Śródmieście bowiem jest porządnie metropolitalnym kawałkiem miasta z przełomu XIX i XX wieku, a więc z czasów kiedy kształtowały się światowe metropolie takie, jakimi je znamy (lub nie znamy, jak w przypadku nieszczęsnej Warszawy). Są wesołe ulice wysadzane drzewami, kamienice pełne ozdóbek, sążniste gmachy publiczne, pomniki, parki - czyli właśnie to, co składa się na porządny, za przeproszeniem, organizm miejski.
I tu właśnie chciałbym parę migawek z tej tkanki pokazać, motywem przewodnim czyniąc mniej lub bardziej udane stwory podtrzymujące elementy budowli, czyli atlasy, kariatydy itp.
Ten oryginalny budynek to kienesa, czyli świątynia karaimska. Obecnie Dom Aktora, a w niszy wejściowej babina sprzedaje
Bat'ko Chmielnicki na pomniku, występującym w jednej ze scen „Białej Gwardii”. Za nim - Monaster św. Michała Archanioła o Złotych Kopułach. Cerkiew rozebrana do szczętu za Stalina, odbudowana od szczętu w końcówce XX wieku.
Ulica Funduklejewska (obecnie Chmielnickiego), od naocznych świadków określana mianem najelegantszej ulicy przedwojennego (oraz siłą rzeczy - czego nie mogą pamiętać - przedrewolucyjnego) Kijowa, bardziej eleganckiej niż Chreszczatyk.
Na koniec coś z innej beczki - mianowice bardzo ładna kelnerka. Trzeba tu jednak uwierzyć na słowo, nie miałem jakoś śmiałości zrobić en face'u tej istoty.
Sądzisz że programy sportowe mogły osobom z innych krajów w podobny sposób wypaczyć wizję naszej stolicy?
OdpowiedzUsuńnie wiem, co o naszej stolicy powiedziałaby komuś gra duetu Grubba-Kucharski.
UsuńO, właśnie miałem się dopytywać, czy coś słychać. I czy martwe miasto jeszcze poupiorzy.
OdpowiedzUsuńTak, na pewno to przyjemne - porządny organizm miejski ładnych kelnerek. A Kijów miasto z rozmachem, choć wydaje mi się, że tego dziewiętnastowiecznego organizmu nie ma tam aż tak znowu dużo zachowanego.
Kienesa ze zdjęcia to dzieło Wł. Horodeckiego, Polaka, jak na pewno wiesz, ale nie mówisz.
poupiorzy.
Usuńdużo, czy mało - to relatywne. pewnie nie była to metropolia światowa, a lokalna. lecz wobec spaczongo obrazu - dobre i to.
no popatrz, nie wiedziałem.
Też pamiętam ten Wyścig Pokoju, choć w roku '86 Wyścig to już tylko ciekawostka dla mnie była - dekadę wcześniej to i owszem, oglądało się, kibicowało Szurkowskiemu i Szoździe, ale wtedy było Warszawa-Praga-Berlin (w różnej kolejności).
OdpowiedzUsuńCo do Kijowa to bardzo średnio mi przypadło jako miasto, natomiast w tkance ludzkiej - jak najbardziej, i to nie tylko ze względu na ładne kelnerki. Bywawszy tam też dekadę temu, ale licząc od dziś, i mam jak najbardziej dobre wspomnienia z kontaktów ludzkich, natomiast miasto zdawało mi się raczej upiorne. Fakt, nie miałem czasu na zwiedzanie, więc tylko jakaś restaurancja w centrum, a wiadomo jak wygląda Chreszczatyk, bo sam go tu pokazywałeś. Widziałem tylko jeszcze jakiś przeogromniasty skansen podkijowski, bo nas tam zawieźli w ramach części rozrywkowej - pamiętam kilka chałup przedzielonych wielgaśnymi polami i dróżkami, po których szło się prawie bez końca.
ludzkich nie miałem...
Usuńa skala skansenu nie dziwi, mieli rozmach...
Skoro minęło prawie 30 lat, to i Kijów się zmienił, i nasze patrzenie:)
OdpowiedzUsuńnie - po prostu kolarze jechali przez inny fragment miasta. :-)
UsuńWierzę na słowo. Z tyłu tez bardzo ładna.
OdpowiedzUsuńznów robi się monotematycznie - gdy zestawić to zdjęcie z poprzednim wpisem. ale to oczywiście świadomy zabieg... :|
Usuń