1 maja 2013

Krzyżtopór, majówka 1993

Dziś, w Pierwszomajowe Święto Niepracy, wycieczka sentymentalna za pomocą skanera.
Oto w ten dzień, równo 20 lat temu, wybraliśmy się z przyjacielem w podróż. Celem była budowla, którą - odkąd w dziecięce jeszcze ręce wpadł mi album „Zamki w Polsce” - niezmiernie pragnąłem ujrzeć. Aż mi się śniła czasem po nocach. Oczywiście - zamek Krzyżtopór, najniezwyklejsza ruina kraju.


Jej metka jest ogólnie znana i dostępna po ikipediach, przytoczę podstawowe (i okrągłe, bo będzie mi łatwiej) fakty:
Zamek zbudowano w pierwszej połowie XVII wieku dla Krzysztofa Ossolińskiego, który nie nacieszył się długo nową konstrukcją, bo zmarł. Wkrótce potem wystąpił potop szwedzki rozpoczynający dzieło dekonstrukcji.


Założenie zajmuje niemal hektarową połać wpisaną w regularny pięciobok bastionowych fortyfikacji. Główna oś wiedzie od bramy w podstawie tego pięciokąta, przez trapezoidalny dziedziniec wjazdowy, główny budynek na planie prostokąta z elipsoidalnym dziedzińcem wewnętrznym, aneks z salą reprezentacyjną, po ośmioboczną wieżę stojącą na bastionie. Ów bastion, Wysoki Rondel wieńczy zamkowy pentagon. Na zewnątrz murów znajdowały się niezachowane regularnie rozplanowane ogrody dostępne biegnącą również wzdłuż głównej osi pochyłą rampą pod salą balową.

Wysoka brama wjazdowa flankowana jest pochodzącymi z herbów właścicieli wielkimi figurami krzyża i topora, które dały nazwę zamkowi.


Regularność założenia wywodzi się z renesansu i rozpraw włoskich teoretyków, którzy cenili sobie osiowość i stosowanie idealnych planów - figur foremnych (jak i w przypadku Zamościa), teatralność rozwiązań przestrzennych należy jednak do manieryzmu, wreszcie elementy wystroju (niezachowane) były już sarmacko-barokowe.


Ogólnie zaś Krzyżtopór może być więc metaforą losów Rzeczpospolitej Obojga Narodów, w szczycie potęgi osiągającej niezwykłe rozmiary, przybierającej zdumiewające formy i olśniewającej możliwościami właścicieli, rychło jednak osuwającej się w ruinę wojen drugiej połowy stulecia. W obu przypadkach ostateczne zniszczenie dokonało się w końcówce XVIII wieku.


Zwiedziwszy zamczysko wybraliśmy się na przechadzkę w najbliższej okolicy, po czym rozbiliśmy obóz na dzikusa pod bastionami. Teraz mają tam pole biwakowe i pokoje gościnne w podzamkowej pakamerze...


Następnego dnia, po spożyciu substancji o nazwie "Smakołyk warszawski", wyruszyliśmy w dalszą drogę...


cdn





23 komentarze:

  1. - Nieźle te ruiny w tych średniowieczach budowali, że się do dziś trzymają.

    - Z tego, co widziałem w ostatnich latach, jako najniezwyklejszą ruinę w kraju określiłbym Lubiąż (tylko czy to kraj?).

    - Co to jest Smakołyk Warszawski?

    - Ładne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  2. I jeszcze: http://organizacja.home.pl/projekty/sempolinski/galeria.php?str=64&ile=468

    OdpowiedzUsuń
  3. -> bo to tzw. trwała ruina.

    -> Lubiąż - lecz czy to można nazwać ruiną? czy jeno zapuszczostanem. a może cały kraj to najniezywyklejsza ruina kraju?

    -> to coś, co jedliśmy pod bastionem. Gógiel Ci pomoże:
    http://forum.gazeta.pl/forum/w,77,15350760,15503466,Re_Smakolyk_warszawski.html
    http://www.fahrenheit.net.pl/forum/viewtopic.php?t=94
    http://tygodnik2003-2007.onet.pl/257,104,8,12397606,34912231,1619795,0,forum.html

    -> dziękować.

    OdpowiedzUsuń
  4. i jeszcze: http://msp.money.pl/zakladam_firme/znaki-towarowe/smakolyk;e;wedel;warszawski,znak,31225.html

    OdpowiedzUsuń
  5. przepiękny, uwielbiam takie! niesamowita rozpiętość bryły, i... dlaczego mnie tam nie było jeszcze????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ano pewnie dlatego, że dość niepodrodze leży on.
      bryła rozpina się tęgo.

      Usuń
    2. Nadrobiłam, byłam, zamek piękny i robi niesamowite wrażenie, które ciężko opisać słowami i zdjęciami:)

      Usuń
    3. gratuluję nadrobienia :-)
      sam bym się też znów wybrał.

      Usuń
  6. Smakołyk warszawski to wspominam tak sobie, w odróżnieniu od innych produktów Wedla. BTW - słodki bobas na ostatnim!

    W Krzyżtoporku byłem z wycieczką późnoszkolną, czyli gdzieś z 10 lat przed Tobą, ale oprócz paru zdjęć pamiątkowych niewiele pamiętam. A potem dopiero parę lat po Tobie, za to już pamiętam doskonale. Na żywo robi(ł) ogromne wrażenie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. był to chyba jedyny raz, kiedy konsumowałem Smakołyk, ale źle tego nie wspominam.

      oj, robi KT wrażenie. niestety nie mam zdjęć overallnych, ani nawet rzeczonej bramy. to znaczy, z tamtego wyjazu, bo z późniejszego tak.

      Usuń
  7. Świetny powrót do przeszłości :)
    A tego Smakołyku Warszawskiego to nie znam, pogooglowałam, ale nic mi to nie mówi. Ale fajnie tak wracać i do smaków z przeszłości :)
    O.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, jak wspomniałem wyżej, jest to moje jedyne wspomnienie Smakołyku ;-)
      nie bardzo też pamiętam smak (ale dobry był na biwaku). może gdybym go teraz poczuł, przeniósłbym się pod mury Krzyżtoporu w słoneczny majowy poranek?

      Usuń
    2. Pewnie tak. To jak Proustowska magdalenka :)
      O.

      Usuń
    3. to miałem na myśli : )

      Usuń
  8. Byłam dokładnie 10 lat temu?
    żmij tam podobno dostatek...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, to musiałbym 10 lat tam czekać, żebyśmy się spotkali.
      chyba zamieniłbym się przez ten czas w żmiję...

      Usuń
  9. Niech pomyslę, mogłabym ja zjawić się dziesięc lat wczesniej i to ja mogłabym zmienic się w zmiję...
    Hm, czyżbym...?
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem. przypomnij sobie, czy pełzałaś po Krzyżtoporze :-)

      Usuń
    2. Pelzac nie pelzalam, ale czasem czuje, jak mi sie jad zbiera, hm, jak to wytlumaczymy?

      Usuń
    3. ... a zdarza się:)))

      Usuń
  10. To są zacne wspominki, aura do niczego więcej nie zachęca...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję. zaiste, nie zachęca. ale wieszczą, że w niedzielę ma być lepsiej.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...