Osobliwa to rzecz, że raczej nie da się odróżnić po modzie czy ubiorze bieżącej dekady od poprzedniej. Dawniej lata różniły się diametralnie w zewnętrznym wyrazie ludności - 50. od 60., te od 70., itd. 80. już w ogóle niepodobne do niczego. Ostatnio - niby taki postęp - ale tylko w telefonii, do ubioru przestano przywiązywać wagę. I dobrze?
W latach 90. to tam były budy, a Holendry w całej Warszawie sprzedawał tylko inżynier Kowalski. To lata dwutysięczne.
Mody się różnią, ale te różnice widać dopiero z oddalenia, a obecna dekada jeszcze młoda. W poprzedniej dekadzie mężczyzn z trefioną brodą i brylantyną na włosach byś nie znalazł, a dziś widziałem takich z pięciu.
to nie była zagadka "którą dekadę przedstawiają zdjęcia".
te brody są niszowe. tak, jak można powiedzieć, że dresów (tych "prawdziwych") mniej. chodzi o ogólny zarys, który przestał ulegać większym ukierunkowaniom, może przez większy eklektyzm i szybkozmienność mód. podobieństwo lat nastych do dwutysięcznych jest faktem, a mamy już prawie połowę dekady.
No co ty. Mam od dwóch - trzech lat prawdziwy problem z niemożliwością kupienia sobie spodni, które nie są rurkami. Mam na rynku dostępne a) spodnie garniturowe w kant, b) bojówki (też często zwężające się u dołu), c) spodnie dresowate, d) rurki. W ogóle nie ma normalnych męskich spodni o prostym kroju. A rurek nienawidzę, bo są niewygodne. To obraza mózgu, żeby trzeba było zdejmować spodnie w celu podciągnięcia skarpetek. Jeszcze kilka lat temu tego problemu nie było.
We wczesnych latach dwutysięcznych była moda wśród dziewczyn i młodych kobiet na spodnie-dzwony. Nosiły to niemal wszystkie. A zapamiętałem, bo nosiły zarówno te, które dobrze w nich wyglądały, jak i te, które wyjątkowo źle. Moda zniknęła bardzo szybko - praktycznie z roku na rok.
Piotr H. -> problem z niemożliwością kupienia = brak problemu z możliwością, tak to rozumiem. na zasadzie "nie mam problemu z alkoholem. mam problem z jego brakiem". ale mniejsza z tym. a co z dżinsami oder sztruksami? pewne firmy robią modele niezmienne i przelotowe dla nogi.
H_Piotr -> wspomniałem wyżej o szybkozmienności dziesiejszych mód, rozumiem, że to ilustracja tej tezy. znalazłoby się pewnie kilka innych. tylko czy to były dzwony, czy szwedy?
O holender! Wiem co znaczy holendrować, co to jest licytacja holenderska, a nawet znam dwa znaczenia słowa holenderka, a nie wiem co to jest Holender. :-(
No chodzi o rower. To też znak czasów, bo dziś się już nie mówi "holendry", tylko "rowery miejskie". W latach 90. w handlu były rowery górskie (95% oferty) i kolarki, na ulicach widziało się też pospeerelowskie romety, wigry itd., a niszowa z początku subkultura rowerzystów na rowerach miejskich zaopatrywała się w używane rzęchy sprowadzane z Zachodu, a zwane holendrami. Rower na zdjęciu nr 3 może nie jest miejski, ale jest retro, czyli podpada pod "holendra". Przemiany kultury rowerowej są najlepszym dowodem, że czasy nie stoją w miejscu, to przecież prawdziwa rewolucja.
A to filter pomarańcz oder postprodukcja? Fajne klatki nie-z-klatki ;-) Co do mody to faktycznie kiedyś to było bardziej unisono - takiego np. Czterdziestolatka można sobie oglądać w celach dydaktycznych, bo jest tam sporo ujęć wprost z ulicy/chodnika. W 8 odcinku jest parominutowa wstawka z paru miejsc/przejść na Marszałkowskiej sprzed 40 lat właśnie, a w tle leci sobie "Serce serduszko" Stana Borysa.
mam taką zabawną książkę "What We Shouldn't Have Worn . . . But Did", gdzie autorka szczególnie pastwi się nad latami 70. - te spódnice i pantofle na koturnie u pań, te 'big hair' i nagie włochate torsy u panów. można góglnąć okładkę, żeby wyczuć blusa. Czterdziestolatek też miał plerezę.
a pomarańcz to nie filter. czekałem w kolejce w pewnym sralonie usługowym firmy odznaczającej się tą barwą i z nudów cykałem fotki przez okno. lato 2007.
Osobliwa to rzecz, że raczej nie da się odróżnić po modzie czy ubiorze bieżącej dekady od poprzedniej. Dawniej lata różniły się diametralnie w zewnętrznym wyrazie ludności - 50. od 60., te od 70., itd. 80. już w ogóle niepodobne do niczego. Ostatnio - niby taki postęp - ale tylko w telefonii, do ubioru przestano przywiązywać wagę. I dobrze?
OdpowiedzUsuńW latach 90. to tam były budy, a Holendry w całej Warszawie sprzedawał tylko inżynier Kowalski. To lata dwutysięczne.
UsuńMody się różnią, ale te różnice widać dopiero z oddalenia, a obecna dekada jeszcze młoda. W poprzedniej dekadzie mężczyzn z trefioną brodą i brylantyną na włosach byś nie znalazł, a dziś widziałem takich z pięciu.
to nie była zagadka "którą dekadę przedstawiają zdjęcia".
Usuńte brody są niszowe. tak, jak można powiedzieć, że dresów (tych "prawdziwych") mniej.
chodzi o ogólny zarys, który przestał ulegać większym ukierunkowaniom, może przez większy eklektyzm i szybkozmienność mód. podobieństwo lat nastych do dwutysięcznych jest faktem, a mamy już prawie połowę dekady.
No co ty. Mam od dwóch - trzech lat prawdziwy problem z niemożliwością kupienia sobie spodni, które nie są rurkami. Mam na rynku dostępne a) spodnie garniturowe w kant, b) bojówki (też często zwężające się u dołu), c) spodnie dresowate, d) rurki. W ogóle nie ma normalnych męskich spodni o prostym kroju. A rurek nienawidzę, bo są niewygodne. To obraza mózgu, żeby trzeba było zdejmować spodnie w celu podciągnięcia skarpetek. Jeszcze kilka lat temu tego problemu nie było.
UsuńWe wczesnych latach dwutysięcznych była moda wśród dziewczyn i młodych kobiet na spodnie-dzwony. Nosiły to niemal wszystkie. A zapamiętałem, bo nosiły zarówno te, które dobrze w nich wyglądały, jak i te, które wyjątkowo źle. Moda zniknęła bardzo szybko - praktycznie z roku na rok.
UsuńPiotr H. ->
Usuńproblem z niemożliwością kupienia = brak problemu z możliwością, tak to rozumiem.
na zasadzie "nie mam problemu z alkoholem. mam problem z jego brakiem".
ale mniejsza z tym. a co z dżinsami oder sztruksami? pewne firmy robią modele niezmienne i przelotowe dla nogi.
H_Piotr ->
Usuńwspomniałem wyżej o szybkozmienności dziesiejszych mód, rozumiem, że to ilustracja tej tezy. znalazłoby się pewnie kilka innych. tylko czy to były dzwony, czy szwedy?
"Dżinsy"? Pierwsze słyszę.
Usuńczasem Twoje idiosynkrazje pozostają niezrozumiałe. pomniki fuj, gry be, dżinsy niu-niu-niu...
UsuńAle lubię kaszankę.
Usuńi golonkę.
UsuńO holender! Wiem co znaczy holendrować, co to jest licytacja holenderska, a nawet znam dwa znaczenia słowa holenderka, a nie wiem co to jest Holender. :-(
OdpowiedzUsuńmieszkaniec Królestwa Niderlandów.
UsuńPowinno być przez małe h.
UsuńH czy h i tak dalej nie wiem.
Usuńto może przez "Ch"?
UsuńNo chodzi o rower. To też znak czasów, bo dziś się już nie mówi "holendry", tylko "rowery miejskie". W latach 90. w handlu były rowery górskie (95% oferty) i kolarki, na ulicach widziało się też pospeerelowskie romety, wigry itd., a niszowa z początku subkultura rowerzystów na rowerach miejskich zaopatrywała się w używane rzęchy sprowadzane z Zachodu, a zwane holendrami. Rower na zdjęciu nr 3 może nie jest miejski, ale jest retro, czyli podpada pod "holendra". Przemiany kultury rowerowej są najlepszym dowodem, że czasy nie stoją w miejscu, to przecież prawdziwa rewolucja.
UsuńDzięki! Dla mnie ten rower to po prostu kolarka z dorobionymi bagażnikami.
Usuńrowery to też niszowa moda, jak brody Asurbanipala. szybko przeminie.
UsuńDresów mniej, bo 1/3 bawi już dzieci, 1/3 siedzi a pozostała 1/3 nie żyje.
OdpowiedzUsuńale ci, którzy nie żyją i ci, którzy siedzą mogli przekazać innym swoje dresy.
UsuńA to filter pomarańcz oder postprodukcja? Fajne klatki nie-z-klatki ;-)
OdpowiedzUsuńCo do mody to faktycznie kiedyś to było bardziej unisono - takiego np. Czterdziestolatka można sobie oglądać w celach dydaktycznych, bo jest tam sporo ujęć wprost z ulicy/chodnika. W 8 odcinku jest parominutowa wstawka z paru miejsc/przejść na Marszałkowskiej sprzed 40 lat właśnie, a w tle leci sobie "Serce serduszko" Stana Borysa.
mam taką zabawną książkę "What We Shouldn't Have Worn . . . But Did", gdzie autorka szczególnie pastwi się nad latami 70. - te spódnice i pantofle na koturnie u pań, te 'big hair' i nagie włochate torsy u panów. można góglnąć okładkę, żeby wyczuć blusa. Czterdziestolatek też miał plerezę.
Usuńa pomarańcz to nie filter. czekałem w kolejce w pewnym sralonie usługowym firmy odznaczającej się tą barwą i z nudów cykałem fotki przez okno. lato 2007.
"A to filter pomarańcz(...)"
UsuńEr chyba robił zdjęcia z siedziby Orange na Pl. Konstytucji?
dziękuję za streszczenie własnymi słowami tego, co opisałem powyżej. :|
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńCzegoś tam nie doczytałem :-)
UsuńAlbo (załóżmy, że) były problemy techniczne i nie widziałem Twojego komentarza ;-)
z kilku ostatnich wpisów do wpisów na tym blogu wynika, że czasem ludzie nie tylko nie czytają drobnego druku na umowach ;-)
UsuńMam nadzieję, że wpisanie komentarza po niedoczytaniu Twojego wpisu nie skutkuje żadnymi konsekwencjami prawnymi?
Usuńprawnymi nie. ale mogę dać klapsa.
UsuńWarszawa przez pomarańczowe okulary :)
OdpowiedzUsuńpodobno to bardzo niezdrowe dla ócz. ;-)
UsuńGorąco.
OdpowiedzUsuńdlatego że cycki?
Usuń