15 stycznia 2016

Zieleniak niespełnionych nadziei

W fascynującą, zrytą ryflowaniem betonową przestrzeń wpada wiatr i nie spotkawszy nikogo, ucieka z wyciem w kręte uliczki warszawskiej Ochoty.

– Stworzono tu swoistą redakcję retrowersji – mówi badacz architektury współczesnej, Leon Zawodowy. – Niestety, społeczeństwo nie dopisało.



– Handlarz ma wciąż w głowie pstrą budę straganu – krzywi się miejska aktywistka i kulturoznawczyni, przy okazji mieszkanka dzielnicy, Elwira Kuc-Kiwałło. – A ideałem nadal są tak zwane „szczęki” zamykane na noc. Warzywo natomiast także zasługuje na dizajn, czas już w dzisiejszej dobie przyznać mu ten awans.



Zieleniak to miejsce szczególne na mapie Warszawy – przynajmniej takiej, która tu sięga. Tuż obok znajduje się pomnik Barykada Września, w powstaniu był tu obóz przejściowy dla brutalnie pacyfikowanej ludności Ochoty. Miejsce z takimi tradycjami zasługiwało na oprawę o europejskim standardzie.


Pieczołowicie, w drodze konkursu i zakulisowych rozgrywek, wybrano projektanta, którego nazwiska niestety do dziś nie udało się ustalić. 

Spójrzmy okiem fachowca-amatora na nowowykreowaną przestrzeń. Architekt w mistrzowski sposób nawiązał formalnie do obiektów handlowych z czasów zaawansowanego Gierka. Budowla obłożona jest betonowymi prefabrykatami do złudzenia przypominającymi blachę trapezową, powszechny materiał wykończenia peerelowskich pawilonów, na dodatek już w typowy sposób sfatygowaną. Wymalowanie rdzawych zacieków wyglądających jak naturalna korozja stali wymagało wyjątkowej staranności wykonawstwa. Zadaszenia przywodzą zaś na myśl łączniki piesze kondygnacji +1 stołecznej „ściany zachodniej” z lat 70. Nawet roślinność powinna w zamyśle przypominać rachityczne samosiejki z bezpańskich prefabrykowanych donic.


Wszystko to miało – wzorem „szynki jak za Gierka” – poruszyć wciąż silną strunę socnostalgii, oraz przemawiać językiem dobrze znanych architektonicznych wzorców rodem z wielkopłytowych osiedli spółdzielczych.

– Mies i „Corbu” by się tu odnaleźli – zapewnia Zawodowy. – Jest to krok dalej w stronę stalbetbrutalizmu, niż istniejące już hale „Banacha” z ich blaszaną okładziną ukierunkowaną wertykalnie w przyziemiu i ornamentowaną w stylu schyłkowego maszynohurtu na zwieńczeniu.

Niestety, wysiłki twórcy jak dotąd pozostają niedocenione przez potencjalnych odbiorców i nieistniejących użytkowników.


Odwrotnie, plany ratusza z miejsca spotkały się z protestami kupców, klientów, mieszkańców dzielnicy i dosłownie wszystkich, jak zwykle zresztą. Obawy budził zwłaszcza projekt zabudowy mieszkalnej domykający urbanistycznie fascynujące skrzyżowanie Grójeckiej i Banacha.


– Chcą nam po prostu zabrać plac, zarobek, godność  i chyłkiem otworzyć kolejną „Paskudkę” – grzmiał na spotkaniach konsultacyjnych Henryk Korzuch, prywatny dystrybutor Irgi i Amerykana.

– Cień tobry, w sile siła – dodawał filozoficznie pan Hui Nguyen Wei, dalekowschodni dealer bławatny.


Do tej pory część handlarzy trzyma się kurczowo przestrzeni między halą „Banacha” a ulicą tego imienia. Inni wyprowadzili się na Skorochód-Majewskiego. Co więcej – nie chcą wracać.

– Dalej stąd do miasta, ale ja się ze Skorochodu już nie ruszę – zarzeka się Mieczysława Ćwikła. – A na tamtych betonach to można sobie wątpia przeziębić. Pan spróbuje kapusty.




Tekst jest częścią cyklu „Na przestrzał przez przestrzeń”.

Patronat: Gazeta Żarłoczna, tygodnik Potylica i Fundacja Elżbiety Batory 




40 komentarzy:

  1. To teraz niech koło Stadionu zbudują repliki szczęk wietnamskich, ale z granitu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z alabastru, którego transparentność dyskutuje z zawiłością transakcji zawieranych w szczękach, a delikatność z brutalnością handlowego światka lat 90-tych XX wieku.

      Usuń
    2. H_Piotr: Bajm, album "Blondynka", utwór nr 1 :DDDDDDDDDDD

      Usuń
  2. Społeczeństwo często nie dopisuje.
    Potrzeba projektów w których społeczeństwo by dorysowało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale wówczas nie wszystko zostałoby dopowiedziane.
      jeśli architekci nie znają się na architekturze, to społeczeństwo tym bardziej ;-)

      Usuń
  3. No, jeśli za tym stoi fundacja Elżbiety Batory to wszystko jasne - tu przywabiają promocjami obie niewinne dziewice z okolicy, żeby je przerobić na mace. I sprzedać mackom konsumpcjonistycznego kapitalizmu południowozachodniego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fundacja Batory tylko ze swej krwawicy wycisnęła na wierszówkę dla autora i afterparty dla patronów medialnych.

      Usuń
  4. O, tak, warzywo absolutnie zasługuje na dizajn!
    Ja bym sie tylko zastanowiła, czy - w związku z okolicznościami, czytaj to, co się dzieje, tudzież okolicą, patrz np. pomnik Barykada Września - nie powinny sie znaleźć w ramach dizajnu jakies akcenty stricte patriotyczne? Byłby to, może, bodziec dla sprzedających i kupujących? Zwłaszcza tych bardziej zaangażowanych narodowo i tradycyjnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Akcenty patriotyczne? Więcej rzodkiewki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, że to wystarczy?
      Sądzę, że wątpię;)

      Usuń
    2. No to jeszcze dodajmy chrzan. Jest on przepolski w wielu aspektach.

      Usuń
    3. Możnaby ją, tę halę, przepasać.

      Usuń
    4. o, nie. żadnych akcentów kolorystycznych. to byłoby anachroniczne, bo zbyt współczesne.

      Usuń
  6. Znakomity literacko wpis o znakomitej literacko historii, tzn. historii jak żywcem wziętej z jakiegoś pełnego jadu paszkwila autorstwa nienawistnika-paseisty.

    Na zdjęciach bardzo to przypomina kształtem i organizacją przestrzeni demontowany właśnie Uniwersam Grochów, więc przez analogię z nim myślę, że z czasem naród polski sobie to miejsce przyswoi i przerobi po swojemu, dodając parę elementów architektury narodowej, jak attyka, billboard, strzecha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za 5 lat obiekt będzie kultowy i warszawskiemedia nie dadzą go zburzyć. Oczywiście wciąż nie będzie używany zgodnie z pierwotnym przeznaczeniem. Zostaną tu zaproszeni artyści i klubokawiarnie.

      Usuń
    2. Piotr H. -> przekażę autorowi. oczywiście przenikliwości architekta zawdzięczamy podobieństwo do Uniwerswamu. można powiedzieć, że duch czasów przewiał te rozwiązania na drugą stronę rzeki.
      przede wszystkim jednak cieszę się, że żyjesz.

      H. Piotr -> będzie gdzie podyskutować o tym miejscu.

      Usuń
  7. Piękny tytuł a paszkwil bolesny.
    Aż się warzywo przeżute w kiszce ściska ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jako potencjalny nieistniejący użytkownik mogę śmiało docenić usiłki projektanta. Ganienie jest złe i robi przykrość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedopisane społeczeństwo.

      Usuń
    2. ale co zrobić, jeśli dizajn nie spełnił oczekiwań społeczeństwa i nie zdizajnował zaplecza na skrzynki na grule?...

      Usuń
    3. Zredizajnować społeczeństwo. Zrobić mu fejslifting.
      Pokazać, że do warzywa droga jest tylko jedna: przez grzędy betonu.

      Jak nie poskutkuje, wprowadzić na ulice Zieleniaka wojsko i wycieczki szkolne.

      Usuń
    4. dziękuję za inżynierię społeczną.

      Usuń
  9. 'Usiłki projektanta' :D. No lepiej tego nie można nazwać.
    Boże, spuść zasłonę miłosierdzia w postaci wielkiego liścia sałaty lodowej.

    OdpowiedzUsuń
  10. Odpowiedzi
    1. Boże, gdyby jeszcze to miejsce ożyło, ludzie rzuciliby się do panicznej ucieczki.

      Usuń
  11. Mies i Corbu, i ich wytatuowanie karki. Jechana!

    OdpowiedzUsuń
  12. Edit: wytatuotautatowane

    OdpowiedzUsuń
  13. To wygląda jak dworzec. To nie jest jakiś dworzec?

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...