16 września 2015

Największy kibel kraju

Mówi się, że w Wersalu dworacy załatwiali swe potrzeby życiowe do kominków (?), podczas gdy na Wawelu już w XVI wieku były osobne ustępy. Nie wiem, na ile to prawda – to znaczy, jak w rzeczywistości było z tym Wersalem (może właśnie tak), i dla kogo były ustępy wawelskie – dla wszystkich?

Tak czy siak, prężna organizacja działająca na ziemiach obecnie polskich mogła pochwalić się niezwykłymi – pod względem, że tak powiem, rozmachu – urządzeniami sanitarnymi już w średniowieczu. Byli to Krzyżacy i ich danskery, czyli wieże-latryny wysunięte poza mury zamku i połączone z nim przejściem w ganku.


Skąd nazwa? Nie do końca wiadomo. Pierwsza interpretacja, z jaką się spotkałem, głosiła, że dansker malborski był wieżą wysuniętą w stronę Gdańska, i stąd wzięło się to miano. Ale są też inne teorie. Czasem można napotkać swoiste spolszczenie – „gdanisko” – ale tu z kolei podejrzewam obsesyjny antyteutonizm komuny, przejawiający się w wycinaniu germanizmów z nazw, lansowaniu rzekomej polskości Kopernika itp. Może trzeba sprawdzić u Lindego i Brücknera (choć to Niemcy).

Autorytet w postaci encyklopedii „Architektura i budownictwo” Witolda Szolgini uwzględnia atoli tylko formę „dansker”.


Danskery zachowały się trzy: w Malborku, Toruniu – gdzie latryna jest jedyną względnie nienaruszoną pozostałością zamku, oraz w Kwidzynie. Ten w Kwidzynie jest największy i rzeczywiście robi wrażenie majestatycznym ogromem – stąd tytuł niniejszego wpisu.

Co ciekawe, zamek kwidzyński, jakkolwiek związany z państwem Zakonu, nie był zamkiem stricte krzyżackim. Należał do kapituły diecezji pomezańskiej, której miasto było stolicą. Świadczy o tym już niecodzienny układ przestrzenny: zamek zrośnięty jest ze słusznych rozmiarów gotycką katedrą, a jedna z jego wież jest katedralną dzwonnicą. Po przeciwległej stronie, nad skarpą pradoliny wiślanej, króluje dansker, czyli latryna. Z sąsiedniego boku zamku wysuwa się jeszcze w podobny sposób wieża studzienna – gdzie indziej może imponowałaby rozmiarem i rozwiązaniem technicznym, tutaj jednak przyćmiewa ją dużo większy dansker.


Zamek kwidzyński – pozostający, inaczej niż Malbork, cały czas w państwie zakonnym, potem Prusach Książęcych, wreszcie w państwie niemieckim, po rok 1945 – trochę się z biegiem lat nadwerężył. Rozebrano całkiem jedno skrzydło, odsłaniając zamknięty (jak sama nazwa wskazuje) zamkowy dziedziniec. Potem jednak złapano się za głowy i trochę go porekonstruowano i poregotyzowano, jeszcze w XIX wieku, m.in. odtwarzając szczyty, także danskeru.

Sama wieża latrynna jest wyniosłym prostopadłościanem z dziurą wewnątrz, która z „kabiny” na górze wiodła nieczystości w dół do spłukującego je strumyka. Połączona jest z zamkiem długaśnym (ponad 50 metrów!) gankiem na czterech masywnych filarach i ostrołukowych arkadach. Całość, poza podstawową swą funkcją hygieniczną, pełniła oczywiście także rolę elementu obronnego, w razie czego. Ta część zamku powstała w 1384 roku.


Dzisiaj największy kibel kraju pozostaje rzecz jasna nieczynny. Zamkowe sale łącznie z gankiem i... hmm, defecatorium zajmuje miejscowe muzeum, z gatunku takich, jakich wiele (wystawa archeologiczna, historyczna, etnograficzna, przyrodnicza…), ale które zawsze mogę zwiedzić z przyjemnością graniczącą z ukontentowaniem.






17 komentarzy:

  1. W tym roku oglądałam ten w Malborku. A z wycieczki w czasach szkolnych w zamierzchłych czasach zapamiętałam tę część zamku najbardziej;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w dzisiejszych czasach aranżacja wnętrz nakazuje raczej ukrywanie tego rodzaju urządzeń.
      tu niewątpliwie rzucają się w oczy :-) ale postawiono je tak, jak to dyktowało położenie dolnopłuku.

      Usuń
  2. U Lindego nic o tym nie ma, a Bruckner to bajkopisarz. Najlepszy słownik etymologiczny jest Bańkowskiego, gdzie też nic o tym nie ma. Również Słownik warszawski gdaniska nie notuje, choć notuje gdankę, a także gdańskie mleko - z czego wynika, że zgodnie z Twym przypuszczeniem słowo jest raczej młode.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki za kwerendę. po prostu pobrzmiewa to tym samym spolszczaniem, co w przypadku niemieckich imion Niemców "staropolskich", by byli mniej niemieccy. np. Łukasz Watzenrode, nie Lukas, itd.

      Usuń
    2. WEP PWN (1963) zna tylko dansker. Ale wiadomo "encyklopedyści"! Natomiast w słownikach terminologii fortyfikacyjnej występuje też «wieżą duńska».

      Usuń
    3. Imiona to jednak co innego. Mniej więcej do początków XX wieku spolszczanie imion było przyjętym obyczajem, jak czytasz teksty dziewiętnastowieczne, to masz w nich często imiona standardowo spolszczane, tłumaczone. Teraz nam się to odwidziało, ale nadal posługujemy się tym, co pozostało w zwyczaju - Michał Anioł, Tomasz Mann itd., a zwłaszcza wciąż standardowo spolszczane imiona greckie i rzymskie - Owidiusz, nie Ovidius - przecież nie dla sugestii, że to byli Polacy. Myślę, że tak samo z Łukaszem Watzenrode.

      Usuń
    4. Prawdopodobnie spolszczenie imienia (i nazwiska!) Jerzego Waszyngtona było objawem antyamerykanizmu.

      Usuń
    5. z jednej strony masz rację. oczywiście spolszczano imiona. ba - nazwiska. "czytaliśmy Russa", "z obrazu Bern-Dżonsa", nie mówiąc o Wolterze itd. także nazwy geograficzne - gdzie były, tam używało się i używa polskiej wersji.

      z drugiej strony, nie zrozumiałeś tej cienkiej błonki, jaką rozsnułem odnośnie pewnej propagandy - bo to się wyczuwa w niej wąchając z bliska, ludzkie słowa tego nie opiszą.

      rzekome "gdanisko" jest tego przejawem.

      Usuń
    6. Michel -> "wieża duńska" to jedna z interpretacji słowa "dansker", ale chyba jeszcze nie jedynie słuszna, by się nią posługiwać jako synonimem.

      Usuń
    7. Czy wypowiedź z 17 września 20:26 była do mnie, czy do Piotra H.?

      Usuń
    8. do Piotra H. gdy ją dawałem, jeszcze Twojej nie widziałem. widocznie pisałem, przerwałem i dopiero później wysłałem, jeszcze jej więc nie czytałem. a potem, to już spałem...

      Usuń
  3. Jednocześnie spełniały funkcję donżonu ;-) oraz: problemami żołądkowymi nas nie weźmiecie!

    Inną strategią (zwana bałkańskańską) jest wykorzystanie toalet do rażenia przeciwnika:
    http://meteor2017.blogspot.com/2012/11/gowny-dzien-odchodow.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. śliczny obiekt.
      kiedyś miałem podobną przygodę, co ew. zdobywcy dalmatyńskiej twierdzy, obyło się na szczęście bez strat własnych. pokażę kiedyś we wpisie.

      Usuń
  4. Niezależnie od fobii spolszczania, 'gdanisko' to piękne (!) słowo :-)
    A co do samego sprezentowanego danskera - daleko mieli, kuuuu... rteczka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kiedyś wspominałem, że zapomniana nieco logika form z -sko, sugeruje w polszczyznie "miejsce po" (zamczysko, grodzisko a także np. ognisko - miejsce po (na) ogniu). "Gdanisko" było więc po 1945 roku...

      co do odległości - wliczając "przedpole" - można domyślać się, skąd pochodzi szkolna dyscyplina: bieg na 60 metrów. :-)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...