Wczesne lato, przełom czerwca i lipca. Czas łaski, Demeter bryluje na salonach i łąkach.
Poczucie rozkoszy zamącają jeno dwie rzeczy: codzienne burze atakujące znienacka i oraz popyt na czereśnie przewyższający podaż.
Dwa sady dalej mają sad czereśniowy i rok w rok o tej porze, co chwilę dawała się słyszeć salwa z fałszywej armaty (bądź dubeltówki), która ma odstraszać ptaki szpaki i inne łase na czereśnie pokraki.
Latoś cisza jak makiem wygłuszył. Wszstko przez tę s... tegoroczną wiosnę.
Tak więc czereśni jest mało, czereśnie są drogie i jakieś takie jakby kwaśniejsze...
A na przykład pięć równych lat temu, w upalny dzień 1 VII 2012 drzewka mijane na wjeździe do Czerwińska aż skrzyły się od czerwonych kulek.
Bób, czereśnie... człowiek czuje, że żyje. Jak za dużo zje, to potem czuje jeszcze bardziej :D
OdpowiedzUsuńjasne! wcześniej człowiek czuje, że żuje.
UsuńTo się na czereśniach nie zarobi...
OdpowiedzUsuńno, nie. i kupując można zbiednieć. :-)
UsuńJa jestem truskawkowa bardziej niż czereśniowa. Ale w ogrodzie u Babci stała dawno temu ogromna czereśnia. Owoców miała co roku sporo. Myśmy je jedli i jedli, garściami, nie patrząc, w końcu ktoś spojrzał i dojrzał wkładkę mięsną w prawie każdej czereśni... :)
OdpowiedzUsuńAle pyszne były:)
O.
dlatego NIGDY nie należy zaglądać do środka - co z oczu, to z serca. ;-)
UsuńZapamiętam! :)
OdpowiedzUsuńO.