawaly;)
Usuńcali ludzie zaczęli wystawać. zwłaszcza po 1968.
UsuńMarzenie każdego mieszczucha - domek na przedmieściach.
OdpowiedzUsuńdoskonale potrafię je zrozumieć.
UsuńWarto zweryfikować takie marzenia, co sam uczyniłem i potwierdzam, że jako marzenie - fajne, jako rzeczywistość - no way!
Usuńto zależy gdzie, jak, z kim i kiedy.
UsuńW Warszawie takie swojskie klimaty się znajdują? Kto by pomyślał... Jak widać, można żyć i funkcjonować w wielkim mieście, a jednocześnie zachować coś więcej dla siebie, z dala od zgiełku i natłoku. Fajna sprawa.
OdpowiedzUsuń