dedykowane przyjemnemu blogowi, w którym nie wiadomo, o co chodzi
Zacznijmyż rok od czegoś jasnego, powietrznego i rześkiego jak mroźny, słoneczny zimowy dzień.
Zakończył się nieopodal - i w czasie, i w przestrzeni - kolejny konkurs szopenowski. Kolejny, który, hélas!, ominął mnie niezauważony. Zatrzymałem się na etapie młodego Władymira Aszkenazego (II nagroda w 1960), choć nie było mnie jeszcze na świecie.
Do czego jednak zmierzam? Zmierzam do tego, że nie mogę pojąć, jak można zmierzyć te szopenowskie wyścigi. Nie byłbym w stanie powiedzieć, że ktoś zagrał balladę najpiękniej, a znów schrzanił mazurki. Inny zaś skopał preludium, a jakaś pani zabłysła w polonezie. Jeżeli trafił we wszystkie klawisze, co należy i nie zjadł paru taktów? Jak rozpoznać większy talent od mniejszego?
A bierze się to i stąd, że im później w muzykę, tym mniejsza swoboda, a więcej odautorskich obwarowań, co skutkuje podobieństwem wykonań, nie?
I odwrotnie - pod tym względem im dawniej w muzykę, tym więcej cudownej niedookreśloności interpretacyjnej. Wykonania się różnią wyraźniejszymi różnicami.
Pozwolę sobie to zilustrować zmasowanym atakiem wczesnego baroku, w wydaniu jednego zaledwie utworu. Razem niecała godzina.
Siadaj i rozluźnij krawat.
Chiacona, ciaconna, ciaccona, chaconne, szakona, wraz ze swą surowszą i poważniejszą siostrą, passacaglią, jest prawdopodobnie najważniejszym wkładem Ameryki prekolumbijskiej w muzyczną kulturę europejską, lub nawet w kulturę europejską, a może wręcz w kulturę. Wywodzą je bowiem z państwa Inków. Samo to już robi wrażanie odpowiednio działając na wyobraźnię. Słuchanie zaś daje jeszcze więcej zaskakujących korzyści.
Ciacconę wyabstrahował do postaci skroplonego absolutu w jednym ze swych opera magna najsłynniejszy (chyba) kompozytor świata, o których - kompozytorze i dziele - będzie mi wypadło napomknąć jeszcze w nieznanej, mglistej przyszłości. Wymaga tego elementarna przyzwoitość.
Na razie jedna chiacona w wielokrotnej odsłonie. Wzięło mnie niedawno na ten utwór - i trzyma do dziś. Zebrało mi się też, by podliczyć dostępnie podręcznie wersje / wykonania. Efekt prac inwentaryzacyjnych poniżej.
Utwór może nie najpiękniejszy, ale wielce powabny i, powiedzmy, aromatyczny. Nie najbardziej, ale porywający, nie najskuteczniej, ale uwodzicielski. Jeden z bardziej oryginalnych, choć z pozoru prosty. Smakuje wyśmienicie i świeżo, jak rzodkiewki z własnego, przydomowego ogródka. Siedem schodzących po schodach skali (schody - wł. la scala) dźwięków potarzanej podbudowy plus wariacje na drzwi skrzypienie i kocie miauczenie. Lot trzmiela, który połyka nutki jak Pac-Man. I karpiel, i bułecka. Nastrój pogodny. Ba, zawadiacki. Obfitość materii do skrzącego się jak klatki schodowe w b. Cedecie popisu dla jednego skrzypka i dowolnego składu szarpidrutów realizujących siedmionutowy bas cyfrowany.
Autor, Antonio Bertali, był jednym z niejednych muzyków pochodzenia włoskiego na dworze Habsburgów i w środku. A więc we Wiedniu, który jeszcze wówczas nie był miastem Mozarta, Beethovena ni Schuberta - a oni to zdominowali muzyczną świadomość miasta nad Dunajem. A już najbardziej Strauss.
Muzyka Straussa jest jednak wyleniała jak pekaesy (koteletten) Franciszka Józefa, Beethoven kojarzony jest z hitem Chucka Berry'ego, Mozart przeszedł do telefonii komórkowej, a Schubert to już w ogóle nie wiadomo, kto.
Muzycy wczesnobarokowi elektryzują nadal! Voilà!
01 ekscentryczna, kameralna, jedyny znany mi utwór muzyki klasycznej, który (nagrany) kończy się wyciszeniem
płyta: Holloway / Assenbaum / Mortensen - Johann Heinrich Schmelzer - Unarum Fidium / ECM
nabyta: 2000 07 18
skrzypce: John Holloway
02 delikatna, ale sam popis narowiścieje
płyta: Musica Fiata / Roland Wilson - Antonio Bertali - Sonate Festive / CPO
nabyta: 2001 11 29
skrzypce: Anette Sichelschmidt
03 skrócona, za to potraktowana najbardziej wolnościowo i z najsilniejszą podbudową akompaniamentu
płyta: L'Arpeggiata / Christina Pluhar - All'Improviso / Alpha
nabyta: 2004
skrzypce: Veronika Skuplik
04 dziarska, ale za to urzekające spowolnienia i kadencje w końcówce
płyta: Ensemble Echo du Danube / Christian Zincke - Das Partiturbuch / Naxos
nabyta: 2006 10 28
skrzypce: Martin Jopp
05 o arcysolidnym, chwilami zakatarzonym dulcjanem basie, z początku kilka razy zrywa się do lotu - wreszcie na dobre, potem ciekawe dialogi
płyta: The Rare Fruit Council / Manfredo Kraemer - Rariola & Marginalia / Astrée
nabyta: 2007 12 15
skrzypce: Manfredo Kraemer
06 zaimprowizowane preludium szarpane
płyta: Ricercar Consort / Philippe Pierlot - Antonio Bertali - Valoroso / Mirare
nabyta: 2008 08 01
skrzypce: François Fernandez
07 również wyłania się z preludium, w trakcie - nasz człowiek włącza się organem jakby sąsiad włączył odkurzacz, a jaki zacny teorban, milordzie!
płyta: Podger / Świątkiewicz / Caminiti - Perla Barocca / Channel Classics
nabyta: 2015 08 06
skrzypce: Rachel Podger
Szopin? Chopen? A, ten młody człowiek, który pisał piosenki dla Joanny Rawik i Krystyny Giżowskiej.
OdpowiedzUsuńCo do oceniania w konkursie szopenowskim, chyba wszelkiego rodzaju konkursy artystyczne (taneczne, łyżwiarstwo figurowe na lodzie itp) zawierają pewną dawkę obiektywnie niesprawiedliwego subiektywizmu.
Chopę był młody, bo umarł mając 39.
Usuńracja, może dlatego należy zlikwidować wszelkie konkursy artystyczne. w dobie poprawności politycznej (i innej) należy z góry zadbać o przegranych.
Zawsze można opracować program komputerowy na wzór auto tune, sprawdzający poprawność trafiania w klawisze, długość dźwięku, odpowiedni nacisk na klawisze, odpowiednią długość pogłosu itp - wszystko da się zunifikować a konkurs chopinowski zasponosruje makdonalds.
Usuńi znów okaże się, że komputer jest lepszy od człowieka.
Usuń... i milszy.
Co do drugiej tezy nie mam najmniejszych wątpliwości.
Usuń"mówisz, że rozumując w ten sposób dojdę do twierdzenia, iż najmilszy jest pierwotniak pantofelek"?
UsuńChopę to Chopę, ale gdyby Autorowi nie było zarówno, szaką i tszaką oraz tszakonę piszą jak piszą ci, którzy ją piszą...
OdpowiedzUsuńchodzi o to, że różne formy nazwy formy zależą od twórcy?
Usuńpewnie tak, ale pewnie też od wydawcy CD.
...który jeśli jest Włochem nazywa ją ciaccona, chacona gdy Hiszpanem, Francuz zaś zowie chaconne...
UsuńA ja to wszystko wiem z Cyberźródła.
brawo. a jeśli jest Niemcem? może nazywa ją "chiacona"? choćby naturalizowanym we Wiedniu...
UsuńWtedy... Nie wykluczam, że wie, co robi. To się zdarza, chociaż nie wszystkim (patrz: bexa w sadzie). I nie przez wszystkich jest rozumiane (ibid.). :-((
Usuńa więc co robi?
UsuńOd vibrato w górnych partiach skrzypiec zbiesiła misie przeglądarka.
OdpowiedzUsuńNie trzeba odbierać tego konkusu wyścigowo. Fajnie, że co kilka lat w epicentrum chaosu wskakuje mnóstwo zaprzeszłej muzyki. Wszystko wtedy cudownie spoowaalniaaa.. odreeealnia.
Przynajmniej ja tak odbierałem te tygodnie transmisji z Szopena.
W zasadzie mogłyby to być również piosenki spod innego klasyka (nawet ten Twój barok), grunt, żeby wypełniały etera tak jak Szopeny tera.
tak...
Usuńale nie miałeś wrażenia, że tym razem wpisało się to lekko w nurt wystaw na Stadionie Narodowym?
Że takie "Polskaaa białoo-czerwooni"? Bo niekoniecznie rozumiem, co za stadionowy nurt wystaw..
UsuńMało wychodziłem, słuchałem tylko Dwójki, a tam wyłącznie leciała ta nierealna transfuzja (plus ultra analizy komentatorów w studio). Może w świecie zewnętrznym było bardziej stadionowo? Nie wiem.
Podczas Euro Szopeny w piłkarskiej koszulce atakowały z każdego słupa i plakata. Może to się jakoś klei z tym, co powiedziałeś..
coś w tym stylu. zamieszki wywołane przez rozwydrzonych młokosów po kolejnych etapach przesłuchań konkursowych, zdemolowane miasto, rozbite nosy...
Usuńim dawniej w muzykę, tym więcej cudownej niedookreśloności interpretacyjnej --> w XX w. wymyślili aleatoryzm
OdpowiedzUsuńim dawniej w muzykę, tym więcej cudownej niedookreśloności interpretacyjnej --> jak z historią pierwszych Piastów: są tylko domysły
w XX w. wymyślili aleatoryzm --> pisałem o muzyce.
Usuńto już prędzej kontrprzykładem byłby jazz.
jak z historią pierwszych Piastów: są tylko domysły --> i o to chodzi.
gracias, amigo !
OdpowiedzUsuńno problemo ;-)
Usuń