1 sierpnia 2011

Każda liszka swój ogonek chwali

...ja miałam i tak niezwykłe szczęście do przeróżnych tarapatów - a to z kompozytorami, a to z tłumaczami, oskarżającymi mnie o wkraczanie na ich pólko, gdy tymczasem powinni Bogu dziękować, że ze względu na moje piosenki czy poprawki dotknięte przez nich sztuki są w ogóle wystawiane.

No i jak?
A tak jest przez 340 stron: my z mężem jesteśmy genialni, ale byliśmy poza systemem. Bo my gardziliśmy blichtrem, dlatego też mało kto się na nas poznał - z nielicznymi wyjątkami tych (cytat) "rozumnych". My się narażaliśmy władzom, doświadczaliśmy szykan. Nam kłody pod nogi rzucali wrogowie a bywało, że i fałszywi przyjaciele... Tak, generalnie, szuj i szumowin wokół mnóstwo!

...poeci wszakże zazdroszczą poetom, a charaktery miewają wredne, jak tego z pełną samoświadomością dowodzi niewątpliwy poeta, Miłosz...

Ale mimo tych zgrzytów... życiorys - jednak - niebanalny, dar - opowiadania, twórczość - intrygująca, poezja - niezła. Chociaż nierozumni tak lekceważyli!

Nawiasem mówiąc:
Ja to w ogóle nie mogę ostatnio czytać historii wyssanych z palca, czyli tak zwanej beletrystyki. Odrzuca mnie zmyślenie. Zwłaszcza współczesne. Wszyscy mówili w pewnej chwili: P.....o, P.....o. O, jakiż to tam nie jest ten P.....o. Wziąłem to w swe ręce i już na pierwszej stronie odrzuciło mnie tak, że książka znalazła się z jednej strony komnaty, ja z drugiej. Co to jest, u licha?!
Poza małym wyjątkiem ulubionych zmyślaczy, najlepiej przyswajam - i nie odrzucam - wszelkie relacje i eseje historyczne.
No i różnego rodzaju auto- i biografie, wspomnienia, dzienniki i pamiętniki.
Chyba nie jestem w tym odosobniony. Tak ma spora część ludu. Ale nie jest to dla mnie dziwne. Być może odzywa się we mnie krew przodków. Przodków, zamieszkujących dawno temu rubieże warszawskiej Woli, gdzie najistotniejsze zagadnienia bytu zgłębiało się przez pryzmat zawartości garnka sąsiadki Malinowskiej. A poznawania zagadek natury ludzkiej dokonywano np. na modelu przygód uczuciowych tramwajarza Kupścia i bratowej Zenka.
Może dlatego tak cenię sobie prozy Białoszewskiego. Wyczuwa się w nich te same częstotliwości, których źródłem jest podobne do wyżej opisanego tło społeczne. Poza tym... prawda prawdziwego życia jest po prostu bardziej interesująca niż prawda zmyślenia, choćby i nawet autorem wspomnień był baron Münchhausen.


6 komentarzy:

  1. Ciekawe, bo mnie wpadła ostatnio w ręce - przez starszyznę rodzinną - autobiografia pieśniarki Urszuli Sipińskiej. Twórczość tej pani jest mi obca, ale że lubię czytać o latach PRL w kontekście mniej politycznym a bardziej rozrywkowym, to z ciekawości przeczytałem.

    Wyszło z tego, że US była jedyną myślącą kobietą na polskiej estradzie lat 60-80, że wszystkie pozostałe koleżanki to puste bezmyślne lale, podczas gdy US obserwowała je z dystansem i wrodzoną inteligencją, kpiąc z kretynek, które nie były tak błyskotliwe jak US, która zawsze miała rację. Myślałem, że przy takiej lekturze pośmieję się nieco ze wspomnień o polskim szołbiznesie mainstreamowym a tymczasem zrobiło mi się niedobrze.

    OdpowiedzUsuń
  2. każdy artysta - i nieartysta - jest mniej lub bardziej próżny i łaknie pochwał swojej twórczości i osoby.
    cała sztuka polega na tym, by mieć kogoś, kto będzie w tym wyręczał. inaczej, autolansik może właśnie okazać się ciężkostrawny dla innych*.

    no i nie powinno się być zawistnikiem. a przynajmniej nie okazywać takich uczuć na głos, bo to wyjątkowo w złym stylu. :-)


    *) z drugiej strony, byłbym hipokrytą, gdybym zaprzeczał, że np. ten oto blog nie ma nic wspólnego z autolansikiem. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. To nie chodzi o bycie zawistnikiem. Wiadomo, że wspomnienia pisane zwłaszcza w pierwszej osobie to lukier i fabrykacja. Ale niektórzy, moim zdaniem, kwalifikują się ze swoimi wypierdzinami do leczenia klinicznego.

    OdpowiedzUsuń
  4. cóż Ci mogę poradzić? jeśli natrafisz na wypierdziny - uciekaj.

    jednkowoż i Twój, i mój przykład autobiografii zawiera nieco zawistnictwa. mniejsza z tym.
    za duża dawka cudzej miłości własnej obraża naszą miłość własną, i dlatego cierpimy.

    aczkolwiek wpomniane wspomnienia (!) przeczytałem z zainteresowaniem i rozbawieniem jeno. a na dodatek dostarczyły mi materiału na fpis.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja mam łatwiej, bo beletrystyki nie czytuję od czasów liceum - wolę fakty (nawet te science czy political fiction), zamiast powieści, wspomnień czy pamiętników. Mały wyjątek - kiedyś z braku laku przeczytałem większość wspomnień (?) Kaczmarka czy tez może o Kaczmarku ze Studia 202. Ale to także głównie fakty.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...