16 września 2021

Obrazek z czasów Imperium Osmańskiego

Pachnie potem paszy pacha
- to odpycha padyszacha.
Kapie pot spod pachy paszy
do półmiska pysznej kaszy.
Fuj, nieładnie, fuj, ohydnie.
Pasza władcy wnet obrzydnie.
Gdy obrzydnie sułtanowi,
sułtan szepnie wezyrowi,
wezyr skrobnie piórem gęsim 
i odczyta: "Kęsim! Kęsim!"
Janczar szybko szablą świśnie, 
paszy jucha z szyi tryśnie.
Juchą już, nie potem, broczy
Głowa się zaś jego toczy...

Tak opuścił padół pasza,
Sułtan duma "dobra nasza".
Lecz wtem węszy - potem capi!
Przepocone ma Topkapi!
15 IX 2021




15 czerwca 2021

Geniusz futbolu

Nawiązywanie do tzw. bieżączki, czyli dziejących się aktualnie za oknem wydarzeń, nigdy nie było celem środka przekazu, jakim jest ten tu blog. Blog jednak od pewnego czasu jest popsuty, można więc na karb tego złożyć niniejsze odstępstwo.

Trzy lata temu, w czasie futbolowych mistrzostw świata, współpracowałem z zespołem trzydziestoosobowym. Spośród tej ciżby, około dwudziestka dała się namówić jednemu z kolegów na turniej zakładów co do wyników kolejnych etapów mundialu. Każdy wpłacił po 50 złotych (sztucznych, oczywiście). Koniec końców ja zgarnąłem główną wygraną - kilka ładnych stów (udawanych, rzecz jasna), ze zdumiewającą trafnością typując wyniki wielu z meczów, i to nie tylko zwycięzców, ale i nierzadko precyzyjny plon goli. Włącznie z pierwszym meczem naszej reprezentacji - w którym to przypadku jako jedyny obstawiłem przegraną swojaków z Senegalem.

Co się zaś zdarzyło wczoraj? Otóż w paplaninie pośród współpracowników odnośnie do przewidywanego wyniku debiutu reprezentacji Polski na mistrzostwach Europy kilkakrotnie oznajmiłem: "2:1 dla Słowacji". Mam świadków!

Można więc śmiało przyjąć, że jestem wybitnym geniuszem futbolu - znawcą dogłębnym tego sportu. Najlepsze jednak w tym wszystkim, że tak naprawdę mam w dupie piłkę! Żadnego z tych meczów nawet nie oglądałem - pomijając już fakt, że nie za bardzo mam na czym, to chyba musiałbym dostać jakąś zachętę finansową, bądź inną, żeby gapić się na piłkarstwo.

A może to po prostu - wynikająca z wieloletniego doświadczenia - ogólna znajomość ogólnej rzeczywistości?


A może przypadek.






28 kwietnia 2021

Sąsiad skurwysyn

Wybitny paszkwil na Polskę i Polaków, ale przede wszystkim na życie w ogóle, film "Dzień świra" kończy się, jak wiadomo, pamiętną sceną modlitwy mieszkańców warszawskiego blokowiska za bliźniego: 

Gdy wieczorne zgasną zorze,
zanim głowę do snu złożę,
modlitwę moją zanoszę
Bogu Ojcu i Synowi:
Dopierdolcie sąsiadowi!
Dla siebie o nic nie wnoszę,
tylko mu dosrajcie, proszę.

itd. 

Paszkwil ma swoje prawa i gdyby mnie kto pytał, powiedziałbym, że aż tak źle nie jest... Nie mam wroga w sąsiedzie i vice versa, i to samo powiedzieć mogą zapewne rzesze rodaków.

Nasi sąsiedzi są naszymi dobrymi znajomymi - były imprezki, jakieś wspólne działania itp. To samo pamiętam z bloku rodzinnego w czasach młodości. Z drugiej strony - dosłownie i w przenośni - mieszka jakiś nieznany nam facet (za ścianą, ale z dostępem od innej klatki), który ma zwyczaj popalać na balkonie, "ananas leci smród". Cóż, więc jednak może coś jest na rzeczy...

Wielowariantowa legenda miejska, czy jak to nazwać, została mi ongiś przedstawiona w następującym brzmieniu:

Pewien gość za czasów PRLu skorzystał ze środków psychodelicznych. W trakcie tripu doznał iluminacji i objawiony mu został sens wszechrzeczy. Olśniony, by nie umknęła mu ta wiedza, zapisał esencję poznania na karteczce i odpłynął w sny. Pomny wrażeń z minionej nocy, nazajutrz chciwie sięgnął po zapiski. Widniały tam jednak tylko dwa słowa: SĄSIAD SKURWYSYN.

To z kolei jako żywo przywodzi na myśl legendę herbową znaku Jelita, godła m. in. rodu Zamoyskich, od której bierze się jego dewiza. Oto rycerz Florian Szary doznał ran w bitwie pod Płowcami - trzy krzyżackie kopie wypruły mu flaki, skąd nazwa herbu i jego wizerunek. Po walce zastał go leżącego na pobojowisku król, który z troską spytał swego rycerza, czy bardzo cierpi. To mniey boli - odparł wojownik - niż sytuacja z sąsiadem, jakiego mam. A jest to sąsiad skurwysyn. 

A zatem mamy do czynienia z czcigodną, staropolską tradycją... "Pan Tadeusz", "Zemsta", "Paweł i Gaweł", "Sami swoi"... "Sąsiedzi" Grossa... Wiem, przegiąłem. Lepiej "Sąsiedzi" - czyli Pat a Mat ("A je to") z czeskich filmików.

Właśnie - jak jest za granicą? 

Otóż mieszkając przez czas jakiś za niąż - było to nad morzem - natknęliśmy się w czasie spaceru na pływające w wodzie wiklinowe (a może rattanowe) fotele, o:


Niemal bez słów uzgodniliśmy, że jeden z nich staje się naszym łupem: wyłowiliśmy z odmętów, zanieśliśmy do domu i postawili na balkonie, żeby odciekł z wody, szlamu i morskich stworów. Następnego dnia zawitała do nas... policja w związku z doniesieniem, iż jakoby zajumaliśmy wiklinowy fotel z ogródka nieczynnej już wieczorową porą restauracji nadbrzeżnej. Sąsiedzi - skurwysyny - czujnie czuwali!
Na szczęście stróże prawa dali wiarę naszemu prostemu zeznaniu prawdy - świadczyły o niej zaschnięte na denacie wodorosty - i wynieśli się unosząc w dal nasze niedoszłe trofeum...

Jaki z tego wszystkiego morał? Dobre współżycie z sąsiadem (bez podtekstów) jest drobną częścią ogólnej sztuki życia i radzenia sobie z Sartre'owskim "piekło to inni". Nawet, gdy sąsiad skurwysyn.





11 lutego 2021

U złączenia Piś

Jako mieszkańcy Nadpisia (Popisia?) podjęliśmy niedawnoś wyprawę do złączenia Piś, gdzie nas jeszcze dotąd nigdy nie było.

Płyną bowiem przez zachodnie Mazowsze dwie Pisie: Gągolina (większa) i Tuczna (mniejsza). Po pewnym czasie płynięcia łączą wreszcie swe siły w jedną, bezprzydomkową Pisię, która wpada do Bz(d)ury. Jest też co najmniej trzecia, malutka. Ale trochę dalej i ludzie nie lubią o niej mówić (jak o Biegunach Wschodnim i Zachodnim). No i jest Pisa, choć w innych rejonach kraju, to daje do myślenia od strony etymologiczno-archeotopolingwistycznej.


Miejsce złączenia odznacza się swoistym niedopowiedzeniem ogólnomazowieckiej pustaci, pełnopłaskością landszaftu i zastojem zastanych okoliczności z wyłączeniem wartko toczących swe wody rzek. 

Samo ujście Pisi do Pisi wygląda następująco:

A gdy wykona się półpełny obrót, widzi się je tak:

Pewnym lokalnym urozmaiceniem sezonowym były onego zimnego jak sam skurczybyk dnia zamarznięte rozlewiska śródłąkowe, malowniczo malowane wiatrem i zawieją, z czego chętnie można skorzystać.









 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...