Po odwiedzinach działki rekreacyjnej „pięknej Bitynki” i pokręceniu się po okolicy na wschód od Humania (bardzo już blisko Targowicy) w celu odnalezienia śladów historii rodzinnej, ruszono w dalszą drogę wiodącą na zachód - jako że była drogą zasadniczo powrotną. Kolejny, króciutki przystanek na niej urzeczywistnił się w Niemirowie.
Miasteczko o podobnej do Humania historii - rozwijało się pomyślnie, lecz potem przyszły wojny, Kozacy Krzywonosa wycięli w 1648 roku Żydów, następnie „zagniewany ks. Jeremi Wiśniowiecki (...) mszcząc się równie okrutnie, do 3000 kozaków i własnych poddanych, którzy się z nim połączyli, nielitościwie ukarał śmiercią.” Ale „zaledwie jednak wyszedł ks. Jeremi mieszkańcy wyrżnęli pozostawioną załogę z 200 dragonów. Odtąd Niemirów z rąk do rąk przechodził.” Potem znów „w 1702 r. zbuntowane chłopstwo ukraińskie zdobywszy Niemirów, wymordowało szlachtę i żydów, niesłychane zadając męczarnie.”* Czyli, krótko mówiąc - zwyczajne dzieje.
Historia ustatkowała się dopiero pod koniec XVIII wieku: Szczęsny Potocki ufundował kościół, a wdowa po nim, Zofia (d. „Dudu”) - szkołę.
Historia ciekawie kształtuje się i dziś, na naszych oczach. Oto bowiem na zdjęciach pomnik W. I. Lenina - jeden z setek na Ukrainie, i jeden z wielu, które
w zeszłym roku
rzuciły się w oczy po naszym przekroczeniu niewidzialnej, bo przedwojennej granicy polsko-radzieckiej. Leniny te w większości padły w czasie tegorocznego „Leninopadu” (określenie oraz mapa zaczerpnięte z zaprzyjaźnionego blogu zaprzyjaźnionego blogera).
A więc obrazki zamieszczone tu dziś należą już do byłej historii. Lenin niemirowski upadł 21 lutego.
Na osłodę (?) - przygody ludzików z zaniedbanego mikrocyklu.
Aha, przypomina się anegdota, nie wiem, czy wyczytana w „Imperium” Kapuścińskiego, czy w jakimś reportażu reportażysty od spraw „bliskowschodnich”.
Gdzieś w ZSRR znajdowała się wytwórnia Leninów wyspecjalizowana w dwóch wariantach - Lenin z czapką na głowie i Lenin z czapką w ręku. Jakiż był wstyd i przerażenie „czynników”, gdy doszło raz do odsłonięcia wersji przypadkowo zmieszanej: Włodzimierza Iljicza z czapką w ręku i na głowie.
„Kradnij nakradzione!”
O, ludzicy przypomnieli mi nasz ostatni minizachwyt nad berlińskim Ampelmanem - tamtejsi spece od handełe zrobili z tego świetny biznes!
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji Lenionpadów i inszych kataklizmów i rżnięć masowych, to taka mię mało oryginalna dygresja natury egzystencjonalnej, że nasze istnienie jest tak niezwykle mało/nieprawdopodobne, że aż dziwne. A możeć to niewidzialna ręka doboru naturalnego?
link poprowadził mnie wprost do ludzików tajwańsko-hiszpańskich animowanych. no fajne, ale to już nie to... to tak, jak z tymi elementami nadprzyrodzonymi w prozie lub filmie - jeśli wszystko może się zdarzyć, nic nie jest zaskakujące.
Usuńtak, nasz byt jest za to zaskakujący. ale tak w końcu dociera się do odwiecznych pytań:
dlaczego istnieję?
dlaczego w tym akurat ciele, miejsu i czasie?
co było przede mną, co będzie po mnie?
kim jesteśmy, skąd przychodzimy, dokąd zmierzamy?
i wreszcie, jak śpiewał Helsinki Complaints Choir:
dlaczego zawsze ja?
;-)
Dziękuję za honorową wzmiankę. Niesympatyczni ludzie powinni się wspierać.
OdpowiedzUsuńW complaintach zasadniczo wszystko się zgadza, zdziwiło mnie tylko: "the daily paper is too thick" - ja mam od paru lat odwrotne wrażenie, z tym że sporadycznie już kupuję daily paper.
może dlatego jest odwrotnie, że już sporadycznie kupujesz (ja zresztą też).
Usuńdlaczego zaw... dlaczego niesympatyczni? 8-o
Nie wprost, przypomniałeś mi coś;)
OdpowiedzUsuńSwego czasu, tak w piątej klasie podstawówki, nasza szkoła nawiązała korespondencję ze szkołą o tym samym numerze w Kijowie.
Mnie dostał sie list od Tatiany, jesli dobrze pamietam, która w odpowiedzi na moją kartkę, przysłała mi kartkę z wizerunkiem ni mniej, ni więcej - Lenina;)
Piekną, czerwoną, błyszczącą;)
Do dzis pamietam swoje zdumienie, rozbawienie z nutką irytacji rodzicieli;)
podzieliła się tym, co miała najlepsze.
Usuńciesz się, że nie była to pocztówka z Iwanem Gontą. ;-)
Mówisz?To się cieszę;)
Usuń