11 marca 2014

Mogiła w Woli Dobieskiej, czy gdzieś tam

Porzućmyż znów na czas jakiś wspomnienia z wakacji, w które z właściwą sobie brutalnością wmieszała się rzeczywistość, czyli tak zwana historia w stanie wykluwania się. Wróćmy odetchnąć mazowiecką równiną i jej rozsianymi po krzakach reliktami historii minionej.

Przy okazji będzie okazja uświadomić sobie po raz kolejny z całą wyrazistością nonsensy turystyki zagranicznej z bronią w ręku. Oto - zagubiona pośród pól, nieużytków i zagajników - mogiła z czasów nagannych ofensyw I wojny światowej, a więc kolejny fragment układanki wewnątrzblogowego mikrocyklu pamiątek z lat 1914-1918. Porośnięty drzewami nasyp zawiera „17 Österreicher” i „114 Russen”, o czym informuje znajdujący się tam kamień, a ściślej mówiąc, wyryta na nim inskrypcja. Obecność byłych żołnierzy cesarsko-królewskiego Franza Josepha stawia mogiłę w świetle wyjątkowym wśród mazowieckich nekropolii przeważnie wyposażonych w zwłoki niemieckie (wilhelmińskie), rosyjskie albo miks obydwu tych rodzajów. Choć niewątpliwie też zalicza się ona (mogiła) do skromniej podanych.

Ekspedycja naukowa podjęta w ostatni dzień poprzedniego roku, trafiła tam bez pudła i jak po sznurku, chociaż zapomniała zabrać mapę.
Zwraca uwagę fakt zadbania o pamięć zapomnianych żołnierzy poprzez upamiętnienie świeżym krzyżem i artystycznymi kwiatami od ludu miejscowego.




Skoro już tam jesteśmy, rzućmy okiem na okoliczne okoliczności krajobrazowo-przyrodnicze.
Są warte mgły.










28 komentarzy:

  1. Ta mgła przepiękna :) Można w nią wchodzić bez obawy.
    O.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czy mgła to miała być mogiła, tylko akurat o i i zacinają Ci się w klawiaturze?

      Usuń
    2. Ja sie przychylam do mgły bez o, bo i mnie urzekła, z historią rzecz jasna:)

      Usuń
    3. w sumie, racja. w mgłę wstąpić warto.

      Usuń
  2. Aż sobie sprawdziłem, gdzie to jest i okazało się, ze w rodzinnych stronach małżonki mej.
    >>Cmentarz wojenny, na którym pochowani zostali 17 żołnierzy austro-węgierskich oraz 114 rosyjskich poległych w czasie I wojny światowej. W tym rejonie wojska austro-węgierskie dostały się w zasadzkę zorganizaowana przez żołnierzy rosyjskich i poniosły duże straty. Cmentarz zlokalizowany jest w lesie ok.1km na południe od wsi Wola Dobieska.<<
    Ciekawa sprawa, że w zasadzce zorganizowanej przez Rosjan zginęło siedem razy więcej zasadzkowiczów, niż zaskoczonych zasadzką Austriaków.
    W każdym razie biorąc pod uwagę proporcje strat, nie nazwał bym ich wielkimi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. być może twórcy notki pomieszały się (w myśli) dwa cmentarze: ten, który pokazałem (w zasadzie nie cmentarz, a mogiła), który jest 500 metrów na PÓŁNOC od wsi Wola Dobieska oraz cmentarz rzeczywiście leżący ok. kilometra na południowy zachód, w Krępie, już taki regularny pierwszowojenny. tam jest i trochę b. Rosjan i trochę b. Niemców. ale znowuż, zdaje się, nie ma Austriaków.

      Usuń
  3. Naganne ofensywy I wojny światowej – o nie się akurat niejeden nasz prapradziad u losu dopraszał, wyszły nam w sumie na dobre. W porównaniu z ofensywami ćwierć wieku później były też, koniec końców, raczej humanitarne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w długofalowej perspektywie, że tak użyję nowomowy, II wojna światowa też wyszła nam w sumie na dobre: państwo po pewnych konwulsjach (cóż to jest 50 lat wobec wieku Wszechświata) jest w 99% jednolite narodowościowo*, w 80% wyznaniowo*, zwarte terytorialnie. w Unii Europejskiej i NATO, demokratyczne, wolne, z przyłączonym Śląskiem, Prusami, no i z dziesięciokrotnie dłuższą niż kiedykolwiek plażą.
      i co, warto było? opłacała się ta wojna?

      *) co jest zaletą nie w sensie ziszczonego snu nacjonalistów, ale jako istotne ograniczenie czynnika konfliktogennego

      Usuń
    2. W długofalowej perspektywie państwo odrodzone po I wojnie w bardzo przyjemnej postaci jest po II wojnie i jej konsekwencjach wrakiem zdewastowanym i zdegradowanym społecznie, gospodarczo, kulturowo i geograficznie.

      Usuń
    3. Ale plażę ma dłuższą. Oraz Mazury (vel Prusy), Gdańsk, Wrocek, i parę różnych innych przyjemnych miejscówek. Dobra, żartowałem. Szkoda Wilna i Lwowa. I Warszawy tamtej szkoda. A najbardziej szkoda zakończonego przedwcześnie życia przodków.

      BTW, nie wiem czy tylko ja mam takie szczęście, ale zawsze w takich okolicznościach zabudowy okołowiejskiej zjawia się wataha psów, a ja akurat przy sobie nie mam żadnej kiełbasy do neutralizacji zagrożenia. Chyba zacznę nosić jakąś konserwową.

      Usuń
    4. Piotr H. -> mam nadzieję, że w Twojej wypowiedzi jest co najmniej tyle ironii, co w mojej.

      IamI -> i tu jest właśnie odwieczne, bezodpowiedziowe pytanie, czy odrodzenie państwa takiego, czy siakiego, jest warte pagórków z trupów młodych facetów i tym podobnych.

      psów nie było... a nie, przepraszam, ekspedycją zainteresowały się przy jakiejś zagrodzie wolskodobieskiej jakieś burki, ale na krótko i bez zapału :-)

      Usuń
  4. Rzadko bywam równie mało ironiczny co w poprzedniej wypowiedzi. Serio. Nawet się zastanawiam, czy to nie faux pas - taka powaga w komciu.

    Czy odrodzenie państwa jest warte pagórków z trupów - do I wojny o tyle nie a propos, że nie po to stawano w niej do walki. Odrodzenie państw było jej produktem ubocznym. Ale ciekawym kontekstem są tu znów wydarzenia na Ukrainie - gdyby ludzie z Majdanu na pierwszym miejscu stawiali zasadę non violence, to już by było pozamiatane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i bez ironii uważasz, że państo polskie odrodziło się w "bardzo przyjemnej postaci"?
      trudno mi w to uwierzyć. zaiste, kwitnące było to państwo, silne, sprawiedliwe, demoktratyczne, opiekuńcze wobec mniejszości, łatwe do obrony, przyjazne wobec sąsiadów i szanowane przez mocarstwa. (ironia).
      czy wiesz na przykład, że fabykant... krwią robotnika smarował maszyny?!

      Usuń
    2. Również trochę się gubię, kiedy piszesz serio, a kiedy (tylko) ironicznie.
      Bez ironii: jak na siedemnaście lat w miarę normalnego istnienia tamtego państwa, bo tyle to trwało od zakończenia jednych wojen do rozpoczęcia kolejnych, w dodatku z ogólnoświatowym kryzysem po drodze, to uważam, że dorobek w każdej możliwej dziedzinie zaskakuje - w tym sensie to państwo było, owszem, relatywnie kwitnące, silne, nie mniej sprawiedliwe od ówczesnej średniej, bardziej demokratyczne od ówczesnej średniej, w stosunku do mniejszości zachowywało się powyżej ówczesnej średniej, a kształt geograficzny był wypadkową wcześniejszego tysiąca lat historii, kilku decyzji polskich polityków i kilku decyzji międzynarodowych dyplomatów. W każdej z tych dziedzin potem było dużo gorzej.

      Usuń
    3. nie mogę się zgodzić z tym kwitnieniem. były może enklawy kwitnienia w różnych dziedzinach. średnia ogólna też jest relatywna i nie wiem, czy jest sens porównywania z nią. gdy porównywać z ówczesną wyższą półką - porównanie blednie.
      a więc zależy na czym się skupiamy - ostatecznie PRL też miał jakieś niezaprzeczalne osiągnięcia, przy zaczynaniu - w przeciwieństwie do II RP - w gruncie rzeczy od zera i mimo całych tych niesprzyjających okoliczności immanentnie w nim tkwiących ;-)

      kształt geograficzny Polski współczesnej jest zaś najlepszy od czasów Krzywoustego.

      Usuń
    4. Hm, nie wiem, czy ma sens przedłużać dyskusję, która się może ciągnąć w nieskończoność, ale mógłbyś na jakimś konkretnym przykładzie z tym kwitnieniem? Bo na razie dyskutujemy nieco powierzchownie: kwitło – nie kwitło – ależ kwitło – no jak kwitło, kiedy nie kwitło.

      Co do geografii, to się drastycznie nie zgadzam. Co to znaczy, że kształt jest najlepszy od Krzywoustego? Że jest w miarę koncentryczny?

      Usuń
    5. PRL nie zaczynał od zera, a jeśli tak uznać, to wtedy II RP zaczynała od -1.

      Usuń
    6. Piotr H. -> nie chodzi o sam kontur, choć i on jest dziś przyjemniejszy. chodzi o przemieszanie narodowościowe i rodzące się w związku z tym bóle oraz - co jest związane - podatność na agresywne chapy sąsiadów, z których wszyscy mieli chętkę na większe lub mniejsze, z wyjątkiem marginalnie położonych Łotwy i Rumunii, i z czego zresztą bardzo rychło skorzystali, i też praktycznie wszyscy.

      ale racja, nie ma sensu przedłużać kwitnienia dyskusji. II RP nigdy bym kwitnącym państwem nie nazwał, raczej robaczywym. PRL zresztą też, albo raczej nadgniłym. bacz jeno, że zaczęliśmy od refleksji, że III RP wyszła na tym zrobaczywieniu, wyplewieniu i przegniciu na zdrowie, jak ten kwiat na kompostowej glebie. co też nie znaczy, że i ona jest ideałem.

      H.Piotr -> w skali zniszczeń materialnych, demograficznych, społecznych, duchowych, etc - PRL zaczynał w zerze absolutnym, zwłaszcza w porównaniu z II RP, która chociażby zaistniała w kontynuacji zasad wolnego rynku, etc., nie wspominając już o materialnym i innym haraczu wobec ZSRR, do jakiego była zobowiązana (z początku bardziej, potem mniej).

      Usuń
    7. O kwitnieniu już EOT, trzeba by zdefiniować pojęcia i kontekst.
      O przemieszaniu narodowym - czyli przyznajesz rację Stalinowi? Przemieszana narodowo była cała Europa Wschodnia, taka była specyfika tych terenów. Taki był świat, który się organicznie ukształtował przez całą wcześniejszą historię tych narodów na tych ziemiach. Wytyczenie granic według podziałów etnicznych nie było możliwe, bo np. nie istniało coś takiego jak granica polsko-ukraińska, po której jednej stronie wszędzie przeważaliby Ukraińcy, po drugiej Polacy. Jedynym w regionie państwem jednolitym narodowo były Węgry, z tej przyczyny, że im w Trianon zabrano prawie trzy czwarte kraju. Nie znam statystyk, ale nie wydaje mi się, by np. w Czechosłowacji mniejszości było mniej niż w Polsce - byli tam Niemcy sudeccy, Węgrzy do dziś przeważający w południowej Słowacji, Ukraińcy i Węgrzy na Zakarpaciu, Polacy na Zaolziu, do tego Żydzi i Cyganie. Widzenie źródeł problemów w istnieniu mniejszości - to jest z jednej strony perspektywa nacjonalistyczna, a z drugiej dyskurs peerelowski, który uzyskaną jednolitością etniczną usiłował uzasadnić dokonane tu barbarzyństwo.

      Usuń
    8. TLDR
      juz chyba szarżujesz personalnie, ale ja wszak jestem miłośnikiem przemieszania i czerpania. co z tego, jeśli poniektórzy ludzie do tego nie dorośli, albo raczej w pewnym momencie historii, kiedy skończyła się sielanka - właśnie dorośli do wicewersy, i jest to ciągłym powodem konwulsji narodowo-społecznych na całym świecie. chyba nie ma sensu wymieniać konkretnych koordynatów, dość rzec że w sercu starej Europy mieszkańcy sklejonego i miejscami wymieszanego kraju nie mogą wytrzymać z nienawiści do siebie nawzajem...
      lepiej już żeby ludzie siedzieli narodami osobno, niż mieli się znów nawzajem wyrzynać.
      i to nie jest perspektywa i dyskurs, tylko odwieczne prawdy o małości ludzkości.

      Usuń
    9. Czechosłowację też pokąsali wymienieni przez Ciebie sąsiedzi, z tych właśnie powodów, o których piszesz, i jeszcze Stalin urwał swoje.

      Usuń
    10. Czechosłowakom ;-) należało się, bo tłamsili Polaków na Zaolziu, Rusinów w Rusi, Węgrów w Felvidéku i pewnie Niemców Sudeckich też, ale że nas rozebrano? przecież uratowaliśmy część Ukraińców od Hołodomoru!

      Usuń
    11. tak... à propos - ostatnio myśląc o rozbiorze Ukrainy, wymyśliłem, że np. Hucułom powinno się opłacać przyłączyć do Polski. gdyby nie byli odłączeni, to dziś sypałyby się z nich złotówki jak z górali podhalańskich. ale nic straconego, wystarczy odgrzać buzującą sto lat temu hucułomanię - i wszyscy zadowoleni.

      Usuń
    12. a to jeszcze à propos "niemożliwości wytyczania granic według podziałów etnicznych":
      http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/2/2a/Greater_austria_ethnic.svg

      Usuń
    13. Zniechęciłem się kompletnie ro rozmowy po przeczytaniu, że osiem zdań to za dużo do przeczytania.

      Usuń
    14. :-)
      przynajmniej jest jakaś sfera (?), w której nie wykazujemy jednomyślności.

      Usuń
  5. Do mogił na razie się nie wybieram, ale we mgle się zgubić - fajna sprawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapraszam, chociaż to drugie jest - w przeciwieństwie do pierwszego - opcjonalne.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...