Odkorkowałem szampon, bowiem obchodzę w tym roku mały jubileusz. Dziesięć lat minęło, odkąd używam aparatu cyfrowego. Nic w tym wprawdzie nadzwyczajnego, a o historii swego fotopstrykania pisałem we wpisie o kolumnie z ulicy Bukowińskiej. W każdym razie, chodzi o to, że cyfrzaki wyparły klisze, a człowiek się rozpstrykał bez miary. Oczywiście wszystkie zrobione fotografie pieczołowicie archiwizuję. Na płytach i - zmniejszone - na różnych dostępnych dyskach.
I oto właśnie wyciągnięty z archiwum fotoplonik cyfrowy spaceru sprzed równo dziesięciu lat, czyli z 15 listopada 2005 roku. Jeden z pierwszych, choć nie najbardziej najwcześniejszy.
Co się zmieniło w tym miejscu, Morysinie, od owego czasu? Niewiele. Tyle
że
zabytkową bramę w ruinie obito gustowną blachą, co pewnie ma zatrzymać proces destrukcji. Nie wiem też, czy już wówczas część pól należących do SGGW zajmowało driving range.
Zajmowało. Dużo tam po okolicy pedałowałem w tych latach.
OdpowiedzUsuńA że bramę blachą obili, to boli. Ja rozumiem, że żeby nie niszczała, ale skoro jakoś od lat się nie zanosi żeby ją ktoś w końcu podremontował ze stanu kompletnej ruiny do stanu celowej ruiny romantycznej, to ja bym chyba już wolał niszczejącą ale wciąż oku miłą.
pewien nie jestem, ale to chyba nie była ruina romantyczna, tylko "zwykła" budowla.
Usuńteż wolałbym bezblachową.
Oooo, faktycznie. A ja nawet widziałem to zdjęcie (i inne z artykułu na sztuka.net) i to nie jeden raz, ale gdzieś mi się w głowie zakodowało, że naturalnym stanem obiektu jest malownicza ruina. Zresztą to by jak najbardziej pasowało do parku i do epoki i do wszystkiego. A tu jednak nie!
Usuńtak, te materiały zamieszczone w szt.net zabawnie zestawiają się ze stanem obecnym. tylko gajówka - choć drewniana - jako tako się trzyma, choć to pustostan i, co za tym idzie, grzybostan.
Usuńa pamiętasz czasy, gdy działał w bramie warsztat (?) pracownia (?) rzeźbiarska (???).
Obawiam się że jestem na to za młody. Pierwszy raz dotarłem rowerowo do Morysina gdzieś pewnie w okolicach 2002/2003 roku. Stan, poza blachą na bramie, był dość podobny do dzisiejszego. Tylko w jednym miejscu, odrobinę na północ od gajówki, stała przy ścieżce rzeźba na postumencie, którą potem ktoś gdzieś zniknął...
Usuńoraculum! znałem dobrze Morysin wówczas, ale na miejsce to jakoś się nie natknąłem. dopiero, gdy już go nie było :-)
Usuńpodobno zarząd pałacu wilanowskiego zagospodarował posąg. pewnie gdzieś tam tkwi na jego terenie, tak jak kiedyś szczątki pierwszego Poniatowskiego, co pamiętam.
i pamiętam Ciebie z tamtego okresu, 2002-2003. miałeś długie kasztanowe włosy i dwa takie same psy, które pławiłeś w stawie. tylko że musiałeś być wtedy kobietą.
...
UsuńOd tego czasu zmieniłem płeć, ściąłem włosy i przerzuciłem swoje zwierzęce upodobania na koty. Miałem nadzieję, że nikt nie odkryje mojej największej tajemnicy :(
oraculum się wygadało.
UsuńMoże styropianem ją?
OdpowiedzUsuńtaką pianką montażową w sprayu.
UsuńA pomiędzy wieżyczkami stelaż na reklamy lub wyświetlacz ledowy z kursami walut. Będzie cacy.
Usuńalbo aktualizowana wysokość długu publicznego ;-/
Usuń10 lat cyfry - hoho, gratulancje! Ja się z cyfrą zaprzyjaźniłem sporo później, za to archiwa mam tylko na dyskach zewnętrznych, bo płyty to już po paru latach nie teges. Dyski zresztą też, dlatego wymieniam regularnie, ale to prostsze i szybsze niż wypalanie płyt. Zwłaszcza przy objętości plików RAW :-)
OdpowiedzUsuńtak? a z którą cyfrą się tak zaprzyjaźniłeś?
Usuńpłyty podobno korodują, ale na razie nawet cdr-y wypalone 17 lat temu chodzą jak należy.
koledze natomiast regularne CD muzyczne z lat wczesnych 90. ... spleśniały.
Dysk zewnętrzny też może mieć wypadek, np. spadnie z biurka (przerabiałam to) i zepsuje się na amen. Ale płyt też nie jestm pewna, i jak tu żyć bez tych wszystkich zapasów i pamiątek archiwalnych? ;)
UsuńDlatego dyski (tych w kręgosłupie nie liczę, bo wewnętrzne), mam dwa w tzw. ręcznym mirroringu. Płyty - fakt, że muzyczne, a nie fotograficzne wypalane jakiś czas temu, których używałem w odtwarzaczu w aucie (żeby mi się oryginały nie rysowały, albo nie daj buk - ktoś mi ich z auta nie zaiwanił), już w sporej części nie fersztejen. A oryginały nadal jeszcze działają, nawet moje pierwsze własne płyty CD z roku 1991.
UsuńPS. Zaprzyjaźniłem się z cyfrą 7. A potem 6. I na razie na 5 się nie przerzucam, 6 mi bardzo pasuje. Aha - w analogu zaprzyjaźniłem się za to z cyfrą 3, i tu już nie zmienię tego na pewno.
miałem tak: wstając od biurka zaplątałem się w kable i terabajtowy dysk diabli wzięli.
UsuńZdążyłam jeszcze na imprezę okolicznościową? Łyczek szamponu nie zaszkodzi...;)
OdpowiedzUsuńPierwsza cyfrówką, pamietam, pstrykałam jak szalona od grudnia 2005, alez ona miała pixeli, tak z pięć razy mniej niz obecna...Zdjęć tysiące mam na płytkach, całkiem niexle się trzymają, ale teraz już archiwizuję na dyskach,
ja i na płytach, i na dyskach... coś może zostanie dla kosmitów do badań etnograficznych...
Usuńszamponu się nie pije!
No nie wiem, te kwiatowo-owocowe to coś między sokiem a kisielkiem w degustacji, hm.
Usuńja nie wiem, używam błotno-siarkowych.
UsuńNo i udało Ci się dwucyfrową liczbę wyrazić jedną cyfrą. Brawo Ty!
OdpowiedzUsuńchyba literą?
Usuń