W mieście, którego nazwiska nie powiem,
Nic to albowiem do rzeczy nie przyda,
W mieście, ponieważ zbiór pustek tak zowiem,
W godnem siedlisku i chłopa, i Żyda,
W mieście (gród, ziemstwo trzymało albowiem
Stare zamczysko, pustoty ohyda)
Były trzy karczmy, bram cztery ułomki,
Klasztorów dziewięć i gdzieniegdzie domki.
Nic to albowiem do rzeczy nie przyda,
W mieście, ponieważ zbiór pustek tak zowiem,
W godnem siedlisku i chłopa, i Żyda,
W mieście (gród, ziemstwo trzymało albowiem
Stare zamczysko, pustoty ohyda)
Były trzy karczmy, bram cztery ułomki,
Klasztorów dziewięć i gdzieniegdzie domki.
- tak we wstępie do poematu pisze poeta. Ja jednak powiem to nazwisko: oto Łowicz. Podobno. Opis w zasadzie zgadza się i dziś, oczywiście z wyjątkiem Żyda.
Skąd podobne obrędopóstwo? Stąd, że od XII wieku było to miasto-rezydencja arcybiskupów gnieźnieńskich. Niejedyny to taki przypadek na Mazowszu, jeśli weźmie się pod uwagę biskupi Płock oraz należący do biskupów z Płocka Pułtusk. Do tych miejsc jeszcze kiedyś wrócimy. Na razie wróćmy pociągiem Kolei Mazowieckich - póki jeszcze jakieś kursują - albo autostradą A2 do Łowicza.
Już to malownicze miasteczko przemkło przez łamy raz i drugi. Dziś przemknie w wydaniu nagrobkowym. Nagrobków renesansowych zawiera w sobie bowiem sporą garść. Sporą relatywnie - mniejszą niż w Krakowie rzecz jasna, albo już prawie taką, co w wynagrobkowanej już tu Łomży.
Większa większość kryje się wewnątrz łowickiej katedry ex-kolegiaty (szkoda, że to nie kolegiata ex-katedra).
Już u wejścia - jak wchodzę, to po lewej ręce - wita nas nagrobek piętrowy, czyli typ znany ze
wspomnianego grodu na Kurpiach.Denatami sportretowanymi w tej formie jest małżeństwo Śleszyńskich. Pan Marcin był wojskim gostyńskim i trzepnął w 1578 roku:
Tradycyjnie - od małżonki (Anny) - dłonie:
Korzystając z zamieszania wchodzimy w głąb prezbiterium.
Na ścianie - jak wchodzę, to po prawej ręce - tkwi marmurowy arcybiskup Jan Przerembski. Jego podobizna dłuta Hieronima Canavesiego jest najstarsza w pakiecie - powstała po 1562 roku.
Najzacniejszym nagrobkiem łowickim jest figura arcybiskupa Jakuba Uchańskiego, który przeniósł się do krainy wiecznych łowów w roku 1581.
Jak widać, oprócz klasy artystycznej, dzieło wyróżnia się też materiałem, jest bowiem wykute w alabastrze. Dokonał tego znany nam już (np. z Brzezin) Jan Michałowicz z Urzędowa, autor opracowania architektoniczno-rzeźbiarskiego całej kaplicy Uchańskiego, gdzie przytomnie zapewnił miejsce wiecznego spoczynku również sobie.
Niestety, w wyniku pożarów i wojen, dokonano w XVIII wieku przebudowy kaplicy. Tak więc dziś wisi w niej mnóstwo kamiennych firanek, a katafalk biskupa wyjechał do nawy bocznej.
Lokal zaś zajęły szczątki świętej Wiktorii z autentycznie antyczną (IV wiek) tablicą grobową tejże.
Z oryginalnego wyposażenia - oprócz rzeźby właściwej - zachowało się tylko aniołkowate zwieńczenie nagrobka widoczne ponad arcybiskupem oraz jedna renesansowa rozetka widoczna pod arcybiskupem.
Gdzie podziała się reszta wystroju kaplicy Uchańskiego - o tym już wkrótce w mrożącym krew w żyłach finale!
Opuszczając niezwykle wnętrze łowickiej katedry a ex-kolegiaty, można zapuścić żurawia - jak wychodzę, to po lewej ręce - do kaplicy Tarnowskich, gdzie uświadczy się jeszcze jeden nagrobek jednego z przedstawicieli rodu, już siedemnastowieczny, a więc o cechach stylowych schyłku renesansu i początku baroku. Ale oprócz tego, rzucają się w oczy dwie pary rzeźb czterech ewangelistów mieszczących się w niszach. Choć późnorenesansowe, a nawet bardzopóźnorenesansowe, to jednak ogólnie sprawiają wrażenie silnierenesansowe i jakoś wręcz przywodzą na myśl renesans najczystszy, florencki.
Na deser rzut oka na epitafium figuralne nieznanej damy wmurowane w zewnętrzną ścianę łowickiej fary (kościoła parafialnego, a więc innej świątyni niż spenetrowana powyżej katedra!). Rzeźba przeniesiona z dawnego kościoła dominikańskiego dziś stanowi jednoosobową galerię sepulkralną pod chmurką.
Na tym koniec ze szczególnie interesującą niniejszy blog dziedziną renesansowej rzeźby nagrobnej, tu w wydaniu łowickim. Nie koniec na tym jednak z Łowiczem. Zostało jeszcze dziewięć klasztorów, no i domki.
Gdzieniegdzie.
O, widzę żeś miał szczęście, bo mnie się nie udało tam wejść, gdy byłem w Łowiczu. Zamknięte było, niestety.
OdpowiedzUsuńJak wiele kościołów, w wiecznym remoncie. Pono łowicznaie mówią, że gdy remont isę skończy, to nastąpi koniec świata.
OdpowiedzUsuń"szkoda, że to nie kolegiata ex-katedra"
Czemu szkoda?
Marcin -> przekonał żem się, iż najlepszą porą do churchexu jest niedziela.
OdpowiedzUsuńH_Piotr -> nie przypominam sobie rusztowań z moich pobytów, może więc jednak świat się skończył w 2012.
szkoda, bo wtedy można by o niej mówić ex-cathedra.
To ja wiem, że niedziela, tylko nie zawsze w niedzielę przyjdzie człowiekowi wycieczkować :)
Usuńno... tak. :-)
UsuńNiedziela faktycznie daje jakieś szanse na otwarte podwoje kościelne, tyle że i (zwykle) ludzisków pełno w środku. Ale - jak widzę - udało się znakomicie!
OdpowiedzUsuńw antrakcie się wyludnia. ale rzeczywiście, otwieraniem bądź zamykaniem świątyń rządzi nieregularny nieprzewidywalny niezgłębialny brak reguł.
UsuńChurching najlepiej uprawiać w niedzielę - to znany fakt.
UsuńA nagrobków, szczególnie udanych, nigdy za wiele.
dziękuję. powoli się kończą, trzeba będzie ruszać na sepulkosafari.
UsuńTen arcybiskup na zdjęciu nr 5, to jakby drzemał tylko...
OdpowiedzUsuńO.
i o to chodzi - wszytkie mają robić takie wrażenie.
Usuńmoże ten akurat najudatniej udaje, że śpi :-)
"wszytkie" - archaizacja celowa? :)
Usuńa juści.
Usuń... bo już myślałem, że okruszek chleba utknął Ci pod klawiszem z literą "s" ;)
Usuńno coś Ty, wysysam wszystko z klawiatury i w ten sposób mam kolację.
Usuń