Pokazuję bowiem to, co mi się podoba, w ogólnym rozumieniu; czasem to, co uważam za ciekawe. (Gwoli ścisłości: niekiedy też rzeczy brzydkie i gorszące, ale rzadko).
W kategorii klateksu jak dotąd ukazałem
- fantastyczną klatkę schodową z lat 50. pod pretekstem dywagacji na temat socrealizmu i jego w gruncie rzeczy nieistnienia,
- fenomenalną klatkę z lat 20. pod pretekstem skojarzeń z twórczością Eschera,
- fascynującą klatkę z lat... sprzed pewnie ponad stu lat, z Radomia, pod pretekstem pokazania klatki z Radomia,
- jakieś jeszcze fragmenty pod pretekstem zrobienia wpisu...
Dziś chcę zaprezentować fikuśną klatkę, a w zasadzie raczej hall, sam partrer. Pokazywanie nie jest bowiem efektem planowanej wyprawy eksploracyjnej. Po prostu wszedłem, bo drzwi były otwarte, a ja właśnie przechodziłem. Nawet bez tragarzy.
Jak widzimy, dużo luksusu, kamienia, wyobleń, przeszkleń, zalustrzeń a nawet napalmień. Twórca nie musiał wstydzić się swojego tworzywa. Więc podpisał się.
Ciekawe co się w duszy schodów mieściło. Winda? Okrągła? Chyba nie.
OdpowiedzUsuńJaki adres, tak w ogóle?
mam stuprocentową pewność, że tam wlazłem i zajrzałem. niestety - zupełnie nie pamiętam, com ujrzał... :-|
Usuńlokalizacja: Warszawa.
Broni sie:)
OdpowiedzUsuńdaje rade, kerowniczko.
UsuńW(s)chodziłbym!
OdpowiedzUsuńTak się składa, że też tamtędy niegdyś przechodziłem. Z tragarzami, ale za to bez fotoaparatury. Skoro autor niniejszych zdjęć nie podaje adresu, to ja też będę w tym temacie milczał jak grób.
nie trzymajmy światła pod korcem: to Koszykowa w swym górnym biegu.
UsuńSuper - chyba też zamieszczę coś ze swojego archiwum klatexu ;)
OdpowiedzUsuńoglądałbym.
UsuńRzadko zdarza mi się oglądać taką wypasioną klatkę, jednak wówczas robię zdjęcia aparatem. Zwykłe blokowe zasługują na telefon (a czasem najwyżej na teleks).
OdpowiedzUsuńniby tak. ciemności klatkowe dają jednak wspólny efekt zdjęć telegrafem.
Usuń