Feuchtwanger napisał „Lisy w winnicy”, a ja wpisałem wpis blogowy „Tramwaje w Winnicy”. Przypadek? Tak.
Jedziemy sobie dalej na zachód - tam wszak też musi być jakaś cywilizacja! I oto jest: kolejny mikroprzystanek na trasie w mieście o błogiej nazwie Winnica. Na głównej ulicy w Winnicy stoją - naprzeciw siebie, ale z przesunięciem - dwa
Na dodatek pomiędzy nimi znajduje się sklep delikatesowy „Warszawa” - ale to najwyraźniej pamiątka po braterskiej przyjaźni z czasów ZSRR.
Ponieważ jednak jak raz w obydwu świątyniach trwały w czasie naszego mikroprzystanku nabożeństwa, skupiłem uwagę obiektywu na przejeżdżające mimo pojazdy szynowe.
Mignął jeden całkiem retro (jeżdżący chyba jako atrakcja turystyczna), ale zrobił to przez zaskoczenie, dlatego jest nieostry.
Ukraina w ogóle prezentuje szeroki wachlarz środków zbiorowego transportu, co może być interesujące dla miłośników gatunku.
Ja się do nich nie zaliczam - raczej do sympatyków - ale cyknąłem tu i ówdzie parę interesujących przypadków.
Choć co prawda, tak się złożyło, że z żadnego egzemplarza naziemnego nie korzystaliśmy...
Dlatego nie przejechałem się najdłuższą linią trolejbusową świata (Symferopol-Jałta, 90 km). Żałuję też, że nie widziałem tramwajów w Eupatorii - w ogóle nie bawiąc w tym mieście - których też prędko raczej nie zobaczę...
Daje się zauważyć, iż cykl ukraiński w swej trzeciej odsłonie cieszy się szerokim brakiem zainteresowania ze strony PT Czytelników (nie to, co gdyby znów napisać coś o pogodzie...). Jedziemy więc dalej. Na horyzoncie majaczą już kresowe "greatest hits", ale mogę zapewnić, że nadal będzie odpowiednio nudno.
Moim zainteresowaniem się cieszy. Poza tym w Winnicy nasze szlaki znów się przecinają, chociaż w ogóle stamtąd nie pamiętam tej ładnej ulicy ze zdjęć – spędziłem tam noc na paskudnym blokowisku w gościnie u pewnej pani, matki znajomego, Polki – to było bardzo wzruszające i wstrząsające, bo siłą rzeczy nastąpiła nienachalnie opowiedziana, raczej wyciągana pytaniami opowieść o tym, jak przez już prawie sto lat, licząc od 1917, zachować tam polskość, okupując ją niemałymi ofiarami. Ale to raczej na rozmowę niż na komentarzyk...
OdpowiedzUsuńdziękuję za cieszenie, rozmowy wprost nie mogę się doczekać.
UsuńJak sie nie cieszy, jak sie cieszy!
OdpowiedzUsuńTramwaje, to ja nawet lubie, pod warunkiem, ze nimi nie jezdze, a ze nie jezdze, to lubie;)
również dziękuję za pocieszenie cieszeniem.
Usuńdobry tramwaj nie jest zły, jak mówi przysłowie mieszkańców Polinezji.
To ja się zapisuję do Polinezji. A nawet więcej - dla mnie wszystko na szynach jest cacuś i w ogóle, więc te niebieskie tramwaje, wliczając w to nawet troljebus i nieostry retrowóz to uczta! Wszędzie gdzie mam okazję być z wizytą dłuższą niż parę godzin, staram się przejechać tramwajem albo metrem (pociągiem miejsko-podmiejskim, itp.), w ostateczności nawet autobusem. Bo lubię!
OdpowiedzUsuńchwalebny zwyczaj, człowiek się uczy bawiąc i kolebiąc, i na odwrót.
UsuńJa również do Polinezji, lubię zasmakować lokalnej komunikacji będąc tu i ówdzie.
Usuńco by zrobili mieszkańcy Polinezji bez sieci komunikacji szynowej!
UsuńBumerang?
UsuńA tramwaje są piękne i piękniejsze jeszcze są.
Dotrymujsia dystancii.
OdpowiedzUsuńA niezależnie od tego, prosimy pisać jak najwięcej o Ukrainie.
dotrymuju.
Usuńjak najwięcej - to się nie da. ale dzięki za Zachętę.
Miałem kiedyś album ze zdjęciami Winnicy. Okazuje się, że to (było?) miasto partnerskie Kielc i miało restaurację "Кельце". Może w Kielcach była restauracja "Winnica"? W albumiku nie chwalili się jednak ulicą z kamienicami, ani tym bardziej z wieżą kościelną w tle, a raczej soc-modernizmem.
OdpowiedzUsuńnaprawdę, cały album? z czasów ZSRR, czy po?
Usuńrestauracja "Winnica" w Kielcach - gdyby istniała - mogłaby nie być kojarzona powszechnie z ukraińskim miastem... ;-)
swoją drogą, ciekawe jaka jest kuchnia kielecka?
Ostra jak scyzoryk i są po niej wiatry jak w kieleckiem.
Usuńzażartowałbym jeszcze ostrzej, ale się powstrzymałem.
Usuńno, nic. trzeba się będzie przekonać własnogębnie.
Chciałeś zażartować, że kuchnia kielecka jest jak kobieta?
Usuńnie... zupełnie inne rejony. newer mind.
UsuńA ja bardzo lubię tramwaje, pod warunkiem, że się nie spieszę. Te ze zdjęć bardzomisię.
OdpowiedzUsuńi pod warunkiem, że nie jadą po nodze.
Usuń