Znane jest z tego, iż znajdują się w nim aż dwa prawierenesansowe kościoły.
Oraz - może nawet jeszcze bardziej - z faktu debiutu na arenach walk świata broni chemicznej w postaci gazów bojowych. Niestety, jak to się mówi: pierwsze koty za płoty, pierwsze śliwki robaczywki, pierwsze gazy wracają do bazy.
Stąd Bolimów nie wsławił się w nazwę zastosowanej tu broni masowego rażenia, i nie ma dziś złowrogiej trucizny o nazwie Bolimeryt.
Nie będę przepisywał już napisanych tekstów, lecz gdy ktoś spragniony jest interesujących szczegółów, jak skutecznie (lub nie) truć wroga - interesująco szczegółowy tekst znajdzie w Siatce.
Interesującymi szczegółami z tamtych czasów, które dotrwały do naszych czasów, czyli tak zwanym świadectwem materialnym, są zaś pociski zaryte w cielsku jednego z dwóch prawierenesansowych kościołów.
Inna trwała pozostałość to sieć cmentarzy wojennych opiewających tamte wydarzenia, rozpięta po okolicy. Jeden z nich już tu był. A oto inny: w Bolimowskiej Wsi, zaraz za Rawką, czyli w stronę Warszawy.
Albo - wtedy - Rosjan.
Albo - wtedy - Rosjan.
W przeciwieństwie do tego z Wólki Łasieckiej, tutaj trupy są wzorowo utrzymane.
Pamiętaj: nie truj!
Te pociski, to musieli chyba rozbroić przy remoncie i na nowo wmurować, bo niewypałów by chyba nie zostawili ;-)
OdpowiedzUsuńSą też w Bolimowie dwa gongi pożarowe z połówek tych butli po tym chlorze z I wojny... przynajmniej tak mówią, bo gdzieś kiedyś ktoś się wypowiadał, że wcale bo nie po chlorze, a po czym innym (zdaje się że butle z gazami do spawania). Ale co tam, ta wersja z chlorem jest bardziej efektowna...
Tutaj jeszcze mapka jednego z ataków: gazowychLhttp://static0.blip.pl/user_generated/update_pictures/2958817.jpg
http://static0.blip.pl/user_generated/update_pictures/2958817.jpg
Usuńo, MAPA!! dzięki :-)
Usuńjuści, gongi bolimowskie znam, ale że to być może właśnie legenda...
Gdyby tak wszystkie cmentarze były tak utrzymane. Niestety sporo porasta krzalem, albo nawet jeśli nie porasta, to mało jest oznakowany i trzeba się nieźle naszukać, jak się nie wie gdzie.
OdpowiedzUsuńale w tym szukaniu też można mieć upodobanie.
UsuńOczywiście, odkrywanie pomnika w krzakach bywa bardzo fajne, jednak prędzej czy później, najczęściej po wypiciu kubka kawy z termosu, przycupnąwszy na nagrobku, człowiek zaczyna się zastanawiać... i mu wychodzi, że trochę słabo obchodzimy się ze szczątkami innej proweniencji niż polskie (a przecież bywało, że w obu armiach Polacy służyli).
Usuńprawda, tym niemniej w przypadku cmentarzy wojennych za te z trupami danej nacji odpowiada tej nacji kraj i jego agendy. w Polsce jest to Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. świetne utrzymanie cmentarze we Flandrii zawdzięczają rządom Jukeju, a nie Belgii. włoski Komisariat Główny ds. Cmentarzy Wojskowych zbudował nekropolię na Bielanach w Warszawie. itd. itp.
Usuńto nie nasza wina, że państwa które walczyły tu w I Wojnie Światowej w jej wyniku zbankrutowały.
co do grobów polskich... cóż, muszkieter Jagodziński z Wólki Łasieckiej widać miał zbyt biedną rodzinę, żeby miała wystawiać mu taki nagrobek, jaki dostał Ernst Harder. a potem sami umarli.
A nie: pierwsze gazy myk z bazy?
OdpowiedzUsuńZmiana nazwy mogłaby być na Bolipłacz.
Pierwsze może i tak... ale drugie, czy trzecie zmieniający się wiatr zagnał z powrotem do bazy.
Usuńno tak - jak to można wyczytać w zalinkowanych relacjach.
Usuńmię chodziło o lapidarny rym, ale inne propozycje mile widziane ;-)
"Pierwsze gazy wracają do bazy." - no tak, grochówka na froncie rzecz nierzadka. A prawierenesansowe kościoły są i tak lepsze niż prawiemodernistyczne bloki z przełomu XX/XXI w.
OdpowiedzUsuńRacja, i to by pewnie wyjaśniało dlaczego to Niemcy zaczęli stosować gazy, a nie na przykład Austro-Madziarzy. Czerpiąc wiedzę o CK Armii ze Szwejka, pamiętam że tam gotowali gulasz a nie grochówkę ;-)
UsuńPewnie jeszcze atakowali garnkami z leczo z flanki.
UsuńWęgrzy atakowaliby leczo?...
UsuńNiemcy ostrzliwali się serdelkami.
Włosi używali miotaczy spaghetti.
Polacy bombardowali bigosem.
Ukraińcy walili ruskimi pierogami.
Słoweńcy gnębili jotą.
Chorwaci truli rakiją.
Czesi zrzucali prażeny syr.
Słowacy bronili się zza bryndzy.
Rumuni siali spustoszenie mamałygą.
No i Żydzi grzmocili czulentem.
ach, co to byłaby za Cesarsko-Królewska bitwa...
co to byłaby za wojna.
I historia mogłaby się inaczej potoczyć, gdyby Szwedzi zdecydowali się włączyć z kiszonym śledziem - to byłby taki anty-Kircholm.
UsuńMielibyśmy dziś państwo opiekuńcze.
Mdły to naród, bo ziemia tam okrutnie nieurodzajna i chleba nie mają, bo jeno szyszki sosnowe mielą, z takiej to mąki podpłomyki czyniąc, które żywicą śmierdzą. Inni nad morzem chodzą i co tylko fala wyrzuci, to żrą, jeszcze się z sobą o owe specjały bijąc. Hołota tam okrutna, dlatego nie masz narodu na cudze łapczywszego, bo nawet Tatarzy końskiego mięsa ad libitum mają, a oni czasem po roku mięsa nie widują i ciągle głodem przymierają, chyba że połów ryb zdarzy się obfity.
UsuńSzwedzi, jako to naród ustawicznie w wodzie brodzący i z morza największe ciągnący intraty, nurkowie są exquisitrissimi: rzucisz szelmę w jedną przerębel, to on ci drugą wypłynie i jeszcze śledzia żywego w pysku trzyma…
Otóż to oraz a juści.
UsuńKto nas zagazi, ten się narazi!
Mamałyga - toż to broń zakazana konwencjami na równi z gazami bojowymi!
UsuńZa to Ukraińcy mogliby wypełnić suche fosy solianką i barszczem ukraińskim.
Ja zaś bym chętnie dał się na Bałkanach zatłuc rahatłukum i jeszcze żeby mnie pośmiertnie wypchali baklawą.
IamI -> niniejszym zaliczony masz debiut w spamie. czemu - ?
Usuńtomi -> Najjaśniejszy Pan dopuszcza te tureckie specjały jako oręż sojuszniczy.
U mnie I am I debiut w spamie już miał.
UsuńA Polacy całkiem efektownie atakują kaszaną. Wystarczy włączyć telewizor.
tudzież burakami...
UsuńPo prostu za często u siebie nawzajem komentujemy :) stąd lądujemy w spamie.
UsuńTomi - Ty dałbyś się pośmiertnie wypchać Baklawą, a ja Erős Pistą. No, ale to musielibyśmy walczyć przeciw Węgrom...
Co do przysłów, to możnaby odwrócić już znane przysłowie na wersję: "Kto produkuje ten pierwszy czuje".
kto wytoczył, ten pierwszy poczuł.
UsuńBolimów to niebrzydkie miejsce i całkiem fajne lasy mają obok.
OdpowiedzUsuńa tak! nawet nadawaliśmy o nich materiał:
Usuńhttp://sadrzeczy.blogspot.com/2012/07/a-dwojka-na-jagody.html
:-)
A mnie urzekło przedostatnie zdjęcie :)
OdpowiedzUsuńO.
a, bo to wielce urokliwa kaplica kajzerowska, i pięknie obrośnięta ona.
UsuńNo to sie nam udało nie zapisac niechlubnie w historii, brawo!
OdpowiedzUsuńKapliczka obrosnieta przeslicznie.
"my" akurat nie mieliśmy zbyt wiele do gadania: to że Niemcy z Ruskimi lubią się bić na naszym podwórku - to nie nasza wina ;-)
UsuńUff, odetchnęłam, choć raz się nam udało:)
UsuńA no właśnie, w IWŚ Polacy nie za dużo zdążyli nabruździć wrogom (i jednym i drugim i trzecim), a jednak sami ci wrogowie poprzetaczali się przez polskie terytoria i poniszczyli nieco naszej zabudowy. Czy jest to odrobinę bardziej chlubny sposób bycia zburzonym, niż w walce Polaków przeciw okupantowi (jak się zarzuca warszawiakom za 1944 rok)?
Usuńprzed Polakami stało hamletyczne pytanie: i komu tu teraz bruździć, panowie?
Usuńczy bardziej chlubny, to nie wiem. na pewno dużo bardziej bezdyskusyjny :-S