Otóż zaonegdaj, w trakcie przeglądania archiwaliów w Państwowym Archiwum Szpargałów w X., wyskoczyły nieoczekiwanie na widok własny niecodziennie frapujące, w formie urzędowych odpisów, dokumenta z życia - i nieżycia - osobistej własnej rodziny piszącego te słowa.
Nawiasem mówiąc, ciekawym zjawiskiem jest powszechna infantylizacja użytkowanych dawniej nazw rodzinnych, jak: dziad, babka, wuj itp.
Rzadko kto zwraca się do lub mówi o swoich przodkach & krewnych w ten sposób. Obowiązuje upupiony mocno dziadek, babcia, wujek...
Nr 1
Zamierzchłe świadectwo urodzenia pradziada a jednocześnie świadectwo mej niezaprzeczalnej warszawskości odpokoleniowej.
Nie jest ona - od razu spieszę nadmienić - jako rzecz z natury przypadkowa jakimś szczególnym przyczynkiem do (źle pojętej) chwały, ale pewnego rodzaju rzepem emocjonalnym sczepiającym emocjonalnie moje ja z tym brzydkim i śmierdzącym miastem (ale innych u nas nie ma). Na podobnych zasadach działa wszak elementarny patriotyzm ogólnokrajowy.
A więc pradziad Władysław urodził się w roku 1884, na ulicy hr. Berga (!). A świadkiem chrztu był m. in. niepiśmienny (!) obywatel Skierniewic (bliżej, i dalej, nieznany). Można zauważyć też, że chrzczone było średniopóźne dziecię.
Nr 2
Wzmiankowana wyżej matka Agnieszka wyżej chrzczonego odeszła z tego łez padołu w roku 1932 na stacji Tutowicze, co zaświadcza proboszcz z Sarn (Saren?). A więc myliłem się, pisząc w relacjach z Ukrainy, że nie mam związków rodzinnych z Wołyniem. Teraz okazuje się, że w rzeczonych Sarnach spoczywa moja praprababka, albo przynajmniej szczątki jej szczątków, atomy...
Co ją swoją drogą na ten Wołyń zagnało? Wakacje? Biznes?? Już się nie dowiem...
Nr 3
Przypadek? Tak.
Ot, ciekawostkowe archiwalia stanowiące przyczynek do zgłębiania własnego drzewa ginekologicznego oraz zagłębiania się w żywą historię żywych ludzi, choć nieżyjących, oraz żywego miasta, choć przytrutego.
Ciekawa rzecz dokopać się do takich rodzinnych, rodowych a nawet rodowodowych pism. Wolę jednak mówić do mojego wujka "wujku" niż "wuju" itp. Ale mnie nie ochrzczono, zatem mogę się mylić.
OdpowiedzUsuńmogę Cię ochrzcić - najlepiej w trakcie suto zakrapianego spotkania.
Usuńmów mi: wuju!
Dziękuję, ale skoro do tej pory się nie ochrzciłem, nie sądzę, żeby mi było to do czegokolwiek potrzebne, wuju.
Usuńnie, to nie, synek.
UsuńJa bym mówiła 'wuju' gdybym miała bardzo staranną dykcję, ale wolę nie ryzykować. Dziad się nie obroni, a babka znaczeniowo odmłodniała.Hm.
OdpowiedzUsuńmyślicie, że przesunięcia semantyczne przesunęły się za daleko?
Usuńapeluję o powrót do korzenia.
I znowu ta Warszawa taka mała.
OdpowiedzUsuńI wszystko jasne.
:-)
bo ja jestem, proszę pana, taka mała - mogłaby śpiewać.
UsuńJa wprawdzie jeszcze z tych żyjących, ale może się okazać, że chodziliśmy do tego samego Liceum /w różnych latach oczywiście/
UsuńA jeśli chodzi o przytrucie czy też zatrucie to są miasta które mają całkowicie przechlapane.
tak, okazuje się, że różne -Zdroje są bardziej trujące niż leczą.
Usuńliceum na 99,5% nie to samo (0,5% to Wszystko Jest Możliwe) ;-)
Jakie porządne, maszynowe akty w tym świętym Krzyżu. I po polsku! Jak za swoją latowicką gałęzią grzebałem po księgach parafialnych, to przebijać się musiałem nie tylko przez rosyjski formularz (pół biedy), ale i przez pismo księdza proboszcza.
OdpowiedzUsuńzauważyłeś wszak jeno, że to odpisy ("wypisy"), i że na jednym stoi, iż oryginał jest po moskalsku?
UsuńAaaa. Bo to zbiorek domowy. Nie przyglądałem się dokładnie :>
Usuńeph. czytałem też pobieżnie?
Usuńprzecie stoi jak bykulec: "w trakcie przeglądania archiwaliów w Państwowym Archiwum Szpargałów w X."
więc jaki znów domowy?
no tak, przypomniała mi się moja wiejska babka, do której jako jedynej we wsi wnuczęta (w tym ja) zwracały się "babciu". pękała z dumy pośród innych pospolitych babek. trzeba dodać jeszcze sprawiedliwie, że "babko" wymawiane w gwarze góralskiej naprawdę nie brzmi fajnie, więc wcale się mojej babci nie dziwię :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhe, ciekawe. a jak brzmi?
Usuń:-) nawzajem
babkuoo - tak pi razy drzwi, w zapisie dźwięków gwarą wydawanych alfabet polski okazuje się być jakiś ubogi ;)
Usuńha, no tak. ale jest alfabet do zapisu międzynarodowego, zapomniałem, jak się nazywa :-)
Usuńtranskrypcja fonetyczna ewentualnie międzynarodowy alfabet fonetyczny tylko, że przy odczycie trzeba go znać :D
Usuńo, właśnie.
UsuńNo proszę, sama szlachta!
OdpowiedzUsuńo, patrzcie, znalazł się książę Chorzowa :-)
Usuńnie wstydzę się i nie wypieram drobnomieszczańskiego korzonka
I ja ostatnio grzebałam w papierach.
OdpowiedzUsuńU mnie w rodzinie tylko wujki, dziadki, babcie, żadnego wuja ani dziada...
O.
brzmi, jakby to byli pigmeje, z całym szacunkiem. ;-)
Usuńnadgryzł je (te dokumenty) ząb pikselizacji
OdpowiedzUsuńcenzura miejsc rozrodowodowych.
UsuńMiałem podobnie, gdy z głupia frant wpisałem w googla nazwisko pradziadka od strony matki wraz z nazwą miejscowości, z której pochodził, i wyskoczyły mi zeskanowane księgi metrykalne. Tym sposobem poszerzyłem swoją pamięć o jedno pokolenie wstecz, bo dzięki metryce chrztu pradziadka poznałem imiona i nazwiska prapradziadka i praprababci - jednych z szesnaściorga, z tej liczby znam czworo. Kłopot w tym, że ta dziewiętnastowieczna metryka spisana jest odręcznie po rosyjsku i nie potrafię jej odcyfrować.
OdpowiedzUsuńA co do dziadka/dziada - to nie jest upupienie ani infantylizacja, tylko specjalizacja znaczeniowa. Powiesz dziecku przy babci: przywitaj się z babą? Analogicznie ołówek znaczy dziś co innego niż ołów, organki co innego niż organy itd. Skądinąd nie rozumiem niechęci do zdrobnień, która jest punktowym objawem ogólnej oikofobii.
tak, podobne odkrycia są zawsze ciekawe. w opisanym przeze mię przypadku ciekawe było również to, że znalezisko było nieoczekiwane.
Usuńtj. nie robiłem specjalnej kwerendy genealo.
i o tyle komfortowe, że odpisy z lat międzywojennych były tłumaczone.
ad. 2
chyba "babko", a nie "babo", bo to jest podstawową formą określenia tej relacji rodzinnej (patrz komentarz Gwiezdnej).
masz rację, o tyle, że trudno też spodziewać się dziś, by dziecko mawiało do rodziców "ojcze" i "matko".
ale np. forma "dziad" funkcjonuje w rodzinie z powodzeniem.
ołówek i organki to już w ogóle inna para kaloszków.
zresztą skupiłeś się - nie Ty jeden - na aspekcie zwracania się do bliskich.
dużo dziwniejsze jest rozpowszechnianie się tych form w piśmiennictwie.
a więc np. "już dziadek króla Wiesława poszerzył granice swojego kraju", "Lord Pimpton odziedziczył spory majątek po babci, a po wujku pozłacaną karocę" itd.
co do samego zdrabniania, to złe nie jest jako takie i samo w sobie.
przypomina się anegdota o Jarosym, który zauważywszy, że warszawiacy mają skłonność do przesady w tym i np. zamawiać "kanapeczkę z szyneczką", prosił o "kanapę z szyną".
Nie, pierwotną formą jest baba, która miała takie znaczenie, tj. dzisiejsze babcia, w XIV - XVII w., wcześniej znaczyła co innego. Zajrzyj do słownika etymologicznego Bańkowskiego, już chyba polecałem w komentarzach lub na blogu.
Usuńmoże, ale nie o pierwotnych formach mówimy, a o podstawowych formach wciąż dzisiaj w użyciu. to jakbyś poprawił "matko" na "macioro", bo to pierwotna forma.
Usuńtak nikt już nie mówi. ALE, jak pewnie wiesz, lansujemy u nas dawne, zapomniane słowa:
sadrzeczy.blogspot.com/2012/07/swiesc-i-paszenog.html
Piotrze, odcyfrowywałem takie metryki na własny użytek, jestem w stanie pomóc :>
Usuńsprawa będzie jeszcze bardziej prosta, jeśli okaże się, że macie tego samego pradziada
UsuńA jest jakiś mail do Ciebie alojzego? Er ma?
Usuńhe, nie ma. ten Alojzy to postać fikcyjna.
UsuńRacja, zapomniałem że nie ma wiadomości prywatnych w komentarzach. Napisz na al0jzy (z zerem zamiast o) na yandex.com.
UsuńDzięki
UsuńDziad dziadem, a u nas w rodzinie używało się formy 'dziadziu' w mianowniku, nie tylko w wołaczu:)
OdpowiedzUsuń"ojcu" też? a "bratu"? ;-)
Usuń