Najpierw chciałem zatytułować wpis „Ogórki kontratakują” , albo nawet „Ogórki Strike Back”, bo przecież materiał ogórkowy już w tym blogu się pojawił. Ale taki tytuł mógłby nieść niekorzystne skojarzenia gastronomiczno-gastryczne. Tymczasem nic z tych rzeczy. Zjadłem mój przydział za jednym zamachem, dzień po nastawieniu. Odczułem tylko rozkosz.
Wszak jakoś trzeba osolić sobie letnie bytowanie, gdy już bób odszedł do krainy cieniów elizejskich.
Aaa, aaa, gdzie są chusteczki, bo mam ślinotoook!
OdpowiedzUsuńo, to współczuję. ale to nie jest blog medyczny ;|
Usuńiiiiczaaaapkęęęęęęęiiisaandaaaaałyyyyy.....ep
OdpowiedzUsuńwoda z ogórów ponoć dobra na kaca.
UsuńNigdy w życiu nie miałem kaca, ale dzięki, będę pamiętał ;)
UsuńTo może zamiast tylko wrzucać fotki przedstaw jakiś konkretny przepis z podaniem jakichś ciekawych dodatków i informacją, skąd je wziąć, np. słyszałem o liściach wiśni, ale nie mam żadnej wiśni pod ręką, a na bazarach nie widziałem.
OdpowiedzUsuńciekawe, co takie liście (wiśni, dębu) mają dać z siebie ogórkom.
Usuńjakoś obywam się bez nich.
w przyszłym roku trzeba będzie poeksperymentować z małosolną kapustą.
Pewnie te liście miałyby dać z siebie duszę.
UsuńJeszcze sproszkowane serce czarnego kota, zabitego o północy.
Usuńw takim razie najlepiej dodać właśnie bób - od razu będziesz miał w ogórkach dusze przodków.
UsuńJa tam wolę najzwyczajniejsze, bez żadnych wiśni:)
OdpowiedzUsuńjak to, a kuchnia fjużyn?
Usuńtrzeba dodać imbir, cynamon i koniecznie lemongrass, cokolwiek to jest.
O, wreszcie coś inspirującego.
Usuń