Ja zaś lubię, gdy jest ciepło. Wobec tego, że wiosna, którą zdążyłem już tu zwyzywać, postanowiła się zrehabilitować i sypnęła żarem, kierowany impulsem wyskoczyłem w sobotni poranek na wycieczkę.
How about that?
Była to dla mnie właściwa inauguracja sezonu. Nie dość, że chłody nie zachęcały, to jeszcze do niedawna jedno(?)ślad miałem zdezelowany. Mianowicie, podczas wypadu w zeszłe wakacje, ruszywszy zbyt żwawo w drogę, linką do przypinania roweru obciąłem sobie hak na przerzutki... Uczynny kolega wraz z wydzwonionym właścicielem sklepu żelaznego w samym środku kraju szlifierką kątową odcieli stary łańcuch, i założyli nowy na sztywno. I tak nieco jeździłem skrzypiąc, dopiero u zarania wiosny dałem pojazd do rzetelnej naprawy.
No więc, teraz wyskoczyłem ad hoc i impromptu, ale jednak setkę kilo* wykręciłem - chociaż ja i mój rower, plus sakwa z butelką wody i aparatem ...ważymy setkę kilo**.
cdn.
*) metrów
**) gramów
Gratuluję. Tak to jest niedogadywać się z bliźnimi - ja też byłem w sobotę w Ostpreussen. Jak żeśmy się w pociągu nie spotkali? Jechałem Warmią.
OdpowiedzUsuńNiedaleko miejscowości ze zdjęcia są Stare Połcie, a jeszcze kawałek dalej i Połcie Młode!
impuls chwili. poza tym, czasem warto jechać własnym tempem... jechałem KM, bo konieczność kupowania biletu na rower uważam za uwłaczające szykany :-)
UsuńStare Połcie się pojawią. co do Młodych, to skręciłem przed nimi -
w trakt stratowany setkami kopyt...
O, to u nas odwrotnie. Sezon rowerowy się kończy, bo za ciepło i człowiek ucieka od słońca. ;)
OdpowiedzUsuńza ciepło? u nas? w tym roku??
UsuńZdecydowanie za ciepło. Szczęściem, meteorolodzy mówią coś o jakimś deszczowym lecie. Oby, oby...
Usuńszczęściem, meteorolodzy wiedzą tyle, co wróżbita Adam (czy jak mu tam).
UsuńZ pierwszego akapitu wynika (prawie), że kolarstwo jest przyczyną brzuchatości.
OdpowiedzUsuńprawie - w rzeczywistości odwrotnie, bo występuje słowo "chociaż". jeśli chcesz, możesz je zastąpić swoim ulubionym "acz". ;-)
UsuńTo nie jest moje ulubione słowo. Moje ulubione słowo to "kurwa", ale często go tu nie używam.
Usuńno, w sumie - czyje nie jest...
UsuńZnam dosłownie DWIE osoby, które nie klną prawie w ogóle, a jak już muszą, to w bólach i paroksyzmach.
Usuńhm, ja znam i takie, co nigdy w ogóle, i więcej niż dwie...
Usuńale najśmieszniej, gdy wiąchy puszcza osoba, po której się tego nie spodziewamy.
No, element zaskoczenia zawsze działa. Raz, ale działa.
UsuńTo ty chudzielec jesteś;)
OdpowiedzUsuńJa swój rower (nie)opatrznie pożyczyłam/darowałam synowej i teraz mam wymówkę, że nie mam na czym jeździć; do kwestii brzucha się nie odniosę, ehkm...
PS. całkiem niedaleko Olsztyna te Szypułki, wy tak razem? z Marcinem?
1) byłem. mam świadków.
Usuń2) nie każdy musi kochać pedały :-)
3) całkiem osobno, afair, Marcin też ich nie kocha.
Nie kocham większości pojazdów i jest mi z tą niemiłością bardzo dobrze.
Usuńa mieszkasz w beczce?
UsuńNie, z kimś mnie pomyliłeś.
UsuńFajne takie dróżki. I pusto jest, cudnie!
OdpowiedzUsuńJa ostatnio jakoś mniej jeżdżę, bo wszędzie u nas okropnie dużo rowerzystów und das macht keinen Spaß :)
O.
powitać!
Usuńto prawda, na tych małych, lokalnych (a przy tym idealnej gładkości) dróżkach nie tylko nikt (inny) nie jeździ rowerem, ale i - w weekend - w ogóle nie ma ruchu samochodowego. bardzo to przyjemne.
Czasami pomocnych ludzi w trasie się spotka, mnie pomógł facet ze spawarką :-) A 100 kilometrów na rowerze, to dla mnie prawie tak samo jak 200, powyżej 50 zaczynam się męczyć...
OdpowiedzUsuńnam kiedyś rodacy pomagali przy zepsutym samochodzie - nie proszeni ii dwie grupy niezależnie, podczas gdy z tubylców nikt się nie zatrzymał... zresztą pisałem o tym i tutaj, już spory czas temu. niemniej: miło :-)
Usuńdo dłuższych dystansów jakoś się przyzwyczaiłem, dawniej na 70 kilometrze bolało mnie już dupsko.