Po nagrobkach i kościele znów wracamy (czyli wracamy po raz drugi, czyli jesteśmy po raz trzeci) do Soboty nad Bzurą. Okazja jest dobra: pierwsza, okrągła rocznica zwiedzania ex-miasteczka, które nastąpiło równo rok temu. Równo z górki.
Nie samym bowiem kościołem i jego zawartością miejscowość może się pochwalić. Poza tym zabytkiem mamy bowiem zestaw uzupełniający tradycyjną trójcę: pałac i gorzelnię (vide: na przykład Radziejowice).
Pałac rodziny Zawiszów jest zabawnym i oryginalnym zameczkiem neogotyckim, a powstał na miejscu i na piwnicach starszego, renesansowego dworu Sobockich.
Podobno nieruchomość jest na sprzedaż. Może warto się skusić - dojazd teraz dobry, autostrada A-1 już sięgnęła tych terenów od węzła z "dwójką". Niemal idealny środek Polski, a więc wszędzie tak samo blisko.
Przed gorzelnią stoi fajowa maszyna, jak się zdaje parowa, chociaż nie wiem do czego konkretnie służyła.
Do napędzania innych machin gospodarczych?
Pochodzi z piastowskiej Świdnicy!
Nie budynek gorzelni jest jednak najciekawszym obiektem podworskiego folwarku, a fantastyczny spichlerz, czy stodoła. "Architektura niedostrzegana" w pełnej krasie!
Na koniec wracamy przed kościół, na którego teren
(Obiekt zabytkowy pod ochroną prawną!)
wiedzie przyjemna brama pilnowana przez takiego oto lokalnego Cerbera.
Po drodze od pałacu ku kościołowi, mój rumak z aluminium podskoczył na charakterystycznej bliźnie w asfalcie. Zatrzymałem się i przyjrzałem. Nie było wątpliwości, kwerenda w topograficznych archiwaliach potwierdziła - przez Sobotę biegła kolejka wąskotorowa. Pięknie, jak widać na załączonej mapce, po okolicy porozgałęziana. Pewnie więc buraczana.
Na planie bardziej współczesnym zaznaczyłem pokazane sobockie obiekty: kościół, pałac, spichlerz. No i wspomniane miejsce po trasie kolejki.
Soboty zwykle przychodzą same, ale do tej akurat warto pofatygować się osobiście.
Bardzo ciekawe. Ponownie mi wstyd, że przemknąłem kiedyś przez Sobotę, nic w niej nie oglądając. Widać samo pedałowanie jest wystarczającą pożywką dla mej umysłowości.
OdpowiedzUsuńwidać, jeden oczyszcza umysł samym wysileniem kończyn, a drugi musi co rusz stymulować i zmysły, żeby nie zabrzegły.
Usuńjak żem też wspominał, jeszcze co nieco zostało tam i dla mnię. teraz dopiero na przykład zauważyłem jakiś pomnik? mogiłę? zaznaczony na mapie między pałacem a drogą.
"Gut Sobota", jak stoi na mapie, choć niepiastowska ona. Zameczek śmieszkowy - miał pan inwestor fantazyjum! A kolega cerber srogi w obyciu?
OdpowiedzUsuńsehr gut!
Usuńczy srogi ów lokalny nowokundland? raczej tzw. bojący dudek.
Aaa, to pół biedy. Ja mam z psami na bakier, bo parę razy miałem zbyt bliskie spotkania z merdatymi.
Usuńmy wręcz przeciwnie, i może dlatego akuracik w niedzielę wieczorem musieli my jechać na ostry dyżur i szycie!
Usuńa potem lekarz wypełniający "papierki" w komputerze nie mógł sobie poradzić z opisem, bo gdy wstukiwał "POKĄSANIE..." defaultowo wyskakiwał mu ciąg dalszy "...PRZEZ ALIGATORA". sic!
jesooo - to aligatory kąsają? Jakem głupia była do dziś !
Usuńnależy się cieszyć, jeśli na pokąsaniu aligator poprzestanie.
UsuńWidać i na spichlerzu można zastosowań wykończenia nietuzinkowe, świetna robota.
OdpowiedzUsuńprawda?
UsuńZdjęcia klimatyczne (ta kukurydza i chmury ;))
OdpowiedzUsuńA co z tym pokąsaniem? Mam nadzieję, że się wylizujecie?
O.
kukurydza i chmury były po drodze. ładnie tam. gdzie nie spojrzeć - natura 2000.
Usuńkąśnięcie nastąpiło jedno, nienaumyślne w palec nie mojej dłoni pochopnie wstawionej między dwa "szczepione" psy. zszyto, więc już jest OK.
To szybkiego zagojenia się rany!
OdpowiedzUsuńO.
dzięki! palec będzie żył.
UsuńNniech zzzrobbbią mmmuzzzeum gggorzelnnnictwa.
OdpowiedzUsuńjak to?! nie ma takiego w Polsce?
UsuńA może być w zastępstwie "Muzeum Mydła i Historii Brudu"?
UsuńAj, trzeba będzie kiedyś zrobić poprawkę. Niecodzienne nagromadzenie atrakcyj w tej Sobocie, a ja myślałem że sam kościół wystarczy!
OdpowiedzUsuńkościół cię nie ogarnie.
UsuńZłota, Erze, wiem że nie pragniesz :)
Usuńa właśnie że pragnę.
Usuń