Co? Już?
Nawet nie zdążyłem powąchać tego roku, a już się zwija. Co się dziwić. Im człek starszy, tym czas szybciej płynie, bo go człek więcej ma - za sobą.
Jedna staruszka powiedziała do Em.
- Proszę pani, ja to wyglądam przez okno: zielono. Wyglądam znów: biało. Wyglądam: zielono.
O kurwa! (To dodałem od siebie).
Podsumujmy mijający rok:
Czy wypada oznajmiać publicznie o takich osiągnięciach, jak np. osiągnięcie całkiem średniego wieku?
Poza tym, czym tu się chwalić? Niejeden ma więcej i się nie chwali. Inny znów mniej i też nic nie mówi... Zaś przestrogi przed odkrywaniem prywatności on-line były wspomniane tu niedawno.
Ale cóż... Przynajmniej jest o czym napisać.
A więc:
Gdy miałem lat 11 (1986), na wakacjach (w Zwierzyńcu, Lubelszczyzna), czytałem „Przygody Sherlocka Holmesa” Conan-Doyle'a.
I tam padły słowa (cytuję): „młody, czterdziestoletni mężczyzna...” Co?! Wytrzeszczyłem oczy! Jak to: „młody, czterdziestoletni”?
Teraz doceniam tego typu poetyckie niuanse...
***
Wciąż mam wrażenie, że w niczym nie przypominam wąsatego dziada z serialu sprzed lat (ok. czterdziestu). Nawet sprawdziłem, że aktor Kopiczyński grając tytułową rolę rzeczywiście był w tytułowym wieku, a nie, dajmy na to, trzycyfrowym.
Nie przypominam nie tylko wyglądem, chociaż też np. mieszkam z rodziną w Warszawie, a nawet także posiadam zaszczytny tytuł inżyniera. Nie zostałem wszak dyrektorem zjednoczenia, czy jakie tam owa postać stanowisko osiągnęła. Jeszcze nie w tym wieku. Pewnie w następnym.
***
W naszym bliskim i średnioodległym środowisku nastąpiło coś, co nazwałem „roaring forties baby boom”.
***
Serdeczny mój przyjaciel - i rówieśnik - by uczcić a zarazem odreagować fakt urodzin wybrał się samotnie gdzieś na Wyspy Owcze, czy inne Ultima Thule.
Początkowo w planach był Spitzbergen w zaćmienie Słońca, a nawet powstał pomysł, bym mu tam towarzyszył. Z tego nic nie wyszło.
Ja zaś wymyśliłem sobie analogicznie urodzinowo udać się samopas w miejsce, gdzie jeszcze nie zawędrowałem, lecz nie aż na tak ambitny dystans.
Mianowicie postanowiłem wsiąść w Warszawie w nocny pociąg z kuszetkami, wysiąść rano w Zakopanem, pójść w las, przejść Orlą Perć i znów nocnym machnąć do domu. Z tego także nic nie wyszło. Sprawdziłem bowiem w prognozach, że w wyższych partiach gór panuje -1 stopień i śnieg. Latem! (Było to przed upałami).
Zamiast - w wyniku zawirowań okolicznościowych - owego dnia utknąłem na dwie godziny w Jaktorowie...
***
Za to mogłem świętować razem z Charlize Theron, Angeliną Jolie i Millą Jovovich.
Tyle że one o tym nie wiedziały...
Towarzystwo wciąż doborowe!
OdpowiedzUsuńNajlepszego na nadchodzący :)
no i jeszcze Sufjan.
Usuń"Powiada Marek Aureliusz, że mężczyzna czterdziestoletni, w którym jarzy się iskra rozumu, przeżył wszystko i wie wszystko, co działo się z ludźmi przed nim i co jeszcze może się z nimi dziać w czasach, jakie nadejdą po jego śmierci. Szczegóły mogą być rozmaite i odmienne, ale fundamentalne doświadczenie — wspólne dla każdego ludzkiego życia — w ciągu czterdziestu lat faktycznie staje się udziałem każdego człowieka. Bowiem zaznał namiętności, doświadczył stałości praw natury i wie z całą pewnością, że jest śmiertelny. Więcej nie wiedział ani Cezar, ani Antoniusz, ani Marek Aureliusz, i człowiek w ciągu dziejów nie dowie się więcej o sobie samym i o świecie. Wszystko inne to już tylko powtarzanie."
OdpowiedzUsuńMarai Sandor
:)
tak... z tym że wówczas czterdziestolatek to był sędziwy pierdziel. tyle wszak pewnie średnio żyli.
Usuńmam nadzieję poza tym, że nie zaznałem już wszystkich namiętności i nie doświadczyłem wszystkich stałości (?). ;-)
nie już, a jeszcze.
Usuńpan Marek ma rację w jednym: wiem wszystko.
;-)
K..., nie powtarzaj tych postępowych bzdur. "wówczas czterdziestolatek to był sędziwy pierdziel" - był biologicznie dokładnie taki sam jak dziś, trochę sprawniejszy, bo się więcej ruszali i lepiej jedli. Żyli z grubsza tyle co my, śmiertelność dzieci, których mieli po kilkanaścioro, zaniża średnią. Marek Aureliusz żył 59 lat, jego przybrany ojciec Antonin Pius 76, i to było normalne.
Usuńco się ciskacie, dziadku. mamy wszak obecnie "centenerian boom".
Usuńniedawno miałem znów okazję spotkać panią R. S.-N., lat 103. trzecie piętro bez windy - i bywa w świecie.
No i co, kiedyś takich nie było? Jeśli argumentem jest, kogo się spotkało, to w mojej rodzinie po mieczu najdłużej żyła prababcia, 95, babcia umarła koło 70, a ojciec nie dożył 60, krzywa wychodzi prosto w dół.
UsuńWiek się, owszem, wydłuża w ten sposób, że się przedłuża starość, o mniej więcej dziesięć lat w państwach typu Szwajcarii. Tzn. pięćset czy tysiąc lat temu człowiek mógł oczekiwać, że jeśli się wykaraska z wieku dziecięcego, w którym więcej niż połowa marła, to dojrzałość płciową osiągnie koło lat 12-14, młodość się skończy koło 30, starość zacznie po 60, a pożyje w sumie 70-80, jeśli go wcześniej nie dorwie wypadek, wojna, choroba zakaźna. Dziś może oczekiwać dokładnie tego samego z tą różnicą, że wiek dziecięcy prawie wszyscy przeżywają, a pożyć mogą w sumie 80-90, nic innego nie ulega zmianie. Zresztą przeczytaj Ps 90,10.
no tak. średnią wieku dla mężczyzn mamy poniżej 70.
Usuńale też co innego się liczy - np. dużo wcześniejsza dawniej inicjacja życiowa.
zresztą - podaj mi średnią długość życia osób, które przekroczyły 20 rok życia z parafii Prandocin w XIII wieku i obecną, or it din't happen.
Jajako kolega starszy pocieszę Cię tylko, że różnice przed i po czterdziestce są, ale nie aż tak istotne, jak się człowiek 'przed' obawiał. W każdym razie - bez dramatów ;-) Najlepszego!
OdpowiedzUsuńdzięki panie starszy. ja nie lamentuję. wszak wciąż czuję się jakbym miał 25 lat. po pierwsze - oczy mam skierowane w przód i dlatego nie widzę żadnych zmian zachodzących na mapie mojej fizjonomii. po drugie - chyba dawno już temu przestałem się rozwijać i zostałem na jakimś dawniejszym etapie...
UsuńW ramach miejsc w których nie byłeś wystarczyło wjechać na Pałac... czterdziestka faktycznie bardziej straszyła mnie "przed" niż "po". A co do "Czterdziestolatka" - miałem dokładnie takie same odczucia. A. Kopiczyński wygladał tam na dobre pięć dych, mimo iż był w wieku tytułowym. No, ale są różne osobowości i różny wygląd - np. taka Irena Kwiatkowska zawsze była stara. Cieszmy się więc młodością nieprzemijającą i wszystkiego dobrego w Nowym Dosim Roku.
OdpowiedzUsuńmyślisz, że wjazd na Pałac to doznanie ekstremalne?
Usuńmnie czterdziestka nie straszyła - już dawno się z nią oswiłem. m.in. umiejętnie upupiając. Kwiatkowska podobno była młoda - w kabarecie Siedem Kotów, w 1947.
Różne są poczucia ekstremum u różnych ludzi, jak ktoś ma lęk wysokości, to zapewne wjazd na Pajaca takowym doznaniem jest.
UsuńMnie nie straszy(ła) może sama czterdziestka, co świadomość coraz szybszego upływu czasu (co sam zasygnalizowałeś na początku wpisu). Znaczy, on płynie tak samo, ale odczuwanie inne.
Kwiatkowska w 1947 miała około 475 lat, więc faktycznie była młodsza.
:-)
Usuńna Pałac mogę wjechać i w wieku Kwiatkowskiej.
przez Orlą Perć mogę za jakiś czas nie dać rady przejść...
czas płynie coraz szybciej. zostało to naukowo udowodnione na uniwersytecie Yeti.
O kurwa!
UsuńTrzynasty komentarz, ale z głębokim powinszowaniem dalszego pływu!
OdpowiedzUsuńDobrego czasu z czwóreczką na początku :)
OdpowiedzUsuńO.
dziękuję, również poprzednim niniejszym wpisarzom. nie publikowałem jednak tego materiału dla życzeń, to byłoby niegodziwe. zrobiłem to w ramach ciekawostki zdziwieniowej ogólnożyciowej i spostrzeżeniowej.
OdpowiedzUsuńno i wydawało mi się zabawne - ten Jaktorów zamiast Orlej Perci... :-)
Najbardziej spodobała mi się pierwsza ciekawostka.
OdpowiedzUsuńNie ma co się porównywać z Kopiczyńskim, żyjemy w uprzywilejowanym stuleciu, ludzie młodnieją wraz z upływem czasu, przynajmniej ja się tak (dość często) czuję ;)
tak, młodniejemy. jeszcze trochę, a znów będziemy robić do pieluchy...
UsuńStary,
OdpowiedzUsuńa wiesz jak to jest z XXX?
wiem. jak?
UsuńNajlepszego!
OdpowiedzUsuńA świętowałeś z trzema aktorkami które wyglądają lepiej niż 20 lat temu, zatem ;)
dziękuję.
Usuńa, tak. mówią, że kobiety są jak wino...