6 marca 2018

Tak mi róbcie, tak mi dobrze!

Czasem wpadnie się na jakiś muzyczny wyprys, z którego trudno potem wypaść. Czasem nawet przez dłuższy czas.
Na przykład. Jest taki twór - Iron & Wine - z Hameryki. Pod tym kryptonimem - podobnie jak w przypadku już opiewanego tu Songs: Ohia oraz poniekąd Beirutu, tudzież jeszcze innego, tu nieopiewanego - kryje się jednoosobowe przedsięwzięcie jednej osoby: o dwusylabowym, bezpretensjonalnym nazwisku Sam Beam.
Stylowa szuflada: indie, podszuflada: indie-folk, indie-rock, indie singer-songwriter, indie grube dziew...  nie, to było gdzie indziej. Tak bardzo jeszcze nie zagłębiłem się w twórczość tego tworu. Mapowałem jeno co nieco uchem zaledwie na YT, nie jestem więc tu miarodajny ekspercko. Ale z mapowania wynikają poniekąd niezatarte wrażenia.

Na przykład: twór ten - tym razem niesolo, a z towarzyszeniem pogranicznej grupy Calexico - nagrał
- na przykład - utwór ten:


Uś! Tak mi róbcie, tak mi dobrze!
Straszliwie konweniuje mi ów swampowy blues podpięty pod prąd! A do prostego rytmu aż kiwam się rytmicznie jak uczeń jeszywy nad Talmudem. Gitary, orrrrgan, warcząca harmonijka, gary i bas.
Doskonałe. Doskonałe.





13 komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...