4 kwietnia 2012

Hoogstraten - beginaż nr 1

Wiosna idzie (a przynajmniej taki jest plan), dziś więc parę obrazków korespondujących z nastrojem tejże pory. Miejsce: beginaż w Hoogstraten.

Tu chwila wtrętu dygresyjno-autobiograficznego tak zwanym tytułem wyjaśnienia. Ze sporą częstotliwością pojawiają się na tych łamach (choć co tu kto łamie?) materiały słowno-obrazkowe oznaczone tagiem "Benefralux". Dlaczego? Otóż dlatego, że w obszarze tym zdarzyło nam się mieszkać z Em. przez lat parę, a i potem jeszcze zawitywać. I choć czasy te oddalają się jak kosmonauta wyrzucony przez komputer Hal ze statku kosmicznego, faktem jest, iż przywieźliśmy stamtąd shitload zdjęć, z którymi nie wiadomo, co teraz począć. Wobec tego sukcesywnie wsypuję je w niniejsze cybermedium, oraz to drugie, a właściwie (chronologicznie) pierwsze. Bez obaw jednak - kiedyś mi się skończą. Wtedy pojadę po nowe do Łomży.
Blog ten zresztą miał być poniekąd kontynuacją przysyłanych naszym znajomym (czy tego chcieli, czy nie chcieli) tzw. fotostories. Ale - że znajomych przygniótł meteoryt - stąd powyższe wyjaśnienia.

Co to jest ów Benefralux, i dlaczego nie zwyczajowy Benelux? Dlatego, że mieszkając w przedsionku serca Europy, miotaliśmy się po jego obszarze, rozciągającym się od Holandii po francuski Nord, i od Flandrii po Luksemburg. Z uwagi na zahaczanie o Francję, nie jest to jeno "Benelux", z uwagi na wypady w górskie południe, nie są to li Niderlandy. A więc tak się sprawy mają.


Beginaże (z francuskiego béguinage, po niderlandzku begijnof) to specjalność dawnych Niderlandów (czyli z grubsza tego właśnie, co w tym blogu określone jest jako "Benefralux"). Były to (i są w skromnym zakresie nadal) wspólnoty religijne dla kobiet. Tak jak i klasztory, które poza innymi swoimi funkcjami, stanowiły formę zagospodarowania nadliczbowych zasobów ludzkich, wszelkich ludzi luźnych, zwłaszcza wdów, sierot i wydziedziczonego potomstwa. W przeciwieństwie jednak do zgromadzeń monastycznych beginki (i - rzadsi - begardzi) nie składali ślubów zakonnych. To jakby domy spokojnej starości itp. dla chętnych.
Lecz tak, jak charakterystyczne były założenia domów klasztornych na przykład cystersów czy kamedułów, tak charakterystyczne są w swych formach beginaże. Każda z mieszkanek miała do dyspozycji swój domek, nierzadko otoczony murkiem. Wszystkie zaś domki tworzyły zespół wokół centralnego placu-trawnika z kościołem lub kaplicą. Całość również otaczał mur.


Powstawały w - jak się rzekło - dawnych Niderlandach, czyli od obecnej Holandii po obecną północną Francję. (Departament Nord bowiem to w części dawny kawałek Flandrii, coś jak kawałek Litwy w Polsce w postaci Suwalszczyzny. Tak, jak koło Puńska mówi się po Litewsku i nazwy miejscowości są dwujęzyczne, tak w okolicy Lille (Rijsel) mieszka trochę ludności niderlandzkojęzycznej). A najwięcej tego w Belgii.


Dziś beginaże stanowią unikatowe i oryginalne zespoły w obrębie miast, pozostając kopalnią inspiracji dla urbanistyki i architektury Belgii i Holandii.
Mieszkając w tamtych rejonach miałem ambicję odwiedzić każdy z zachowanych lub zachowanych częściowo beginaży, ale nawet w ciągu kilku lat nie udało mi się tego dokonać. Nie, żeby tyle ich było, tylko po prostu trudno wszędzie dotrzeć. Ostatecznie, w Łomży też jeszcze nie byłem...


Samo Hoogstraten, poza posiadaniem malowniczego beginażu, niczym specjalnym się nie wyróżnia. Ot, mieścinka, kawałek w bok od śmigostrady Amsterdam - Antwerpia, prawie na samej znikniętej jako pierwsza w Europie granicy. Kościół widoczny na pierwszym zdjęciu jest kościołem parafialnym, a nie świątynią beginażu. Ta się nie załapała do puli wsypywanej w fotostory.


Ciekawostką lokalną jest za to pobliski rejon Barle-Nassau i Barle-Hertog, czyli poprzeplatane ze sobą enklawy holenderskie i belgijskie. W belgijskim "archipelagu" na terenie Holandii jest znowuż kilka "dziur" holenderskich (sery!). Stan taki rodzi zaskakujące sytuacje.
No, ale jak się rzekło - granica straciła tu swoją groźną moc lata temu...






6 komentarzy:

  1. No i właśnie takie story lubię - i od strony osobistej, bo kto jak nie my sami piszemy swoją historię, i faktograficznej, bo pojęcia nie miałem o beginażach, i choć domek graniczny z linka już widziałem, to granicy murkowej - nie. Bardzo ładny wpis, pozdrawiam świątecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ładne zdjęcia, pozdrawiam.

    A beginaż ze zdjęć trochę podobny do podwórka, które odkryłeś na tyłach Podwala.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy wpis, pozdrawiam.

    A wiosna u Ciebie jest znacznie bardziej przekonująca niż to coś za oknem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli o mnie chodzi, cykl możesz ciągnąć w nieskończoność, ciekawe i nowe doznania albowiem dostarczasz nim, czyli tym cyklem.
    Rozumiem i już ubolewam, że kiedyś się skończy, ale że w Łomży też i jeszcze mnie nie było, to aż tak bardzo się nie martwię;)

    Pozdrawiam przedŚwiątecznie;)

    OdpowiedzUsuń
  5. kurcze, następny wpis powinien być z Wersalu :-)
    oczywiście: pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. beginaż... interesujące... nie słyszałam o tego typu wspólnotach
    a tak pozatym
    to fajny ten cykl benefralux... mój mógłby się nazywać luxwalfrade :D

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...